NAJWAŻNIEJSZE
NOTATKI Z KSIĄŻKI:
Creativity and generosity in a connected Age
Autor: Clay Shirky
NAJWAŻNIEJSZE
NOTATKI Z KSIĄŻKI:
Autor: Clay Shirky
Czy pasywne oglądanie telewizji było chwilowym zwyczajem, który trwał 80 lat, i czy wracamy dziś do bardziej uczestniczącej kultury? Cały czas wolny, który ludzie poświęcają na dodawanie haseł do Wikipedii, tworzenie filmików na YouTube czy śmiesznych podpisów do obrazków z kotami to czas, w którym wcześniej pasywnie oglądali telewizję. Z pewnością Ty także polubisz przemyślenia Claya Shirky’ego na temat kultury internetowej.
Konsumpcja ginu była traktowana jako problem do rozwiązania, kiedy w rzeczywistości była reakcją na prawdziwy problem – dramatyczne zmiany społecznie i niemożność dostosowania starszych modeli administracyjnych. W uspokojeniu ginowego szaleństwa pomogła restrukturyzacja społeczeństwa w nowej, miejskiej rzeczywistości.
Błędy Milkshake’owe:
(Historia o konsultancie sieci McDonald’s, który nie rozumiał, dlaczego tak wielu ludzi kupowało Milkshake’i tylko rano: ponieważ było to ich śniadanie. To, że milkshake’i nie powstały z myślą o śniadaniach to nie znaczyło, że nie były w ten sposób postrzegane.)
Pierwszym błędem było skupienie się głównie na atrybutach produktu i założenie, że wszystkie ważne rzeczy, które go dotyczyły, mieściły się niejako w jego atrybutach, bez zwracania uwagi na to, jaką rolę produkt miał odgrywać według klientów – robota, do której zatrudniali milkshake’a.
Drugim błędem było zastosowanie wąskiego poglądu na to, jakiego rodzaju jedzenie ludzie od zawsze jedzą rano, tak jakby wszystkie zwyczaje wynikały z głęboko zakorzenionych tradycji, a nie skumulowanych przypadków.
Ani sam shake, ani historia jedzenia śniadań nie miały wpływu na to, jak bardzo klienci chcieli, by jedzenie pełniło nietradycyjną rolę – służyło jako pożywienie i urozmaicenie ich codziennych dojazdów do pracy – do tej roli zaprzęgli milkshake’a.
Gdy rozmawiamy o efektach wiadomości w sieci lub SMS-ów, łatwo jest popełnić błąd milkshake’owy i skupić się tylko na narzędziach.
Łatwo też założyć, że świat, w tej postaci, w której istnieje obecnie, przedstawia swego rodzaju idealną formę społeczeństwa i wszystkie odstępstwa od tej uświęconej tradycji są zarówno szokujące, jak i złe.
Jednak czysta konsumpcja mediów nigdy nie była uświęconą tradycją; była to zaledwie kumulacja przypadków, przypadków, które obecnie występują coraz rzadziej.
Historia Ushahidi nauczyła nas kilku rzeczy:
Ludzie chcą zrobić coś, by świat stał się lepszym miejscem.
Pomogą, jeśli się ich zaprosi do pomocy.
Dostęp do tanich, elastycznych narzędzi znosi wiele ograniczeń przed próbowaniem nowości.
Nie potrzebujemy wymyślnych komputerów, by okiełznać kognitywną nadwyżkę; wystarczą proste telefony.
Gdy już ustalimy, jak wykorzystać nadwyżkę w sposób, na którym ludziom zależy, inni mogą wciąż od nowa naśladować naszą technikę na całym świecie.
Najgłupszy z możliwych aktów twórczych to wciąż akt twórczy.
Dopóki założeniem mediów jest umożliwianie zwykłym ludziom konsumpcji profesjonalnie wytworzonego materiału, dopóty rozprzestrzenianie się amatorskich materiałów będzie się wydawać nie do pojęcia.
Co jednak, jeśli przez cały ten czas zapewnianie profesjonalnych treści nie jest jedynym zadaniem, do wykonania którego angażujemy media?
Co jeśli zatrudniamy je, by poczuć się bardziej związani, zaangażowani albo po prostu mniej samotni?
Dzielenie się to rzeczywiście to, co sprawia, że tworzenie to dobra zabawa.
Dorośli mężczyźni i kobiety, siedzący w swoich mieszkaniach i udający, że są elfami: przynajmniej coś robią.
Uczestniczenie to działanie w taki sposób, jakby nasza obecność miała znaczenie, tak jakby nasza reakcja na to co widzimy lub słyszymy była częścią wydarzenia.
Uczestnictwo jest wpisane w ideę telefonu; tak samo jest z komputerami. Gdy kupujemy urządzenie, które pozwala nam na konsumpcję cyfrowych treści, jednocześnie kupujemy urządzenie do ich produkowania.
Jeśli umożliwimy ludziom produkowanie i dzielenie się swoim produktem, z czasem się w to wciągną, nawet jeśli nigdy wcześniej nie zachowywali się w ten sposób i nawet jeśli nie są tak dobrzy, jak profesjonaliści.
Prawdopodobieństwo jakiegoś wydarzenia to prawdopodobieństwo jego wystąpienia się pomnożone przez częstotliwość, z jaką może wystąpić.
Tam, gdzie dorastałem szansa, że ktoś będzie miał ochotę na pojedynczy kawałek pizzy o trzeciej popołudniu była zbyt niska, by móc na nią liczyć.
Z drugiej strony na rogu Trzydziestej Szóstej Ulicy i Szóstej Alei w oparciu o takie szanse można by było zbudować cały biznes.
Prawdopodobieństwo każdego wydarzenia z udziałem ludzi, jak nieprawdopodobnie by nie było, wzrasta w tłumie. Duże nadwyżki różnią się od małych.
Więcej znaczy inaczej: jeśli zbierzemy dużą ilość czegoś, będzie się to zachowywać w nowy sposób.
Jakie są szanse, że osoba z kamerą natrafi na wydarzenie o światowym znaczeniu?
Coraz bardziej stajemy się infrastrukturą dla siebie nawzajem.
Coraz częściej poznajemy świat przez losowe wybory nieznajomych osób, dotyczące tego, czym się podzielić z innymi.
Najgorszą rzeczą, która mogłaby się przydarzyć każdemu, byłoby bycie nieprzydatnym do niczego i dla nikogo.
Media to środkowa warstwa w każdej komunikacji, bez względu na to, czy jest to coś tak starożytnego, jak alfabet, czy najnowszego, jak telefon komórkowy.
Połączenie ludzkości ze sobą nawzajem pozwala nam traktować nasz wolny czas jak wspólne, światowe zasoby i wymyślać nowe rodzaje uczestnictwa i dzielenia się, w których korzysta się z tych zasobów.
Musimy się skoordynować ze sobą nawzajem, by uzyskać cokolwiek z naszego wspólnego czasu wolnego i talentów.
Kognitywna nadwyżka, nowo ukuta z poprzednich niepołączonych wysp czasu i talentu to tylko surowy materiał. By wyciągnąć z niej jakąś wartość, musimy sprawić, by coś znaczyła lub coś robiła.
Pick UpPal zapewnia równowagę kognitywnej nadwyżce w sensie ogólnym. Gdy każdy musi rozwiązać problem dojazdów do pracy zupełnie na własną rękę, rozwiązaniem jest, żeby każda osoba miała i prowadziła własny samochód. Jednak to „rozwiązanie” pogarsza problem. Gdy już jednak zauważymy, że problem dojazdów do pracy jest kwestią koordynacji, możemy po prostu zamiast o indywidualnych rozwiązaniach pomyśleć o rozwiązaniach łączonych. W kontekście podwożenia (ang. carpooling) ilość samochodów na drogach staje się możliwością, ponieważ każdy dodatkowy samochód to dodatkowa szansa, że ktoś będzie jechał w naszą stronę. Pick Up Pal przeobraża nadwyżkę samochodów i kierowców w potencjalnie wspólne zasoby.
Od czasów Gutenberga pojawiło się wiele nowych rodzajów mediów: obrazy i dźwięki zostały zakodowane w przedmiotach, od płyt fotograficznych do płyt CD z muzyką; fale elektromagnetyczne zostały zaprzęgnięte do stworzenia radia i telewizji. Wszystkie te kolejne rewolucje, bardzo różniące się od siebie, nadal mają sedno Gutenbergowskiej ekonomii: olbrzymie koszty inwestycji. Posiadanie środków produkcji jest drogie, bez względu na to, czy jest to prasa drukarska czy wieża telewizyjna, co sprawia, że nowinki są zasadniczo operacjami bardzo wysokiego ryzyka. Jeśli posiadanie i zarządzanie własnymi środkami produkcji jest drogie lub wymaga personelu, jesteśmy w świecie ekonomii Gutenberga. A za każdym razem, gdy mamy do czynienia z ekonomią Gutenberga, czy jesteśmy weneckim wydawcą, czy hollywoodzkim producentem, będziemy mieć również do czynienia z piętnastowiecznym ryzykiem zarządzania, w którym producenci muszą zdecydować o tym, co jest dobre, zanim pokażą to publiczności. W tym świecie niemal wszystkie media są produkowane przez „Media”, w świecie, w którym wszyscy żyliśmy aż do niedawna.
Wydawcy wciąż pełnią różne funkcje w wyborze, redakcji i marketingu prac (na przykład, dziesiątki ludzi poza mną pracowały nad ulepszeniem tej książki), ale nie tworzą już bariery pomiędzy prywatnym i publicznym pisarstwem.
Rozgłos, rozgłaszanie, publikowanie, publikacja, publicysta, wydawca.
Wszystko to koncentruje się na sprawianiu, by coś stało się publiczne, co z historycznej perspektywy było zawsze trudne, skomplikowane i drogie.
A teraz nie posiada żadnej z tych cech.
Im łatwiejsze jest publikowanie dla przeciętnej osoby, tym bardziej przeciętne staje się to, co jest publikowane.
Jednak zwiększanie możliwości uczestnictwa w publicznej dyskusji ma wartość kompensującą.
Pierwszą zaletą jest zwiększone eksperymentowanie formą.
Nawet jeśli rozpropagowanie ruchomej czcionki doprowadziło do olbrzymiego spadku średniej jakości, to ten sam wynalazek umożliwił nam posiadanie powieści, gazet i magazynów naukowych.
Obfitość jest inna: jej nastanie oznacza, że możemy zacząć traktować niegdyś wartościowe rzeczy, jakby były na tyle tanie, by je marnować, co znaczy też – na tyle tanie, by z nimi eksperymentować. Ponieważ obfitość może usunąć kompromisy, do których przywykliśmy, może być dezorientująca dla ludzi, którzy wychowali się w niedostatku. Gdy jakichś zasobów jest niewiele, ludzie, którzy nimi zarządzają zwykle uważają się za wartościowe same w sobie, nie zastanawiając się, jak bardzo wartość jest powiązana z niewielką dostępnością. Lata po tym, jak długodystansowe rozmowy telefoniczne przestały istnieć w Stanach Zjednoczonych, moi starsi krewni wciąż twierdzili, że dana rozmowa była „długodystansowa”. Takie rozmowy były kiedyś szczególne, ponieważ były drogie; lata zajęło ludziom zrozumienie, że tanie rozmowy długodystansowe usunęły powód, by traktować je jako wartościowe same w sobie. Podobnie, gdy publikacja – akt sprawiania, że coś staje się publiczne – przechodzi od trudnej do właściwie niewymagającej wysiłku, ludzie przywykli do starego systemu często uważają publikowanie przez amatorów za frywolne, ponieważ publikowanie było z założenia poważnym zajęciem. Chociaż w sumie, tak naprawdę nigdy nie było. Publikowanie musiało być brane na poważnie, ponieważ koszty i wysiłki z nim związane sprawiały, że ludzie brali je na poważnie.
Działalność, która kiedyś wydawała się z zasady wartościowa, okazała się mieć tylko przypadkową wartość.
Do roku 1951 łatwo było zauważyć odpowiedź. Publika nie musiała wybierać pomiędzy rosnącym zalewem śmieci i rosnącą kolekcją klasyki. Mogliśmy mieć i jedno, i drugie (co właśnie mamy). Jedno i drugie nie było jedynie odpowiedzią na pytanie Swadosa; było odpowiedzią zawsze wtedy, gdy rosła obfitość komunikacji, od czasów prasy drukarskiej.
Nie możemy mieć „ciągle rozwijającej się listy klasyków” nie próbując również nowych form; jeśli istniałby prosty wzór pisania czegoś, co będzie cenione przez dziesięciolecia lub stulecia, nie potrzebowalibyśmy eksperymentów; ten jednak nie istnieje, musimy więc eksperymentować. Materiał niskiej jakości, który wiąże się ze zwiększoną swobodą, towarzyszy eksperymentom, których wynikiem są ostatecznie doceniane rzeczy.
Wszystkie rewolucje różnią się od siebie (co znaczy mniej więcej tyle, co stwierdzenie, że wszystkie niespodzianki są niespodziewane).
Media to tkanka łączna społeczeństwa. Media to to, jak, kiedy i gdzie odbywa się przyjęcie urodzinowe naszych przyjaciół. Media to to, skąd wiemy, co dzieje się w Teheranie, kto rządzi w mieście Tegucigalpa albo jaka jest cena herbaty w Chinach.
Media to to, skąd wiemy o wszystkim, co znajduje się dalej niż dziesięć metrów od nas.
Wszystko to dzieliło się kiedyś na media publiczne (jak komunikacja wizualna albo drukowana tworzona przez niewielkie grupy profesjonalistów) i media osobiste (jak listy i rozmowy telefoniczne wykonywane przez zwykłych obywateli). Teraz te dwa modele połączyły się ze sobą.
Gdy ktoś kupuje telewizor liczba konsumentów rośnie o jeden, ale liczba producentów jest taka sama.
Z drugiej strony, gdy ktoś kupuje komputer lub telefon komórkowy, zarówno liczba konsumentów, jak i producentów rośnie o jeden.
Dzięki nowym usługom, które umożliwiają amatorom dzielenie się swoją pracą, dochody nie są przekazywane twórcom treści, ale właścicielom platform, które umożliwiają ich udostępnianie.
Jako alternatywne porównanie przeanalizujmy przykład lokalnego baru. Jest to przedsięwzięcie komercyjne, ale sprzedawane produkty są zawsze tańsze w domu, różnica jest często znaczna; większość usług oferowanych przez pracowników to jedynie otwieranie butelek i zmywanie naczyń. Jeśli piwo w barze kosztuje dwa razy tyle co w sklepie, dlaczego cały interes nie upada, w miarę jak ludzie będą wybierać tańsze piwo w domu? Tak, jak w przypadku właścicieli serwisu YouTube, właściciel baru zajmuje się dziwnym biznesem, w którym oferowane są wartości niezwiązane ze sprzedawanymi produktami i usługami, wartości tworzone przez klientów dla klientów. Ludzie płacą więcej za wypicie piwa w barze niż za picie go w domu, ponieważ bar oferuje lepszą atmosferę; przyciąga ludzi, którzy mają ochotę na rozmowę lub po prostu chcą być w pobliżu innych ludzi, ludzi, którzy wolą posiedzieć w barze niż być w domu sami. Ten bodziec jest wystarczająco silny, by za odmienną atmosferę warto było płacić. Logika cyfrowych dzierżawców gruntów sugerowałaby, że właściciel wyzyskuje swoich klientów, ponieważ ich rozmowy w barze to część „treści”, które sprawiają, że chcą oni przepłacać za piwo, jednak tak naprawdę żaden z klientów nie odbiera tego w ten sposób. Zamiast tego chętnie nagradzają właściciela za stworzenie przyciągającego ludzi środowiska, miejsca, w którym zapłacą więcej za szansę przebywania ze sobą nawzajem.
Amatorzy to nie tylko mało ważni profesjonaliści.
Innymi słowy, jedna z funkcji na rynku to zapewnianie platformy, która umożliwia angażowanie się w rzeczy, które cenimy poza rynkiem, bez względu na to, czy te platformy to bary czy serwisy internetowe.
(Przeszłość:) Jeśli byliśmy obywatelem tego świata i mieliśmy coś, co chcieliśmy powiedzieć publicznie – nie było takiej możliwości. Kropka.
Wybór polityki niegdyś „Czy powinniśmy powiedzieć publice coś czy nic?”. Do 2005 roku zmienił się w „Czy chcemy być częścią dyskusji, którą publika już odbywa?”
Motywacja zewnętrzna, jak zarabianie na czymś, może wyprzeć motywację wewnętrzną, jak odczuwanie przyjemności z wykonywania czegoś.
Hipotetyczna propozycja rządu, by zbudować magazyn odpadów nuklearnych w regionie podzieliła mieszkańców niemal po równo. Gdy jednak Frey ponownie sformułował pytanie, tak by była w nim możliwość, że rząd będzie płacił mieszkańcom za przechowywanie odpadów, proporcje zmieniły się na trzech do jednego przeciwko propozycji.
Ile jest miejsc, w których czyjś wolny wybór działań ma dla kogoś większe znaczenie niż dla tej osoby? W czasach, gdy nasz czas wolny i talenty to wspólne zasoby, odpowiedź brzmi: wszędzie.
Badanie nad grami wideo wykazało, że główną atrakcją dla graczy nie jest grafika czy przemoc, ale poczucie kontroli i kompetencji, którą mogą uzyskać gracze, gdy mistrzowsko opanują grę.
Nagrody głosowe za ułożenie przestrzennych zagadek logicznych, jak „To bardzo dobrze” lub „To wynik powyżej przeciętnej dla tej zagadki” powodowały polepszenie wydajności, poprawa utrzymywała się nawet po tym, jak informacje głosowe się skończyły. Głosowe informacje zwrotne wydawałyby się być tylko kolejną zewnętrzną nagrodą, jak pieniądze. Jeśli jednak są one szczere i pochodzą od kogoś, kogo odbiorca szanuje, stają się wewnętrzną nagrodą, ponieważ polegają na poczuciu więzi.
Coś stworzonego przez amatora może w rzeczywistości stworzyć lepsze warunki do członkowstwa w grupie niż projekt profesjonalisty. W ten sam sposób lolcaty przekazują wiadomość: „Ty też możesz zagrać w tę grę”.
Pewnie nawet nie weszlibyśmy do kuchni z magazynu „House Beautiful”, ponieważ projekty nie do końca krzyczą „Wejdź i pomóż!”.
Wdzięczność nie tylko jest największą z cnót, lecz jest także rodzicem wszystkich innych.
Amatorzy czasem różnią się umiejętnościami od profesjonalistów, jednak zawsze różnią się motywacją; sam termin pochodzi z łacińskiego amare – kochać. Istotą amatorstwa jest motywacja wewnętrzna: być amatorem znaczy robić coś, bo się to kocha.
Cyfrowa sztuka ludowa – amatorska produkcja słów, dźwięków i obrazów, pomyślanych tak, by były wciągające lub zabawne, przeznaczonych raczej do obiegu amatorskiego niż oficjalnej publikacji.
Podejdźmy do stoiska z prasą i kupmy magazyn, tematem którego w ogóle się nie interesujemy. Jeśli czytamy „Vogue” kupmy „Guns and Ammo” [broń i amunicja]; jeśli czytamy „Golf Digest”, weźmy „Tiger Beat” [magazyn dla fanów, głównie nastolatek]; gdy będziemy czytać, wyobraźmy sobie, co ktoś, komu podoba się ten magazyn, pomyślałby o naszych zainteresowaniach.
Twórcy nie próbują dotrzeć do jakiejś ogólnej publiczności, ale raczej komunikować się ze swoimi bratnimi duszami, często w poczuciu norm kulturowych, które różnią się od świata zewnętrznego.
Jeśli będziemy tylko udawać, że oferujemy ujście dla tych motywacji, podczas gdy w rzeczywistości będziemy wpasowywać ludzi do uprzednio wymyślonych doświadczeń, mogą się zbuntować.
Gdy zdarzają się zaskakujące, nowe rzeczy, zamiast pytać „Dlaczego to dla mnie nowość?” możemy zapytać „Dlaczego to dla mnie niespodzianka?”.
Wiele z niespodziewanych sposobów na wykorzystanie narzędzi komunikacyjnych jest zaskakujących, ponieważ nasze stare przekonania na temat ludzkiej natury są tak nędzne.
Ślepota spowodowana teorią: stosowanie się do przekonania na temat tego, jak działa świat, które nie pozwala nam dostrzec jak naprawdę działa świat.
Innymi słowy, zaskoczenie to poczucie, że stare przekonanie się załamuje.
Wiele z naszych zachowań, jak zapamiętywanie numerów telefonów, odbywa się nie przez pragnienie, lecz z powodu niedogodności, i szybko zanikają one, gdy znika niedogodność. Odczytywanie wiadomości z kawałka papieru, wewnętrzny przymus, by być w pobliżu telewizora o określonej porze, by obejrzeć określony program, trzymanie zdjęć z wakacji dla siebie, jakby były jakąś wielką tajemnicą – żadne z tych zachowań nie miało ani grama sensu.
Wszystkie zaskakujące elementy zachowań opisane tutaj mają dwa wspólne elementy: ludzie mieli okazję, by zachowywać się w sposób, który nagradzał jakąś wewnętrzną motywację i te okazje były umożliwiane przez technologię, ale stworzone przez istoty ludzkie. Chociaż nowe elementy zachowań są raczej rozszerzeniami niż zamiennikami dużo starszych wzorów życia istot społecznych.
Sieć Kalifornijskich deskorolkarzy stworzyła środowisko, w którym ludzi, którzy lubią jazdę na desce mogą ją ćwiczyć razem. Poczucie członkowstwa, przynależności do grupy, którą ożywia wspólna wizja lub projekt, może uruchomić pętlę informacji zwrotnych, w której ulepszana jest także autonomia i kompetencja. Ludzie, którzy są częścią sieci, w której stają się coraz lepsi w tym, co kochają, zazwyczaj w niej zostają. W miarę, jak umiejętność grupy do pracy i nauki rośnie, przyciąga ona więcej uczestników.
Cieplarniane środowisko współpracującej grupy może sprawić, że pomysły i osiągnięcia jej członków będą rozwijać się szybciej niż gdyby wszyscy członkowie dążyli do takich samych celów nie dzieląc się ze sobą.
Ekonomia behawioralna pokazuje, że ludzie nie zawsze działają samolubnie i że transakcje maja same w sobie element emocjonalny.
Jesteśmy niezdolni do zachowywania się tak, jak gdybyśmy nie byli członkami większej społeczności, jak gdybyśmy nie mierzyli skutków naszych działań mając na uwadze członkowstwo w tej społeczności.
Jednym ze wspaniałych zabezpieczeń standardów etycznych w społeczeństwie jest chęć ludzi do karania tych, którzy uciekają od norm uczciwości lub dobrego zachowania, nawet jeśli wykonanie tej kary oznacza koszty. Dokładnie to robią osoby odpowiadające na ultimatum w grze ultimatum, gdy odrzucają niskie oferty. Ponieważ społeczeństwo korzysta na tych zachowań kosztownych dla jednostki, nazywa się to altruistyczną karą. Ludzie czerpią przyjemność z karania złych uczynków, nawet jeśli kosztuje to czas, energię lub pieniądze.
Każdy sposób komunikacji, który niegdyś musiał polegać na wycenie rynku może mieć teraz alternatywę, polegającą na otwartym udostępnianiu.
Gdy założymy, że ludzie są z zasady samolubni, tworzymy systemy, które nagradzają samolubnych ludzi.
Systemy, które zakładają, że ludzie zawsze będą działać w taki sposób, by tworzyć dobra publiczne i nagradza ich za robienie tego, często pozwalają im współpracować lepiej niż przewidywałaby neoklasyczna ekonomia.
Produkcja społeczna: ludzie, których nie znamy, poprawiający nasze życie za darmo.
Sektor prywatny, w którym zadanie zostanie wykonane, gdy można zgromadzić zespół, który wykona je za mniej pieniędzy niż wynik pracy będzie kosztować na rynku.
Produkcja społeczna to tworzenie wartości przez grupę dla jej członków, bez wykorzystywania sygnałów cenowych ani kierowniczego nadzoru do koordynacji wysiłków uczestników.
Produkcja partnerska w oparciu o dobro wspólne: uczestnicy współdzielą dzieło lub mają do niego dostęp; jest ono tworzone przez ludzi pracujących w systemie partnerskim, bez kierowniczej hierarchii.
Jedną z najsłabszych kwestii w całym kanonie pop-kultury jest wrodzona różnica pokoleń; koncepcja, że dzisiejsi trzydziestokilkulatkowie to członkowie kategorii ludzi nazywanej Pokoleniem X, podczas gdy dwudziestokilkulatkowie to część Pokolenia Y, a obie te kategorie wewnętrznie różnią się od siebie i od grupy z baby boomu. Atrakcyjność konceptualna tych etykietek jest ogromna, jednak wartość wyjaśniająca koncepcji jest niemal bezużyteczna. Jest to swego rodzaju astrologia wykorzystująca dekady zamiast miesięcy. Pokolenia różnią się, jednak mniej dlatego, że różnią się ludzie niż dlatego, że różnią się możliwości.
Teorie różnicy pokoleń mają sens, jeśli są określane raczej jako teorie różnic środowiskowych niż różnic psychologicznych
Decyzja o nie polepszaniu czyjegoś życia, gdy będzie nas to kosztować niewiele lub wcale ma swoją nazwę: złośliwość. Przemysł muzyczny, by chronić swoje dochody chciał (i nadal chce), byśmy dobrowolnie byli złośliwi wobec swoich przyjaciół.
Pozytywne odchylenia to ci, którzy zachowują się lepiej niż przewiduje norma, nawet, jeśli napotykają podobne ograniczenia lub wyzwania.
W 1973 roku Mark Granovetter pokazał w swojej nowatorskiej pracy „The Strength of Weak Ties” [siła słabych więzi], że ludzie częściej znajdują pracę dzięki luźnym znajomościom niż bliskim przyjaciołom czy rodzinie.
Przypisanie ceny czemuś, co wcześniej znajdowało się poza rynkową logiką może zmienić to diametralnie.
Prostytucja: mężczyźni płacą nie tylko za seks, płacą także, by po wszystkim kobieta sobie poszła.
Niewidzialny College miał jedną dużą zaletę nad alchemikami: mieli siebie nawzajem.
Alchemicy ponieśli porażkę z powodu niedostatecznej ilości informacji. Jako grupa byli znani z pustelniczego trybu życia; zazwyczaj pracowali samotnie, trzymali swoje metody i wyniki w tajemnicy.
Przekazywanie kolejnym pokoleniom błędnych przekonań było równie prawdopodobne, co przekazywanie tych poprawnych. Z drugiej strony członkowie Niewidzialnego College’u opisywali sobie nawzajem swoje metody, założenia i wyniki tak, by wszyscy mogli czerpać korzyści zarówno z sukcesów, jak i z porażek.
Aforyzm open source: dobra społeczność i zły kod tworzą dobry projekt.
Uczący się, którzy dzielą się z innymi swoimi obserwacjami i frustracjami, uczą się szybciej i zapamiętują więcej niż ci, którzy uczą się samotnie.
Zarządzanie niedogodnościami, dużymi lub małymi, często wymaga stworzenia określonej kategorii pracowników.
Wykładowcy w college’u, recenzenci restauracji, bibliotekarze i pracownicy biurowi – wszyscy pomagają utrzymać niedogodności na poziomie możliwym do zniesienia dla innych.
Jednak, gdy rzeczy, które były kłopotliwe, przestają takie być, to stare ustalenia muszą być renegocjowane, łącznie z rolą tych pracowników: gdy otrzymujemy opinie na temat restauracji ze wspólnego punktu widzenia ludzi, którzy rzeczywiście tam jedli, wartość krytyka kulinarnego jako źródła rekomendacji spada.
W miarę, jak więcej ludzi zaczyna oczekiwać, że udział amatorów to zawsze dostępna opcja, te oczekiwania mogą zmienić kulturę.
Możemy zmienić olbrzymie nagromadzenie małych wkładów w coś o trwałej wartości. Ten fakt, klucz do obecnej ery, stale zaskakuje. Sceptyczni obserwatorzy za każdym razem atakowali koncepcję, że dzielenie się naszą kognitywną nadwyżką może pomóc w stworzeniu czegoś wartościowego.
Wadą uczestnictwa w życiu emocjonalnym grup jest to, że może ona osłabić zdolność do ukończenia czegokolwiek; grupa może stać się zbyt przejęta zaspokajaniem swoich członków niż osiąganiem swoich celów.
Członkowie uczą się standardów grupy i reagują na zachowanie, które podważa te standardy.
(Zbyt ufna blogerka została zabita w trakcie wędrówki pieszej:) Niesłusznie wierzyli, że ludzkie motywacje są zasadniczo łagodne. Z drugiej strony couch surferzy zrozumieli, że motywacją niektórych ludzi jest krzywdzenie innych, że to powoduje realne ryzyko i że należy je jakoś osłabić.
W wolnej kulturze dostajesz to, co czcisz.
Wartość publiczna wymaga nie tylko nowych możliwości dla starych motywacji; wymaga zarządzania, czyli innymi słowy sposobów zapobiegania lub zniechęcania ludzi do niszczenia procesu realizowanego przez grupę lub jej produktu.
Ludzie będą się dobrze zachowywać, jeśli wyczują, że jest w tym długofalowa wartość, a nie robienie tego skutkuje rychłą stratą.
Członkowie grup złożonych z ochotników wymagają zarządzania, tak by mogli bronić się sami przed sobą; potrzebujemy zarządzania, by stworzyć przestrzeń, w której tworzymy.
Nasza najlepsza szansa, by wpaść na dobry pomysł to wypróbowywanie jak największej liczby rzeczy przez jak największa liczbę grup. Przyszłość nie odsłania się w jakiejś z góry ustalonej kolejności; rzeczy zmieniają się, ponieważ ktoś wymyśla coś, co jest możliwe w danej chwili i stara się to zrealizować.
Jesteśmy beznadziejni w przewidywaniu tego, co zrobimy z nowymi narzędziami komunikacyjnymi, zanim je jeszcze wypróbujemy.
Najlepsze wykorzystanie narzędzi nie wymaga wielkich planów czy ogromnych skoków naprzód, lecz stałych prób i błędów.
Łatwo wyobrazić sobie usługę, która będzie pożyteczna, gdy wielu ludzi będzie z niej korzystać.
Trudno stworzyć usługę, która będzie pożyteczna, gdy tylko kilka osób będzie z niej korzystać.
Projekty, które będą działać tylko, jeśli staną się duże, zwykle się nie rozwiną.
Ludzie, którzy mają obsesję na punkcie w przyszłości osiągnięcia sukcesu na wielką skalę, mogą w rzeczywistości zmniejszać prawdopodobieństwo osiągnięcia sukcesów na niewielką skalę tu i teraz, które są potrzebne, by mogło dojść do tych wielkich.
By stworzyć duży i dobry system, dużo lepiej jest zacząć od małego i dobrego systemu i pracować nad jego powiększeniem.
Dla założycieli i projektantów nowe pomysły wydają się prostsze, a ich trafność bardziej oczywista, niż dla potencjalnych użytkowników.
Spójrzmy sceptycznie na to, co użytkownik otrzymuje dzięki udziałowi, szczególnie wtedy, gdy motywacja projektanta różni się od motywacji użytkownika.
Każdy użytkownik social mediów może już stworzyć on-line wiele rzeczy – teksty, zdjęcia, czy filmy – może dołączyć do wielu internetowych społeczności dyskutujących na tematy, które go interesują. Z taką feerią możliwości musimy zapewnić naszym użytkownikom jedną konkretną, która nagrodzi ich motywacje wewnętrzne, najlepiej zarówno te osobiste (jak autonomia i kompetencja) i społeczne (jak poczucie członkowstwa i hojność).
Domyślne dla społeczności
Uważny wybór ustawień domyślnych może ukształtować to, jak zachowują się użytkownicy, ponieważ prezentują one pewne oczekiwania.
Backflip koncentrował się na wartości osobistej i zakładał, że wartość społeczna jest opcjonalna. Z drugiej strony w Delicious wartość społeczna była domyślna. Dzięki założeniu, że użytkownicy chętnie będą tworzyć coś wartościowego dla siebie nawzajem, Delicious szybko się rozwinęło, ponieważ wartości społeczne przyciągały nowych użytkowników, a to, jak później wykorzystywali usługę, generowało większą wartość społeczną.
Systemy społeczne posiadają dwa modele: dynamiczny i martwy.
Gdy kultura już się ustabilizuje, czy to pomocna, czy podejrzliwa, akceptująca czy sceptyczna, jest bardzo trudna do zmienienia. Kluczem jest rekrutacja pierwszych kilkudziesięciu ludzi, którzy będą ucieleśnieniem właściwych norm kulturowych.
Jakakolwiek kultura zapanuje do czasu, gdy zdobędziemy stu użytkowników, jest duża szansa, że będzie ona dominująca do czasu, gdy dobijemy do tysiąca (lub miliona).
Innymi słowy, widoczna chęć wprowadzenia zasad, w rzeczywistości obniża ilość energii, którą ludzie prowadzący pociąg mogą poświęcić na ustalanie polityki, ponieważ ludzie jadący pociągiem chcą zorganizować swoje reakcje, wiedząc, że mogą liczyć na przewidywalne wsparcie.
Im szybciej się uczymy, tym szybciej będziemy w stanie się przystosować.
Sukces sprawia więcej problemów niż porażka.
Prawdziwe długofalowe trudności wynikają z sukcesu, ponieważ usługi, które osiągnęły sukces podwyższają oczekiwania i przyciągają ludzi, którzy chcą wykorzystać dobrą wolę innych (na przykład poprzez wysyłanie spamu) lub zobaczyć porażkę projektu.
Zróbmy plany na wypadek takich problemów z wyprzedzeniem, by się na nie przygotować.
Jeśli chcemy rozwiązać trudne problemy, musimy mieć trudne problemy.
Bronienie się zawczasu przed możliwymi następstwami sukcesu ma duże właściwości łagodzące.
Generalnie ważniejsze jest próbowanie nowości i praca nad problemami w momencie ich pojawiania się niż wymyślanie sposobu na zrobienie czegoś nowego, gdy nie mamy żadnych problemów.
Zadanie nie polega tylko na tym, by coś zrobić, tylko na stworzeniu środowiska, w którym ludzie chcą coś robić.
Rozwiązywanie problemów w momencie ich pojawiania się oznacza, że nie wprowadzamy procesu w życie, dopóki nie będziemy go potrzebować.
Grupy tolerują zarządzanie, które z założenia jest zestawem obostrzeń, dopiero po tym, jak zgromadzone są wystarczające wartości, by obciążenie było tego warte. Ponieważ wartość powstaje z czasem, brzemię zasad musi następować w późniejszym czasie.
Najwspanialszym mechanizmem przewidującym, ile wartości uzyskamy z kognitywnej nadwyżki jest to, na jak wiele pozwalamy i jak bardzo wspieramy się nawzajem w eksperymentach, ponieważ jedyną grupą, która może wypróbować wszystko są wszyscy.
Jaki jest idealny sposób na zintegrowanie nowej technologii ze społecznością? Podzielmy ten problem na kilka różnych scenariuszy.
1- Jeden nazywałby się „Tyle chaosu, ile możemy znieść”: pozwalamy każdemu, kto marzy o rewolucjonizmie na próbowanie w nowych technologiach wszystkiego, na co ma ochotę, bez zważania na istniejące normy społeczne lub kulturowe, czy potencjalne szkody dla istniejących instytucji społecznych.
2- Innym scenariuszem byłaby „Tradycjonalistyczna akceptacja”: los każdej nowej technologii byłby w rękach osób odpowiedzialnych za obecny sposób wykonywania różnych rzeczy. Byłoby to jak zostawienie mnichom decyzji dotyczącej tego, jak używać prasy drukarskiej, czy urzędowi pocztowemu tego, co zrobić z e-mailem.
3- Trzeci scenariusz – nazwijmy go „Wynegocjowane przejście” – zakłada zrównoważoną rozmowę pomiędzy radykałami i tradycjonalistami: radykałowie mogą zaproponować wykorzystanie nowych technologii, a później negocjować z tradycjonalistami na temat tego, jak wykorzystać nowe jednocześnie zachowując najlepsze elementy starego.
W rzeczywistości właściwą odpowiedzią jest ta pierwsza: „Tyle chaosu, ile możemy znieść”.
Gdy ktoś prowadzi księgarnię lub wydaje gazetę, albo jest właścicielem stacji telewizyjnej to dobrze, jeśli ma ludzi, którzy uważają, że jego praca jest bardzo istotna dla społeczeństwa, nawet jeśli tak nie jest.
Tego rodzaju poświecenie jest dobre dla morale i sprawia, że ludzie bronią pożytecznych i cennych instytucji.
Niemniej jednak, w czasach rewolucji te intelektualne zalety zamieniają się w odpowiedzialność, ponieważ osoby, które tak bardzo poświęcają się starym rozwiązaniom nie mogą zrozumieć, w jaki sposób społeczeństwo mogłoby skorzystać z podejścia niezgodnego z wcześniejszymi modelami.
Paradoksalnie, jak już widzieliśmy, ludzie, którzy poświęcają się rozwiązywaniu konkretnego problemu starają się również, by problem pozostał, tak by ich rozwiązanie mogło przetrwać.
Nie możemy prosić ludzi zarządzających tradycyjnymi systemami o ocenę zasadniczych korzyści nowej technologii; ludzie zajmujący się obecnym systemem jako grupa będą mieli trudności, by zobaczyć wartości we wszystkim, co zakłóca ich spokój.
Radykałowie nie będą w stanie zmienić niczego bardziej niż mogą sobie to wyobrazić członkowie społeczności.
Górny limit „Tyle chaosu, ile możemy znieść” to ilość czasu i energii wymagana do społecznego rozproszenia.
Radykałowie nie będą w stanie prawidłowo przewidzieć końcowych następstw, ponieważ mają zachętę do zawyżania wyobrażanej sobie przez nich wartości nowego systemu i ponieważ brak im zdolności do wyobrażenia sobie innych sposobów wykorzystania narzędzi.
Zwolennicy nowego i obrońcy starego nie mogą nawet przedyskutować zmiany, ponieważ każda grupa popełnia systematyczne błędy, które sprawiają, że ich ogólna wizja jest niewiarygodna; radykałowie i tradycjonaliści zaczynają od różnych założeń i zazwyczaj kończą przegadując się nawzajem.
Faktyczne wynegocjowane zmiany mogłyby się wydarzyć tylko wtedy, gdy pozwolilibyśmy radykałom na wypróbowanie wszystkiego, ponieważ większość z nich poniesie klęskę z powodu ich niemożności do przewidywania tego, co się wydarzy i ze względu na naturalne funkcje hamujące rozproszenia społecznego.
Negocjacje, które mają znaczenie, nie odbywają się pomiędzy radykałami i tradycjonalistami; zamiast tego muszą się one odbyć z członkami większej społeczności, jedyną grupą, która potrafi podjąć słuszną decyzję dotyczącą tego, gdzie chce żyć, mając do dyspozycji nowy zakres możliwości.
Szukamy myszy. Szukamy wszędzie, gdzie czytelnik, oglądający, pacjent czy mieszkaniec mógł się zamknąć podczas tworzenia i udostępniania albo gdzie zostało mu zapewnione mu pasywne lub zapuszkowane doświadczenie.