A Guide to the Good Life

Starożytna sztuka stoickiej radości.

NAJWAŻNIEJSZE
NOTATKI Z KSIĄŻKI:

Autor: William Irvine

> guide good-life

Przewodnik dobre­go życia: Starożytna sztu­ka sto­ic­kiej rado­ści to książ­ka, któ­ra napraw­dę zro­bi­ła na mnie wra­że­nie. Filozofia, któ­rą kie­ru­ję się w życiu odkąd skoń­czy­łem sie­dem­na­ście lat, ide­al­nie naśla­du­je filo­zo­fię sprzed dwóch tysię­cy lat zwa­ną sto­icy­zmem. Oto naj­waż­niej­sze notat­ki, któ­re stresz­cza­ją książ­kę i powin­ny pomóc Ci w pod­ję­ciu decy­zji czy chcesz czy­tać całą. A war­to!

Jeżeli w życiu brak ci wiel­kie­go celu, to zna­czy, że nie masz swo­jej filo­zo­fii życio­wej.

Gdy będziesz już na łożu śmier­ci, się­gniesz pamię­cią wstecz i zdasz sobie spra­wę, że zmar­no­wa­łeś swo­ją jedy­ną szan­sę, by żyć.

Zamiast dążyć do osią­gnię­cia cze­goś praw­dzi­wie cen­ne­go w swo­im życiu, str­wo­ni­łeś je, ponie­waż pozwo­li­łeś, by coś odwró­ci­ło two­ją uwa­gę.

Bez wzglę­du na to, jaką życio­wą filo­zo­fię przyj­miesz, two­je życie będzie praw­do­po­dob­nie lep­sze, niż gdy­byś pró­bo­wał żyć bez jed­nej, spój­nej filo­zo­fii.

Ze wszyst­kich rze­czy, do któ­rych możesz dążyć w życiu, co jest two­im zda­niem naj­cen­niej­sze?

Znajdź przy­jem­ność w sobie samym i nie pra­gnij inne­go szczę­ścia niż to pocho­dzą­ce z wewnątrz.

Jeżeli nie uda ci się prze­zwy­cię­żyć wiecz­ne­go nie­na­sy­ce­nia, masz nie­wiel­kie szan­se na dobre i peł­ne zna­cze­nia życie.

Dlaczego war­to mieć samo­dy­scy­pli­nę? Ponieważ ci, któ­rzy ją mają, są w sta­nie zade­cy­do­wać, co robią ze swo­im życiem. O ścież­ce życia tych, któ­rym bra­ku­je samo­dy­scy­pli­ny, decy­du­je ktoś inny lub coś inne­go.


W szó­stym wie­ku przed naszą erą filo­zo­fia zro­bi­ła wiel­ki skok naprzód:

Pitagoras (570-500 p.n.e.) we Włoszech;

Tales (636-546 p.n.e.), Anaksymander (641-547 p.n.e.) i Heraklit (535-475 p.n.e.) w Grecji;

Konfucjusz (551-479 p.n.e.) w Chinach;

Budda (563-483 p.n.e.) w Indiach.

Filozofowie przed­sta­wia­li swo­im uczniom filo­zo­fię życia: uczy­li ich, do cze­go w życiu war­to dążyć, i jak naj­le­piej to robić.


Cynicy uwa­ża­li, że ludzie powin­ni cie­szyć się dobry­mi rze­cza­mi, któ­re nie­sie ze sobą życie, mię­dzy inny­mi przy­jaź­nią i bogac­twem, ale tyl­ko jeśli nie przy­wią­zu­ją się do nich. Uważali, że od cza­su do cza­su powin­ni­śmy prze­stać czer­pać przy­jem­ność z życia, by pomy­śleć o stra­cie tego, co nas cie­szy.

Jednak uni­ka­jąc „dobrych rze­czy”, tak jak cyni­cy, ludzie poka­zu­ją, że rze­czy­wi­ście dobre – są czymś, cze­go by pra­gnę­li, gdy­by tyl­ko nie ukry­wa­li.

Stoicy czer­pa­li przy­jem­ność z „dobrych rze­czy”, któ­re w danej chwi­li były dostęp­ne, nie­mniej jed­nak byli goto­wi z nich zre­zy­gno­wać.

Stoicy wca­le nie cha­rak­te­ry­zo­wa­li się sto­ic­kim spo­ko­jem!

Po wyja­śnie­niu wier­nym, co muszą robić, by postę­po­wać moral­nie i tra­fić do nie­ba, decy­zję na temat tego, jakie rze­czy w życiu war­to osią­gnąć, a jakich nie, reli­gie zosta­wia­ją im samym. Nie widzą one nicze­go złe­go w tym, że wier­ny pra­cu­je bar­dzo cięż­ko, by móc pozwo­lić sobie na wiel­ką posia­dłość i dro­gi spor­to­wy samo­chód. Wierni róż­nych reli­gii, mimo róż­nic w poglą­dach, koń­czą z taką samą impro­wi­zo­wa­ną filo­zo­fią życia, tj. for­mą oświe­co­ne­go hedo­ni­zmu.

Słuchaj swo­ich wro­gów, ponie­waż to oni jako pierw­si odkry­wa­ją two­je błę­dy.

Głód naj­le­piej zaostrza ape­tyt, bo jeże­li zanim zaczniesz jeść pocze­kasz, aż będziesz głod­ny lub spra­gnio­ny, to naj­prost­sze jedze­nie będzie ci spra­wiać więk­szą przy­jem­ność niż innym jedze­nie naj­droż­szych posił­ków.

Rodzice wysy­ła­ją dzie­ci do szkół filo­zo­fii nie tyl­ko po to, by mogły nauczyć się, jak żyć dobrze, ale tak­że, by wzmoc­nić ich siłę per­swa­zji. Stoicy, ucząc logi­ki, poma­ga­li uczniom roz­wi­nąć tę umie­jęt­ność: ucznio­wie, któ­rzy zna­li logi­kę, potra­fi­li zna­leźć błę­dy w rozu­mo­wa­niu popeł­nia­ne przez innych, a przez to poko­nać ich w dys­ku­sji.

Różnimy się od zwie­rząt jed­nym istot­nym ele­men­tem: mamy zdol­ność roz­sąd­ne­go myśle­nia. Zostaliśmy stwo­rze­ni do tego, by być roz­sąd­ni.

Stoicki mędrzec nie jest próż­ny. Jest obo­jęt­ny wobec dobra i zła. Nigdy nie czu­je żalu, ponie­waż żal to irra­cjo­nal­ne skur­cze duszy.

Mędrzec jest celem, do któ­re­go musi­my mie­rzyć, nawet jeśli nie uda nam się osią­gnąć jego pozio­mu. Mędrzec dla sto­icy­zmu jest tym, czym Budda dla bud­dy­zmu. Większość bud­dy­stów nie ma nadziei, że uda im się osią­gnąć taki sto­pień oświe­ce­nia, jak Budda, jed­nak mimo to, poprzez roz­my­śla­nia o ide­al­no­ści Buddy, są w sta­nie osią­gnąć pewien poziom oświe­ce­nia.

Spokój to stan psy­chicz­ny, w któ­rym doświad­cza­my nie­wie­lu nega­tyw­nych emo­cji, takich jak nie­po­kój, żal i strach, a za to wie­lu pozy­tyw­nych emo­cji, szcze­gól­nie rado­ści.

Seneka wyja­śnia, jak naj­le­piej dążyć do spo­ko­ju. Wykorzystaj zdol­ność roz­sąd­ne­go myśle­nia, by odda­lić od sie­bie to, co cię eks­cy­tu­je lub prze­ra­ża. Jeżeli jesteś w sta­nie to zro­bić, nastą­pi nie­prze­rwa­ny spo­kój i dłu­go­trwa­ła wol­ność.

Stoicka szko­ła powin­na być jak gabi­net lekar­ski: wycho­dzą­cy pacjen­ci powin­ni czuć się źle, a nie dobrze – każ­da tera­pia, któ­ra ma wyle­czyć pacjen­ta, praw­do­po­dob­nie spra­wi też, że będzie odczu­wać dys­kom­fort.

Jeżeli spo­dzie­wasz się złe­go, pozba­wiasz go siły.

Nieszczęście naj­cię­żej doty­ka tych, któ­rzy spo­dzie­wa­ją się wyłącz­nie szczę­ścia.

Jesteśmy nie­szczę­śli­wi, ponie­waż jeste­śmy nie­na­sy­ce­ni. Po tym, jak cięż­ko pra­cu­je­my, by dostać to, co chce­my, tra­ci­my zain­te­re­so­wa­nie obiek­tem naszych pra­gnień. Zamiast odczu­wać satys­fak­cję, czu­je­my nie­co znu­dze­ni, a w odpo­wie­dzi na nudę wymy­śla­my sobie nowe, jesz­cze wspa­nial­sze pra­gnie­nia.

Najłatwiejszym spo­so­bem na to, by osią­gnąć szczę­ście, jest pra­gnie­nie tego, co już mamy.

Wyobraź sobie, że stra­ci­łeś to, co sobie cenisz – że opu­ści­ła cię żona, ukra­dzio­no ci samo­chód i stra­ci­łeś pra­cę. Dzięki temu bar­dziej doce­nisz swo­ją żonę, samo­chód i pra­cę.

Całując swo­je dziec­ko, w ciszy pomyśl o tym, że jutro może umrzeć.

W toku dnia codzien­ne­go od cza­su do cza­su zatrzy­maj się i pomyśl o tym, że nie będziesz żyć wiecz­nie, a ten dzień może być two­im ostat­nim.

Myśl o tym, jak byś się czuł, gdy­byś utra­cił swój doby­tek: dom, samo­chód, ubra­nia, zwie­rzę­ta domo­we, pie­nią­dze na kon­cie. Jak byś się czuł, gdy­byś stra­cił swo­je umie­jęt­no­ści, łącz­nie z mową, słu­chem, zdol­no­ścią cho­dze­nia, oddy­cha­nia i prze­ły­ka­nia; jak byś się czuł, gdy­byś utra­cił wol­ność.

Twoje nie­gdy­siej­sze marze­nia speł­ni­ły się. Poślubiłeś oso­bę, o któ­rej marzy­łeś, masz dzie­ci i pra­cę, któ­re kie­dyś chcia­łeś mieć, a tak­że samo­chód, któ­ry kie­dyś bar­dzo chcia­łeś kupić.

Żyjesz w świe­cie, któ­ry dla two­ich przod­ków był­by marze­niem. Oczywiste są dla cie­bie rze­czy, bez któ­rych twoi przod­ko­wie musie­li się obejść.

Optymista widzi szklan­kę do poło­wy peł­ną. Dla sto­ika ten poziom opty­mi­zmu był­by dopie­ro począt­kiem. Doceniwszy fakt, że szklan­ka jest do poło­wy peł­na, a nie zupeł­nie pusta, wyra­ził­by radość z tego, że w ogó­le ma szklan­kę: mogła­by prze­cież się roz­bić lub zostać skra­dzio­na. A jeże­li był­by u szczy­tu swo­ich sto­ic­kich moż­li­wo­ści, mógł­by dodać jesz­cze, jaką zdu­mie­wa­ją­cą rze­czą są szkla­ne naczy­nia: są tanie i dość wytrzy­ma­łe, nie nada­ją żad­ne­go sma­ku rze­czom, któ­re do nich wkła­da­my i – cud nad cudy! – pozwa­la­ją nam zoba­czyć, co jest w środ­ku.

Istnieje róż­ni­ca pomię­dzy myśle­niem o tym, że coś złe­go może się stać, a mar­twie­niem się. Rozmyślanie to ćwi­cze­nie inte­lek­tu­al­ne. Przeprowadzaj takie ćwi­cze­nia bez udzia­łu emo­cji.

Pewien ojciec co jakiś czas myśli o tym, że może stra­cić swo­je dziec­ko, i dla­te­go nie trak­tu­je jego obec­no­ści za pew­nik; wręcz prze­ciw­nie, bar­dzo je doce­nia.

Inny ojciec zakła­da, że jego dziec­ko będzie przy nim już zawsze, przez co jego obec­ność jest dla nie­go oczy­wi­sta.

Nie kochaj zbyt moc­no rze­czy, któ­re cię cie­szą. Bądź użyt­kow­ni­kiem, a nie nie­wol­ni­kiem darów losu.

Kiedyś po raz ostat­ni usły­szysz dźwięk pada­ją­ce­go śnie­gu, zoba­czysz wscho­dzą­cy księ­życ, pową­chasz popcorn, poczu­jesz cie­pło dziec­ka zasy­pia­ją­ce­go w two­ich ramio­nach. Za każ­dym razem, gdy coś robisz, może to być twój ostat­ni raz, a taka świa­do­mość może nadać tym rze­czom zna­cze­nie i inten­syw­ność, któ­rych nie doświad­czył­byś w prze­ciw­nym wypad­ku.

Niemożliwe jest połą­cze­nie ze sobą szczę­ścia i pra­gnie­nia nie­obec­ne­go.

Pragnij tyl­ko tych rze­czy, któ­re łatwo uzy­skać. Pragnij tyl­ko tego, co jesteś pewien, że możesz zdo­być.

Zyskaj zado­wo­le­nie dzię­ki zmia­nie same­go sie­bie – zmia­nie swo­ich pra­gnień.

Jeżeli będziesz odma­wiać udzia­łu w kon­kur­sach, któ­re możesz prze­grać, nigdy nie prze­grasz żad­ne­go kon­kur­su.

Kluczem do dobre­go życia jest cenie­nie rze­czy, któ­re mają praw­dzi­wą war­tość, i obo­jęt­ność wobec rze­czy, któ­re war­to­ści nie mają.

Energia i czas poświę­co­ne rze­czom, któ­rych nie możesz kon­tro­lo­wać, nie będą mia­ły żad­ne­go wpły­wu na wynik wyda­rzeń, a przez to sta­ną się stra­tą cza­su i ener­gii.

Stawiaj sobie wewnętrz­ne, a nie zewnętrz­ne cele.

Skup się na wewnętrz­nych celach. Nie sta­raj się zmie­nić świa­ta, tyl­ko zrób, co w two­jej mocy, by wpro­wa­dzić pew­ne zmia­ny. Nawet, jeże­li two­je wysił­ki nie odnio­są rezul­ta­tów, będziesz mieć spo­koj­ne sumie­nie, wie­dząc, że osią­gną­łeś swój cel: zro­bi­łeś, co mogłeś.

Miej fata­li­stycz­ne podej­ście do prze­szło­ści i teraź­niej­szo­ści. Nie porów­nuj swo­jej sytu­acji z inny­mi, lep­szy­mi oko­licz­no­ścia­mi, w któ­rych mógł­byś się zna­leźć.

Uważnie szu­kaj wszyst­kich zalet, któ­re upięk­sza­ją życie.

Poza roz­my­śla­niem nad zły­mi rze­cza­mi, któ­re się mogą się wyda­rzyć, spró­buj cza­sem żyć tak, jak­by się już wyda­rzy­ły. Zamiast tyl­ko myśleć o tym, jak by to było, gdy­byś stra­cił mają­tek, od cza­su do cza­su prak­ty­kuj ubó­stwo: zado­wól się tanią stra­wą i pro­stym ubio­rem.

Przyjrzyj się rze­czom, któ­rych wyda­wa­ło ci się, że potrze­bu­jesz, by zde­cy­do­wać, bez cze­go tak napraw­dę mógł­byś żyć.

Jeśli będziesz się roz­piesz­czać i pozwo­lisz, by przy­jem­ność cię zepsu­ła, nicze­go nie będziesz w sta­nie znieść. Nie dla­te­go, że życie jest cięż­kie, ale dla­te­go, że jesteś zbyt mięk­ki. Upewnij się, że nigdy nie jest ci zbyt wygod­nie.

Od cza­su do cza­su sta­raj się doświad­czyć nie­wy­go­dy. Ubierz się zbyt lek­ko w chłod­ny dzień lub wyjdź z domu bez butów. Bądź spra­gnio­ny lub głod­ny, mimo że masz wodę i jedze­nie w zasię­gu ręki.

Nie pró­buj się karać tymi nie­wy­go­da­mi; doświad­czaj ich po to, by lepiej cie­szyć się życiem.

Uodparniaj się na nie­szczę­ścia, któ­re mogą ci się przy­tra­fić w przy­szło­ści. Jeżeli znasz tyl­ko wygo­dę, to ból czy dys­kom­fort, któ­re z pew­no­ścią spo­tka­ją cię pew­ne­go dnia, mogą być dla cie­bie trau­ma­tycz­nym prze­ży­ciem.

Jeżeli od cza­su do cza­su doświad­czasz nie­wiel­kiej nie­wy­go­dy, nabie­rzesz pew­no­ści, że potra­fisz prze­trwać tak­że i poważ­niej­szy dys­kom­fort. Nie będziesz się ich więc oba­wiać w przy­szło­ści. Przeżywając małe nie­wy­go­dy, tre­nu­jesz odwa­gę.

Będziesz lepiej doce­niać wygo­dę, któ­rej doświad­czasz.

Jeżeli od cza­su do cza­su zaak­cep­tu­jesz nie­wy­go­dę, praw­do­po­dob­nie będzie ci wygod­niej niż oso­bie, któ­ra pró­bu­je uni­kać wszel­kie­go dys­kom­for­tu. Twoja sfe­ra kom­for­tu będzie dużo roz­le­glej­sza niż u innych, a przez to będziesz czuć się dobrze w sytu­acjach, któ­re stre­so­wa­ły­by innych.

Zrezygnuj cza­sem z nie­groź­nych przy­jem­no­ści. Nie sko­rzy­staj z oka­zji, by napić się wina – nie dla­te­go, że oba­wiasz się alko­ho­li­zmu, ale po to, by nauczyć się samo­kon­tro­li.

Siła woli jest jak siła mię­śni: im czę­ściej ją ćwi­czysz, tym jest sil­niej­sza.

Praktykując odma­wia­nie sobie rze­czy przez dłuż­szy czas, możesz zmie­nić się w oso­bę o nie­zwy­kłej odwa­dze i samo­kon­tro­li. Będziesz w sta­nie doko­nać rze­czy, któ­rych inni się oba­wia­ją i powstrzy­mać się od rze­czy, któ­rym inni nie mogą się oprzeć. Będziesz w peł­ni kon­tro­lo­wać same­go sie­bie. Ta samo­kon­tro­la spra­wi, że będziesz mieć więk­sze szan­se na osią­gnię­cie celów swo­jej życio­wej filo­zo­fii, a to z kolei znacz­nie popra­wi two­je szan­se na dobre życie.

Świadoma rezy­gna­cja z przy­jem­no­ści może być sama w sobie przy­jem­na.

Będziesz z sie­bie zado­wo­lo­ny i pochwa­lisz same­go sie­bie.

Od cza­su do cza­su pomyśl o wyda­rze­niach życia codzien­ne­go, o tym, jak na nie zare­ago­wa­łeś, oraz jak powi­nie­neś był na nie zare­ago­wać zgod­nie z zasa­da­mi sto­ików.

Nie przej­muj się żad­ny­mi obe­lga­mi i znie­wa­ga­mi. Nie przej­muj się też pochwa­ła­mi.

By wie­dzieć, ilu ludzi ci zazdro­ści, policz oso­by, któ­re cię podzi­wia­ją.

Przestańmy obwi­niać, kry­ty­ko­wać i chwa­lić. Przestańmy się prze­chwa­lać sobą i tym, jak wie­le wie­my. Gdy coś uda­rem­ni nasze pra­gnie­nia, obwi­niaj­my samych sie­bie, a nie oko­licz­no­ści zewnętrz­ne.

Śmiało wypeł­niaj obo­wiąz­ki, do któ­rych my, ludzie, zosta­li­śmy stwo­rze­ni. Nic inne­go nie powin­no cię roz­pra­szać. Gdy się obu­dzisz, zamiast leżeć w łóż­ku, wstań i zaj­mij się porząd­ną pra­cą – pra­cą, do któ­rej zosta­łeś stwo­rzo­ny.

Jeżeli będziesz robić rze­czy, do któ­rych jesteś stwo­rzo­ny, odczu­jesz praw­dzi­wą roz­kosz.

Nie możesz po pro­stu uni­kać kon­tak­tu z dener­wu­ją­cy­mi ludź­mi, nawet jeże­li dzię­ki temu two­je życie sta­ło­by się prost­sze. Nie możesz też pod­dać się tym ludziom, by unik­nąć nie­zgo­dy. Powinieneś sta­wić im czo­ła i wypra­co­wać roz­wią­za­nie dobre dla obu stron. Okaż praw­dzi­wą miłość ludziom, któ­ry­mi obda­rzył cię los.

Wykonywanie spo­łecz­nych obo­wiąz­ków da ci naj­lep­szą szan­sę na dobre życie. To wła­śnie nagro­da za wyko­ny­wa­nie obo­wiąz­ków: dobre życie.

Wypracuj u sie­bie okre­ślo­ny cha­rak­ter i wzór zacho­wa­nia, gdy jesteś sam. Następnie, gdy będziesz z inny­mi ludź­mi, pozo­stań sobą.

Podchodź selek­tyw­nie do funk­cji spo­łecz­nych, któ­re będziesz peł­nić.

Musisz mieć kon­takt z dener­wu­ją­cy­mi, błęd­nie myślą­cy­mi lub zło­śli­wy­mi ludź­mi, by pra­co­wać we wspól­nym inte­re­sie. Bądź jed­nak selek­tyw­ny w wybo­rze przy­ja­ciół. Unikaj przy­jaź­ni z ludź­mi, któ­rzy mają zabu­rzo­ne war­to­ści, by ich war­to­ści nie wpły­nę­ły nega­tyw­nie na two­je. Szukaj ludzi, któ­rzy wyzna­ją takie same war­to­ści, jak ty, a w szcze­gól­no­ści ludzi, któ­rym życie według dobrych war­to­ści uda­je się lepiej od cie­bie. Ciesząc się towa­rzy­stwem tych ludzi, pra­cuj cięż­ko, by nauczyć się od nich jak naj­wię­cej.

Spędzając czas z „nie­czy­stą” oso­bą sam sta­niesz się nie­czy­sty.

Jeżeli iry­tu­ją cię czy­jeś wady, zasta­nów się nad wła­sny­mi sła­bo­ścia­mi. Dzięki temu nabie­rzesz wię­cej empa­tii wobec błę­dów tej oso­by i będziesz wobec niej bar­dziej tole­ran­cyj­ny.

Społeczny fata­lizm: w kon­tak­tach z ludź­mi, zakła­daj, że muszą zacho­wy­wać się w okre­ślo­ny spo­sób. Dlatego nie ma sen­su chcieć, by zacho­wy­wa­li się ina­czej.

Największym ryzy­kiem w kon­tak­tach z dener­wu­ją­cy­mi ludź­mi jest to, że możesz ich znie­na­wi­dzić, a nie­na­wiść krzyw­dzi cię. Dlatego musisz pra­co­wać nad sobą, by upew­nić się, że ludzie nie znisz­czą two­je­go życz­li­we­go nasta­wie­nia wobec nich.

Stoicy są zwo­len­ni­ka­mi mał­żeń­stwa. Mądry czło­wiek powi­nien wziąć ślub, a po ślu­bie mąż i żona powin­ni obo­je cięż­ko pra­co­wać nad tym, by się nawza­jem uszczę­śli­wiać. W dobrym mał­żeń­stwie dwo­je ludzi two­rzy zwią­zek pełen miło­ści i pró­bu­je prze­ści­gnąć się w tro­sce oka­zy­wa­nej sobie nawza­jem.

Zastanów się nad tym, skąd pocho­dzi znie­wa­ga. Jeżeli sza­nu­jesz to, skąd pocho­dzi i cenisz sobie opi­nię tej oso­by, to jej uwa­gi nie powin­ny cię iry­to­wać.

Jeżeli nie sza­nu­jesz oso­by, któ­ra cię obra­ża, powi­nie­neś odczu­wać ulgę, a nie czuć się ura­żo­ny.

Traktuj obe­lgi innych ludzi jak szcze­ka­nie psów. Gdy pies na cie­bie szcze­ka, możesz zapa­mię­tać, że chy­ba cię nie lubi, ale tyl­ko głu­piec mar­twił­by się z tego powo­du.

Ludzi nie mar­twią rze­czy same w sobie, ale ich opi­nie na temat tych rze­czy.

Niereagowanie na obe­lgę jest jed­ną z naj­bar­dziej sku­tecz­nych reak­cji.

Chronienie słab­szych przed znie­wa­ga­mi spra­wi, że sta­ną się na nie nad­wraż­li­wi.

Seneka, opła­ku­jąc śmierć bra­ta, napi­sał: „Natura wyma­ga od nas nie­co smut­ku, jed­nak jego więk­sza ilość jest wyni­kiem próż­no­ści”.

Negatywna retro­spek­cja: wyobraź sobie, że nigdy nie mia­łeś cze­goś, co stra­ci­łeś. Dzięki temu możesz zastą­pić żal po utra­co­nej rze­czy wdzięcz­no­ścią, że w ogó­le ją mia­łeś.

Rozsądek jest naj­lep­szą bro­nią prze­ciw­ko żalo­wi, ponie­waż pozwa­la prze­stać pła­kać – a szczę­ście nie.

Reagowanie żalem na żal przy­ja­ciół jest rów­nie głu­pie, co poma­ga­nie otru­te­mu poprzez zaży­cie tru­ci­zny.

Jesteśmy zły­mi ludź­mi, żyją­cy­mi pośród złych ludzi, i tyl­ko jed­no może nas uspo­ko­ić: musi­my umó­wić się, że będzie­my wobec sie­bie łaska­wi.

Ludzie nie­słusz­nie dążą do sła­wy. Niektórzy chcą być zna­ni na całym świe­cie. Niektórzy chcą być sław­ni lub popu­lar­ni w swo­im krę­gu zna­jo­mych lub wybra­nym zawo­dzie. Niemal każ­dy szu­ka podzi­wu u przy­ja­ciół i sąsia­dów.

Cena sła­wy jest tak wyso­ka, że wszel­kie korzy­ści prze­sta­ją się wobec niej liczyć.

Nie dąż do wyso­kie­go sta­tu­su spo­łecz­ne­go, ponie­waż jeśli wte­dy two­im celem będzie zado­wa­la­nie innych, nie będziesz mógł zado­wa­lać sie­bie. Staniesz się nie­wol­ni­kiem.

W kon­tak­tach z inny­mi ludź­mi, bądź obo­jęt­ny na to, co o tobie myślą. Bądź kon­se­kwent­ny w swo­jej obo­jęt­no­ści. Miej rów­nie lek­ce­wa­żą­cy sto­su­nek do apro­ba­ty i dez­apro­ba­ty.

Katon świa­do­mie postę­po­wał tak, by wywo­ły­wać pogar­dę innych, tyl­ko po to, by ćwi­czyć się w jej igno­ro­wa­niu.

Niepotrzebowanie bogac­twa jest cen­niej­sze niż samo bogac­two.

Jeżeli pro­wa­dzisz luk­su­so­wy styl życia, możesz utra­cić zdol­ność roz­ko­szo­wa­nia się pro­sty­mi rze­cza­mi.

Ludzie żyją­cy w luk­su­sie sta­ją się trud­ni do zado­wo­le­nia. Jednak zamiast opła­ki­wać utra­tę zdol­no­ści cie­sze­nia się pro­sty­mi rze­cza­mi, są dum­ni z nowo zdo­by­tej nie­moż­no­ści doce­nie­nia cze­goś, co nie jest „naj­lep­sze”.

Ludzie, któ­rzy żyją w luk­su­sie, rzad­ko są zado­wo­le­ni: doświad­cza­nie luk­su­su tyl­ko zaostrza ich ape­tyt na wię­cej.

Ubieraj się, by chro­nić cia­ło, a nie po to, by impo­no­wać innym. Twój dom tak­że powi­nien być funk­cjo­nal­ny.

Wyobraź sobie swo­ją sta­rość. Umiejętności, któ­re uwa­ża­łeś za oczy­wi­ste, znik­ną. Kiedyś bie­ga­łeś na kil­ku­ki­lo­me­tro­wych tra­sach; teraz dosta­jesz zadysz­ki po przej­ściu kory­ta­rzem. Kiedyś zaj­mo­wa­łeś się finan­sa­mi dużej kor­po­ra­cji; teraz nie potra­fisz nawet zapla­no­wać domo­we­go budże­tu.

Najpiękniejszy okres w życiu nastę­pu­je, gdy chy­li się ono ku koń­co­wi, jed­nak nie dotar­ło jesz­cze do ostat­niej pro­stej.

Ponieważ w mło­do­ści zakła­da­łeś, że będziesz żyć wiecz­nie, każ­dy kolej­ny dzień trak­to­wa­łeś za oczy­wi­stość, przez co wie­le z nich zmar­no­wa­łeś. Jednak na sta­rość, sam fakt obu­dze­nia się rano może być powo­dem do świę­to­wa­nia.

Posiadanie spój­nej filo­zo­fii życia może spra­wić, że bar­dziej zaak­cep­tu­jesz śmierć. Dzięki spój­nej filo­zo­fii, będziesz wie­dzieć, co w życiu war­to osią­gnąć i praw­do­po­dob­nie osią­gniesz to na tyle, na ile będziesz w sta­nie. W związ­ku z tym, gdy przyj­dzie ci umrzeć, nie będziesz czuł się oszu­ka­ny.

Natomiast ci, któ­rzy wie­dli życie bez spój­nej filo­zo­fii życia, będą despe­rac­ko pró­bo­wać opóź­nić śmierć. Ponieważ ich ubo­ga filo­zo­fia życia prze­ko­na­ła ich, że to, co w życiu waż­ne, to posia­da­nie jak naj­więk­szej ilo­ści rze­czy, a nie mogą już wię­cej mieć, jeże­li umrą.

Prawdopodobieństwo, że ktoś, kto uwa­ża, że będzie żyć wiecz­nie, zmar­nu­je swo­je życie, jest dużo więk­sze niż w przy­pad­ku oso­by, któ­ra rozu­mie, że jej dni są poli­czo­ne.


Lepiej by nam się żyło rów­nież wte­dy…

gdy­by, zamiast cięż­ko pra­co­wać, by być boga­ci, nauczy­li­by­śmy się być zado­wo­le­ni z tego, co mamy;

gdy­by, zamiast dążyć do sła­wy, prze­zwy­cię­ży­li­by­śmy nasze pra­gnie­nie podzi­wu ze stro­ny innych;

gdy­by, zamiast poświę­cać czas na pla­no­wa­nie, jak skrzyw­dzić kogoś, komu zazdro­ści­my, poświę­ci­li­by­śmy go na prze­zwy­cię­że­nie zazdro­ści;

gdy­by, zamiast zamę­czać się pró­ba­mi osią­gnię­cia popu­lar­no­ści, ulep­szy­li­by­śmy nasze rela­cje z naszy­mi praw­dzi­wy­mi przy­ja­ciół­mi.

Naucz się cie­szyć z rze­czy bez poczu­cia, że masz do nich pra­wo, i nie przy­zwy­cza­ja­jąc się do nich.


Thoreau chciał stwo­rzyć filo­zo­fię życia. Zawsze wią­że się to z zada­niem prak­tycz­ne­go pyta­nia: jak naj­le­piej prze­żyć codzien­ne życie?

To zupeł­nie natu­ral­ne, że ludzie odczu­wa­ją żal, gdy doświad­cza­ją oso­bi­stych kata­strof. Po okre­sie peł­ne­go prze­my­śleń żalu, sto­ik pró­bo­wał­by pozbyć się wszel­kich jego resz­tek przez roz­sąd­ne rozu­mo­wa­nie. Powołałby się na takie argu­men­ty, jak Seneka w swo­ich pocie­sze­niach: „Czy oso­ba, któ­ra umar­ła chcia­ła­by, żebym tak się zacho­wy­wał? Oczywiście, że nie. Chciałaby, żebym był szczę­śli­wy! Najlepszym spo­so­bem na uczcze­nie jej pamię­ci jest porzu­ce­nie żalu i życie dalej”.

Stoicy sprze­ci­wia­li się żalo­wi jako nega­tyw­nej emo­cji. Jednocześnie zda­wa­li sobie spra­wę, że ponie­waż jeste­śmy tyl­ko śmier­tel­ni­ka­mi, żal jest nie­moż­li­wy do unik­nię­cia, podob­nie jak odro­bi­na stra­chu, nie­po­ko­ju, gnie­wu, nie­na­wi­ści, upo­ko­rze­nia i zazdro­ści. Dlatego celem sto­ików nie było wyeli­mi­no­wa­nie żalu, ale ogra­ni­cze­nie go.

Pierwszym kro­kiem w prze­mia­nie spo­łe­czeń­stwa w takie, w któ­rym ludzie wio­dą dobre życie, jest naucze­nie ludzi, jak spra­wić, by ich szczę­ście jak naj­mniej zale­ża­ło od warun­ków zewnętrz­nych.

Drugim kro­kiem jest zmia­na warun­ków zewnętrz­nych.

Jeżeli nie uda nam się zmie­nić samych sie­bie, to bez wzglę­du na to, jak bar­dzo zmie­ni­my spo­łe­czeń­stwo, w któ­rym żyje­my, mamy nie­wiel­kie szan­se na dobre życie.

Gdybyś przy­szedł do Epikteta i powie­dział: „Chcę wieść dobre życie. Co powi­nie­nem robić?”, odpo­wie­dział­by: „Żyj w zgo­dzie z natu­rą.” Następnie opo­wie­dział­by ci bar­dzo szcze­gó­ło­wo, jak to zro­bić.

Gdybyś zadał to samo pyta­nie filo­zo­fo­wi z dwu­dzie­sto­wiecz­ne­go nur­tu ana­li­tycz­ne­go, praw­do­po­dob­nie nie odpo­wie­dział­by ci, ale prze­ana­li­zo­wał samo pyta­nie: „Odpowiedź na two­je pyta­nie zale­ży od tego, co masz na myśli mówiąc »dobre życie«, co z kolei zale­ży od tego, co masz na myśli mówiąc »dobre« i »życie«”. Mógłby wte­dy przed­sta­wić ci wszyst­ko, co mógł­byś mieć na myśli zada­jąc to pyta­nie, i dla­cze­go każ­de z tych zna­czeń jest cha­otycz­ne z logicz­ne­go punk­tu widze­nia.

Potem pod­su­mo­wał­by: nie ma sen­su pytać o to, jak wieść dobre życie. Po jego prze­mo­wie mógł­byś być pod wra­że­niem jego talen­tu do filo­zo­ficz­nej ana­li­zy, jed­nak mógł­byś tak­że stwier­dzić, słusz­nie z resz­tą, że brak mu spój­nej filo­zo­fii życia.

Filozofie życia mają dwa ele­men­ty skła­do­we: mówią, któ­re rze­czy w życiu war­to osią­gnąć, a któ­rych nie, a tak­że mówią, jak osią­gnąć te rze­czy, któ­re war­to posia­dać.

Jeżeli w życiu brak ci wiel­kie­go celu, to zna­czy, że nie masz swo­jej filo­zo­fii życio­wej.

Posiadamy umie­jęt­ność cho­dze­nia, ponie­waż nasi przod­ko­wie, któ­rzy potra­fi­li cho­dzić, mie­li więk­sze szan­se na prze­ży­cie i roz­mna­ża­nie się niż ci, któ­rzy tego nie potra­fi­li. Niemniej jed­nak nie­któ­rzy wyko­rzy­stu­ją tę umie­jęt­ność, by wspiąć się na Mount Everest, co znacz­nie zmniej­sza ich szan­se na prze­ży­cie.

W taki sam spo­sób jak „źle wyko­rzy­stu­je­my” naszą zdol­ność sły­sze­nia czy cho­dze­nia – to zna­czy w spo­sób, któ­ry nie ma nic wspól­ne­go z prze­ży­ciem czy roz­mna­ża­niem nasze­go gatun­ku – może­my rów­nież źle wyko­rzy­sty­wać umie­jęt­ność roz­sąd­ne­go myśle­nia.

Możemy ją wyko­rzy­stać, by obejść beha­wio­ral­ne ten­den­cje, do któ­rych zosta­li­śmy zapro­gra­mo­wa­ni przez ewo­lu­cję.

Możemy wyko­rzy­stać umie­jęt­ność roz­sąd­ne­go myśle­nia, by dojść do wnio­sku, że wie­le rze­czy, do poszu­ki­wa­nia któ­rych zachę­ca nas ewo­lu­cja (jak sta­tus spo­łecz­ny czy wię­cej niż w danej chwi­li posia­da­my), może mieć war­tość, jeże­li naszym celem jest po pro­stu prze­trwa­nie i roz­mna­ża­nie się. Nie mają jed­nak żad­nej war­to­ści, jeże­li naszym celem jest doświad­cze­nie spo­ko­ju w życiu.

Obecnie prze­trwa­nie mimo niskie­go sta­tu­su spo­łecz­ne­go jest moż­li­we; nawet jeże­li inni nami gar­dzą, pra­wo powstrzy­mu­je ich przed zabra­niem nam jedze­nia lub wyrzu­ce­niem nas z domu. Co wię­cej, niski sta­tus spo­łecz­ny nie jest też prze­szko­dą w roz­mna­ża­niu się; w rze­czy­wi­sto­ści w wie­lu miej­scach na zie­mi kobie­ty i męż­czyź­ni o niskim sta­tu­sie spo­łecz­nym cha­rak­te­ry­zu­ją się wyż­szym współ­czyn­ni­kiem uro­dzeń niż ci o wyso­kim sta­tu­sie. Jeżeli naszym celem nie jest wyłącz­nie prze­trwa­nie i roz­mna­ża­nie się, ale cie­sze­nie się spo­koj­ną egzy­sten­cją, ból spo­wo­do­wa­ny utra­tą sta­tu­su spo­łecz­ne­go jest nie tyl­ko bez­u­ży­tecz­ny, ale utrud­nia nam osią­gnię­cie celu.

Spójrzmy na nie­na­sy­ce­nie: jak widzie­li­śmy, nasi ewo­lu­cyj­ni przod­ko­wie korzy­sta­li z pra­gnie­nia posia­da­nia wię­cej, dla­te­go też dziś mamy taką skłon­ność. Jednak, jeśli nie będzie­my pró­bo­wać go okieł­znać, nie­na­sy­ce­nie będzie burzyć nasz spo­kój; zamiast cie­szyć się tym, co już mamy, spę­dzi­my życie cięż­ko pra­cu­jąc, by zyskać rze­czy, któ­rych nie mamy, myl­nie wie­rząc, że gdy już wej­dzie­my w ich posia­da­nie, będzie­my się nimi cie­szyć i prze­sta­nie­my szu­kać dalej. W tym wypad­ku zno­wu musi­my wyko­rzy­stać nasz inte­lekt w „nie­pra­wi­dło­wy” spo­sób. Zamiast wyko­rzy­sty­wać go do two­rze­nia spryt­nych stra­te­gii zyska­nia wię­cej, musi­my wyko­rzy­stać go do prze­zwy­cię­że­nia skłon­no­ści do nie­na­sy­ce­nia.

Stoicyzm jest lekar­stwem na cho­ro­bę. Tą cho­ro­bą jest nie­po­kój, żal, strach i róż­ne inne nega­tyw­ne emo­cje, któ­re nęka­ją rodzaj ludz­ki i powstrzy­mu­ją go przed doświad­cza­niem rado­snej egzy­sten­cji.

Ćwiczcie nega­tyw­ną wizu­ali­za­cję każ­dej nocy przed zaśnię­ciem.

Po opa­no­wa­niu nega­tyw­nej wizu­ali­za­cji, sto­ik-nowi­cjusz powi­nien spró­bo­wać zasto­so­wać trój­czło­no­wą kon­tro­lę.

Z całych sił posta­raj się zaak­cep­to­wać prze­szłość, bez wzglę­du na to, jaka była, i przy­jąć teraź­niej­szość taką, jaka jest.

Świadomie nie zasta­na­wiaj się nad tym „co by było, gdy­by” w kon­tek­ście prze­szło­ści i teraź­niej­szo­ści.

Za każ­dym razem, gdy podej­mu­jesz jakieś dzia­ła­nie, w któ­rym moż­li­wa jest publicz­na poraż­ka, praw­do­po­dob­nie poczu­jesz zde­ner­wo­wa­nie. Od cza­su, gdy zosta­łem sto­ikiem, kolek­cjo­nu­ję obe­lgi. Kolekcjonuję tak­że to uczu­cie zde­ner­wo­wa­nia.

Spokojne życie jest w rze­czy­wi­sto­ści nie­po­ko­ją­ce, ponie­waż nie wie­my, czy będzie­my sil­ni, gdy nadej­dzie sztorm.

Największym błę­dem popeł­nia­nym przez wie­lu ludzi jest nie­po­sia­da­nie żad­nej filo­zo­fii. Ci ludzie idą przez życie kie­ru­jąc się suge­stia­mi ewo­lu­cyj­ne­go opro­gra­mo­wa­nia, pra­co­wi­cie szu­ka­jąc tego, co daje przy­jem­ność, i uni­ka­nie nie­przy­jem­no­ści. Przez to mogą wieść wygod­ne życie czy nawet życie peł­ne przy­jem­no­ści. Pytanie jed­nak, czy mogli­by żyć lepiej, gdy­by odwró­ci­li się od ewo­lu­cyj­ne­go opro­gra­mo­wa­nia i zamiast tego poświę­ci­li czas i ener­gię na zdo­by­cie filo­zo­fii życio­wej.

Odwiedźcie moją stro­nę autor­ską (williambirvine.com), by zna­leźć infor­ma­cję na temat tego, jak zdo­być tłu­ma­cze­nie dzieł Muzoniusza autor­stwa Cynthii King.