Kod Talentu

Jak zostać geniuszem

NAJWAŻNIEJSZE
NOTATKI Z KSIĄŻKI:

Autor: Daniel Coyle

> talent code

Wspaniała książ­ka, któ­ra poka­zu­je, że głę­bo­kie ćwi­cze­nia są tym, co napraw­dę spra­wia, że sta­je­my się w czymś lep­si. Czym są głę­bo­kie ćwi­cze­nia? To nic inne­go jak – zma­ga­nie się w okre­ślo­ny, pożą­da­ny spo­sób – dzia­ła­nie na skra­ju swo­ich moż­li­wo­ści, gdzie popeł­nia się błę­dy –doświad­cze­nia, w trak­cie któ­rych jeste­śmy zmu­sze­ni, by zwol­nić, popeł­nić błę­dy i popra­wić je. Brzmi banal­nie? Tak Ci się tyl­ko wyda­je, sprawdź.

„Przez swo­je błędy sta­niesz się spryt­niej­szy.” – przy­sło­wie nie­miec­kie

„Z wyjątkiem głup­ców, ludzie nie­wie­le róż­nią się mię­dzy sobą inte­lek­tem, a tyl­ko gor­li­wo­ścią i cięż­ką pra­cą” – Charles Darwin

„Nauczyciel ocie­ra się o wiecz­ność. Nigdy nie może stwier­dzić, gdzie koń­czy się jego wpływ.” – Henry Brooks Adams


Umiejętność to komór­ko­wa izo­la­cja, któ­ra otu­la obwo­dy ner­wo­we i nara­sta w odpo­wie­dzi na okre­ślo­ne sygna­ły.

Im więcej cza­su i ener­gii wkła­da­my w odpo­wied­ni rodzaj prak­ty­ki – im dłu­żej jeste­śmy w stre­fie głę­bo­kiej nauki, wysy­ła­jąc przez swo­je obwo­dy odpo­wied­nie sygna­ły – tym wię­cej umie­jęt­no­ści zysku­je­my.


[DWIE LISTY SŁÓW: Kolumna A: sło­wa są kom­plet­ne. Kolumna B: sło­wom bra­ku­je oczy­wi­stej lite­ry, bar­dzo pro­stej do usta­le­nia.]

Będzie­cie pamię­tać trzy razy wię­cej słów z kolum­ny B, tej, w któ­rej były tyl­ko frag­men­ty.

Tak jak­by, przez te kil­ka sekund, wasza zdol­ność zapa­mię­ty­wa­nia nagle się wyostrzy­ła.

Gdy natra­fi­liście na sło­wa z luka­mi, sta­ło się coś nie­do­strze­gal­ne­go, ale jed­no­cze­śnie głę­bo­kie­go. Zatrzymaliście się. Zająknęliście się na moment, a potem to roz­gryź­li­ście. Doświadczyliście mikro­se­kun­dy zma­ga­nia i ta mikro­se­kun­da sta­no­wi­ła o róż­ni­cy. Nie ćwi­czy­li­ście moc­niej, patrząc na kolum­nę B. Ćwiczyliście głę­biej.


Głębo­ka prak­ty­ka jest zbu­do­wa­na na para­dok­sie: zma­ga­nie się w okre­ślo­ny, pożą­da­ny spo­sób – dzia­ła­nie na skra­ju swo­ich moż­li­wo­ści, gdzie popeł­nia się błę­dy – spra­wia, że jeste­śmy mądrzej­si.

Doświad­cze­nia, w trak­cie któ­rych jeste­śmy zmu­sze­ni do zwol­nie­nia, popeł­nia­nia błę­dów i popra­wie­nia ich.


Grupa A uczyła się z arty­ku­łu w czte­rech sesjach.

Grupa B uczyła się tyl­ko raz, ale zosta­ła prze­eg­za­mi­no­wa­na trzy razy.

Tydzień póź­niej prze­eg­za­mi­no­wa­no obie gru­py, i gru­pa B uzy­ska­ła 50 pro­cent wyż­sze wyni­ki niż gru­pa A.

Uczyli się tyl­ko jed­ną czwar­tą tego, co dru­ga gru­pa, ale nauczy­li się dużo wię­cej.


Uchwyćcie poraż­kę i zamień­cie ją w umie­jęt­ność.

Chodzi o to, by wybrać cel znaj­du­ją­cy się zaraz poza gra­ni­ca­mi waszych obec­nych umie­jęt­no­ści.


[Symulator lotów] powa­lał pilo­tom na głęb­szą prak­ty­kę, zatrzy­ma­nie się, zma­ga­nia, popeł­nia­nie błę­dów i ucze­nie się na nich.

W trak­cie godzin spędzo­nych w symu­la­to­rze lotów pilot mógł, korzy­sta­jąc z urzą­dzeń, star­to­wać i lądo­wać dzie­siąt­ki razy. Mógł piko­wać w dół, prze­cią­gać i wycho­dzić z prze­cią­gnię­cia, spę­dzać godzi­ny w czu­łym punk­cie na kra­wę­dzi swo­ich moż­li­wo­ści, na spo­so­by, któ­rych nigdy nie ryzy­ko­wał­by w praw­dzi­wym samo­lo­cie.


Brazylijska piłka noż­na róż­ni się od tej upra­wia­nej przez resz­tę świa­ta, ponie­waż Brazylia wyko­rzy­stu­je spor­to­wy odpo­wied­nik symu­la­to­ra lotów. Futsal [potocz­nie: halów­ka] sprę­ża naj­waż­niej­sze umie­jęt­no­ści pił­ki noż­nej w małym opa­ko­wa­niu; umiesz­cza gra­czy w stre­fie głę­bo­kich ćwi­czeń, popeł­nia­ją­cych błę­dy i popra­wia­ją­cych je, cią­gle wymy­śla­ją­cych roz­wią­za­nia na żywe pro­ble­my.


Talent określi­my w naj­bar­dziej ści­słym sen­sie: posia­da­nie powta­rzal­nych umie­jęt­no­ści, któ­re nie zale­żą od roz­mia­rów fizycz­nych.

Im bar­dziej uak­tyw­nia­my określo­ny obwód, tym bar­dziej otocz­ka mie­li­no­wa opty­ma­li­zu­je ten obwód i tym sil­niej­sze, szyb­sze i bar­dziej płyn­ne sta­ją się nasze ruchy i myśli.

Najlepszym spo­so­bem na stwo­rze­nie dobre­go obwo­du jest akty­wo­wa­nie go, popra­wia­nie błędów i ponow­ne akty­wo­wa­nie, powta­rza­ne aż do znu­dze­nia.

To wyma­ga ogrom­nej ilości cza­su i ener­gii. Jeśli cze­goś nie kocha­my, nigdy nie będzie­my pra­co­wać wystar­cza­ją­co cięż­ko, by stać się wspa­nia­li.

Im bar­dziej roz­wi­ja­my obwód umiejętno­ści, tym mniej jeste­śmy świa­do­mi, że go wyko­rzy­stu­je­my. Jesteśmy skon­stru­owa­ni tak, by auto­ma­ty­zo­wać umie­jęt­no­ści, prze­cho­wy­wać je w nie­świa­do­mym umy­śle. Ten pro­ces nazy­wa­ny jest auto­ma­ty­zmem.

Im częściej akty­wo­wa­ny jest nerw, tym więk­sza otocz­ka mie­li­no­wa powsta­je wokół nie­go. Im więk­sza otocz­ka mie­li­no­wa, tym szyb­ciej prze­miesz­cza­ją się sygna­ły, zwięk­sza­jąc pręd­kość aż do stu razy w porów­na­niu do sygna­łów prze­sy­ła­nych przez nie­izo­lo­wa­ne włók­na.


Zmagania nie są opcjo­nal­ne – są neu­ro­lo­gicz­nie nie­zbęd­ne!

By spra­wić, żeby obwód umie­jęt­no­ści opty­mal­nie prze­ka­zy­wał sygna­ły, z defi­ni­cji musi­my akty­wo­wać go nie­opty­mal­nie.

Musimy popełniać błę­dy i zwra­cać na nie uwa­gę.

Musimy powo­li uczyć nasz obwód.

Musimy także cią­gle akty­wo­wać ten obwód – tj. ćwi­czyć – by spra­wić, żeby otocz­ka mie­li­no­wa funk­cjo­no­wa­ła pra­wi­dło­wo.


Głębo­ka prak­ty­ka wspo­ma­ga­na jest poprzez osią­gnię­cie pier­wot­ne­go sta­nu, w któ­rym jeste­śmy uważ­ni, głod­ni i sku­pie­ni, a nawet zde­spe­ro­wa­ni.

Jak fak­tycz­nie działa ludz­ki układ ser­co­wo-naczy­nio­wy: może­my go ulep­szać, dosto­so­wu­jąc sys­tem aero­bo­wy i ana­ero­bo­wy, może­my wzmac­niać ser­ce i mię­śnie zmu­sza­jąc się do dzia­ła­nia na zewnętrz­nych kra­wę­dziach naszych umie­jęt­no­ści – pod­no­sze­nia trosz­kę więk­szych cię­ża­rów lub prób prze­bie­gnię­cia trosz­kę więk­sze­go dystan­su.


Umiejętno­ści eks­perc­kie to wynik oko­ło dzie­się­ciu tysię­cy godzin sumien­nej prak­ty­ki.

Ericsson nazwał ten pro­ces „celo­wym ćwi­cze­niem” [ang. deli­be­ra­te prac­ti­ce] i defi­niu­je go jako:

- pracę nad tech­ni­ką,

- ciągłe szu­ka­nie opi­nii kry­tycz­nych,

- bez­li­to­sne sku­pia­nie się na zwal­cza­niu sła­bo­ści.


Niektórzy posia­dają wro­dzo­ne, obse­syj­ne pra­gnie­nie dosko­na­le­nia się – to, co psy­cho­log Ellen Winner nazy­wa „sza­łem do mistrzo­stwa” [ang. the rage to master]. Jednak tego rodza­ju wewnętrz­nie moty­wo­wa­ni, głę­bo­ko prak­ty­ku­ją­cy ludzie są rzad­ko­ścią i łatwo ich roz­po­znać.

Wspaniali artyści rene­san­su mie­li jed­ną cechę wspól­ną: wszy­scy spę­dza­li tysią­ce godzin w szklar­ni, jaką jest głę­bo­ka prak­ty­ka, akty­wu­jąc i opty­ma­li­zu­jąc obwo­dy, popra­wia­jąc błę­dy, współ­za­wod­ni­cząc i ulep­sza­jąc umie­jęt­no­ści.

Dzieci kar­mio­ne pier­sią mają wyż­sze IQ, ponie­waż kwa­sy tłusz­czo­we znaj­du­ją­ce się w mle­ku mat­ki są budul­cem otocz­ki mie­li­no­wej. Dlatego Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków nie­daw­no zaapro­bo­wa­ła doda­wa­nie kwa­sów tłusz­czo­wych Omega-3 do mle­ka w prosz­ku dla dzie­ci, i dla­te­go też jedze­nie ryb, któ­re są boga­te w kwa­sy tłusz­czo­we, łączy się z obni­żo­nym ryzy­kiem utra­ty pamię­ci, demen­cji i Alzheimera. (Bartzokis codzien­nie zaży­wa kwa­sy tłusz­czo­we DHA.)

Myśle­nie, że talent bie­rze się z genów i śro­do­wi­ska jest jak myśle­nie, że cia­stecz­ka bio­rą się z cukru, mąki i masła.


W obwo­dach, któ­re są akty­wo­wa­ne naj­czę­ściej i naj­pil­niej, zja­wi się insta­la­tor.

Obwody umiejętno­ści, któ­re są akty­wo­wa­ne naj­czę­ściej, otrzy­mu­ją naj­więk­szy prze­sył.

Umiejętno­ści, któ­re są akty­wo­wa­ne rza­dziej i mniej pil­nie, otrzy­mu­ją mniej­szy prze­sył.


Mistrzowie sza­cho­wi nie widzą poje­dyn­czych figur sza­cho­wych, lecz roz­po­zna­ją wzo­ry.

Podczas gdy nowi­cju­sze widzą poroz­rzu­ca­ny alfa­bet poje­dyn­czych figur, mistrzo­wie gru­pu­ją te „lite­ry” w sza­cho­we odpo­wied­ni­ki słów, zdań i aka­pi­tów.

Umiejętność to roz­po­zna­wa­nie waż­nych ele­men­tów i gru­po­wa­nie ich w mają­ce zna­cze­nie wzo­ry: por­cjo­wa­nie.


W wylęgar­niach talen­tu, któ­re odwie­dzi­łem, por­cjo­wa­nie ma miej­sce w trzech wymia­rach.

1. Patrzą na zada­nie jako całość – jako jed­ną dużą por­cję, mega obwód.

2. Dzielą je na naj­mniej­sze moż­li­we por­cje.

3. Bawią się cza­sem, zwal­nia­ją dzia­ła­nie, a potem je przy­spie­sza­ją, by poznać jego wewnętrz­ną struk­tu­rę.


Przyswójcie sobie obraz umiejętno­ści zanim wyobra­zi­cie sobie sie­bie wyko­nu­ją­cych tę umie­jęt­ność.

Założy­ciel szko­ły muzycz­nej Meadowmount: Ivan Galamian.

W sie­dem tygo­dni większość uczniów przy­swa­ja rocz­ny mate­riał, z ponad 500 pro­cent więk­szą pręd­ko­ścią nauki.


Nauczyciele wyko­rzy­stują ideę por­cjo­wa­nia do eks­tre­mów:

Uczniowie tną każ­dą stro­nę zapi­su nuto­we­go na pozio­me paski, któ­re wkła­da­ne są do kopert i wycią­ga­ne w loso­wej kolej­no­ści.

Następnie dzie­lą te paski na mniej­sze frag­men­ty, zmie­nia­jąc rytm.


Jeśli prze­cho­dzień potra­fi roz­po­znać odgry­wa­ną melo­dię, to zna­czy, że nie ćwi­czą jej pra­wi­dło­wo.

Czy możli­wa jest oce­na umie­jęt­no­ści jedy­nie na pod­sta­wie opi­su spo­so­bu ćwi­cze­nia?

Naukowcy Zimmerman i Kitsantas zapy­ta­li siat­ka­rzy, jak pod­chodzą do ser­wów: jakie są ich cele, pla­no­wa­nie, wybór stra­te­gii, samo­ob­ser­wa­cje i adap­ta­cja – w sumie dwa­na­ście wskaź­ni­ków.

Wykorzystując ich odpo­wie­dzi, prze­wi­dzie­li względ­ny poziom umie­jęt­no­ści każ­de­go z gra­czy, a następ­nie kaza­li im zaser­wo­wać, by spraw­dzić dokład­ność swo­ich prze­wi­dy­wań.

Dziewięćdzie­siąt pro­cent róż­nic w umie­jęt­no­ściach moż­na było wyja­śnić odpo­wie­dzia­mi gra­czy.

Eksperci ćwi­czą ina­czej, dużo bar­dziej stra­te­gicz­nie. Gdy im się nie uda­je, nie obwi­nia­ją szczę­ścia albo sie­bie samych. Mają stra­te­gię, któ­rą mogą napra­wić.


Sprawienie, że umie­jęt­ność się ulat­nia: po pro­stu powstrzy­maj­cie oso­bę przed sys­te­ma­tycz­nym uak­tyw­nia­niem obwo­dów na zale­d­wie trzy­dzie­ści dni.

Wydaje się, że ist­nie­je uni­wer­sal­ne ogra­ni­cze­nie doty­czą­ce tego, jak wie­le głę­bo­kiej prak­ty­ki moż­na wyko­ny­wać w cią­gu dnia. Badania Ericssona poka­zu­ją, że więk­szość świa­to­wej kla­sy eks­per­tów – łącz­nie z pia­ni­sta­mi, sza­chi­sta­mi, powie­ścio­pi­sa­rza­mi i spor­tow­ca­mi – ćwi­czy trzy – czte­ry godzi­ny dzien­nie, bez wzglę­du na to, jaką umie­jęt­ność ćwi­czą.


Kurs „Jak ćwi­czyć” pro­wa­dzo­ny przez Skye Carman.

Chodzi o usta­le­nie punk­tu rów­no­wa­gi, w któ­rym możemy wyczuć błę­dy, gdy się poja­wia­ją.

By uni­kać pomy­łek, naj­pierw musi­my je wyczu­wać je natych­miast.


Czuły punkt: pro­duk­tyw­ny, nie­wy­god­ny teren znaj­du­ją­cy się zaraz za gra­ni­ca­mi naszych obec­nych zdol­no­ści, gdzie nie może­my dosię­gnąć do tego, cze­go chce­my.

Głębo­ka prak­ty­ka nie pole­ga tyl­ko na zma­ga­niu się; cho­dzi o szu­ka­nie kon­kret­nych zma­gań, któ­re łączą się z cyklem osob­nych dzia­łań.

Wybierz cel. Sięgnij po nie­go. Oceń odle­głość pomię­dzy celem i wła­snym zasię­giem. Wróć do kro­ku pierw­sze­go.


W sta­wa­niu się w czymś dobrym poma­ga chęć, a nawet entu­zjazm wobec bycia złym.

Inne wylęgar­nie dzia­ła­ją w ten sam spo­sób: za prze­ło­mo­wym suk­ce­sem idzie olbrzy­mi roz­kwit talen­tu.

Po tym, jak Roger Bannister poko­nał gra­ni­cę 1,5 km w czte­ry minu­ty, zro­bi­ło to też 17 innych zawod­ni­ków. 17 bie­ga­czy otrzy­ma­ło jasny sygnał – ty też możesz to zro­bić.

Momenty, któ­re spra­wiają, że mówi­my „Taki chcę być”.


W testach porów­na­no nowych muzy­ków, któ­rzy widzie­li się w tym zaję­ciu na dłuż­szą metę i tych, któ­rzy tyl­ko pró­bo­wa­li.

Przy takiej samej ilości ćwi­czeń, gru­pa poświę­ca­ją­ca się na dłuż­szą metę wypa­dła o 400 pro­cent lepiej niż gru­pa krót­ko­ter­mi­no­wa.

Grupa poświę­ca­ją­ca się na dłuż­szą metę przy zale­d­wie 20 minu­tach ćwi­czeń tygo­dnio­wo robi­ła szyb­sze postę­py niż ta krót­ko­ter­mi­no­wa, ćwi­czą­ca przez pół­to­rej godzi­ny.

Gdy długo­ter­mi­no­we poświę­ce­nie połą­czo­no z wyso­kim pozio­mem ćwi­czeń, poziom umie­jęt­no­ści wystrze­li­wał w górę.


W tym wszyst­kim cho­dzi o postrze­ga­nie sie­bie. W pew­nym momen­cie, na samym początku, mie­li kry­sta­li­zu­ją­ce się doświad­cze­nie przy­no­szą­ce ideę mówią­cą: jestem muzy­kiem. Ta idea jest jak kula śnie­gu toczą­ca się w dół sto­ku.

Wizja ide­al­ne­go „ja” w przyszłości, wizja, któ­ra orien­tu­je, dostar­cza ener­gii i przy­spie­sza pro­ces, a któ­ra ma swój począ­tek w świe­cie zewnętrz­nym.


Bycie wyso­ce zmo­ty­wo­wa­nym to, gdy się nad tym zasta­no­wić, nie­co nie­ra­cjo­nal­ny stan.

Osoba rezy­gnu­je z teraźniej­szej wygo­dy na rzecz pra­cy pro­wa­dzą­cej do poten­cjal­nych więk­szych korzy­ści w przy­szło­ści.

To nie jest rów­nie pro­ste, co stwier­dze­nie: chcę X.

To mówie­nie cze­goś dużo bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne­go: chcę X w przy­szło­ści, więc lepiej teraz będę robić Y jak sza­lo­ny.

Mówimy o moty­wa­cji, jak­by to była racjo­nal­na oce­na przy­czy­ny i skut­ku, ale w zasa­dzie jest to bar­dziej zakład.


Jeśli jeste­śmy w miłym, łatwym i przy­jem­nym śro­do­wi­sku, natu­ral­nie odci­na­my się od wysił­ku. Po co pra­co­wać?

Jednak jeśli ludzie otrzy­mu­ją sygnał, że jest cięż­ko, natych­miast sta­ją się zmo­ty­wo­wa­ni.

Miłe, dobrze utrzy­ma­ne szko­ły teni­sa dają nam luk­su­so­wą przy­szłość już teraz. Oczywiście, że będą demo­ty­wo­wa­ni. Nie mogą na to nicze­go pora­dzić.


Zapał zale­ży od pro­stych stwier­dzeń na zasa­dzie „jeże­li – to”, z jed­ną czę­ścią, któ­ra jest zawsze taka sama: „lepiej weź się do robo­ty”.

Widzisz kogoś, kim chcesz się stać? Lepiej weź się do robo­ty.

Chcesz nad­ro­bić zale­gło­ści w sto­sun­ku do gru­py? Lepiej weź się do robo­ty.


Strata rodzi­ca jest pier­wot­nym sygnałem: nie jesteś bez­piecz­ny.

Nie musi­my być psy­cho­lo­ga­mi, by doce­nić olbrzy­mi potok ener­gii, któ­ry może spo­wo­do­wać brak bez­pie­czeń­stwa.


Curaçao roz­wi­jał talent z powo­du prze­sła­nia suk­ce­su Jonesa, któ­re zosta­ło zamie­nio­ne w god­ne zaufa­nia połą­cze­nie pier­wot­nych sygna­łów i wzmoc­nio­ne.

Boisko Frank Curiel Field, mimo wszyst­ko, wygląda tyl­ko jak zde­ze­lo­wa­ne pole do gry w base­ball.

To w rze­czy­wi­stości ante­na o mocy milio­na watów, sta­le trans­mi­tu­ją­ca potęż­ny stru­mień sygna­łów i obra­zów, któ­re skła­da­ją się na eks­cy­tu­ją­cy szept: hej, to mógł­byś być ty.


Połowę dzie­ci chwa­lo­no za inte­li­gen­cję („Musisz być mądry”), a poło­wę za ich wysi­łek („Musiałeś pra­co­wać bar­dzo cięż­ko”).

Grupa chwa­lo­na za wysiłek popra­wi­ła swo­je począt­ko­we wyni­ki o 30 pro­cent, pod­czas gdy wynik gru­py chwa­lo­nej za inte­li­gen­cję pogor­szył się o 20 pro­cent.

Wszystko z powo­du tego jed­ne­go zda­nia.


Nauczyciele i tre­ne­rzy, któ­rych poznałem, byli cisi, a nawet powścią­gli­wi.

W większo­ści byli star­si; wie­lu z nich uczy­ło od trzy­dzie­stu lub czter­dzie­stu lat.

Mieli takie samo spoj­rze­nie: spo­koj­ne, głębo­kie, bez mru­gnię­cia okiem.

Dużo wię­cej słu­cha­li niż mówi­li.

Wydawało się, że mają aler­gię na moty­wu­ją­ce lub inspi­ru­ją­ce prze­mo­wy; spę­dza­li więk­szość cza­su na ofe­ro­wa­niu małych, celo­wych, bar­dzo kon­kret­nych popra­wek.

Mieli nie­zwykłą wraż­li­wość wobec oso­by, któ­rą uczy­li, dopa­so­wu­jąc każ­de prze­sła­nie do oso­bo­wo­ści każ­de­go ucznia.


Sang potrze­bo­wał wię­cej emo­cji, więc Jensen zmie­nił się w pod­eks­cy­to­wa­ną che­er­le­ader­kę; Delphos potrze­bo­wał stra­te­gii ucze­nia się, więc Jensen zamie­nił się w mistrza Zen. Nie tyl­ko powie­dział im, co robić: stał się tym, co oni powin­ni robić, komu­ni­ku­jąc cel gestem, tonem, ryt­mem i spoj­rze­niem. Sygnały były ukie­run­ko­wa­ne, zwię­złe, nie­chy­bio­ne i dokład­ne.

Obserwujący tre­ne­ra Woodena zauwa­ży­li 2 326 osob­nych aktów naucza­nia. Zaledwie 6,9 pro­cent z nich sta­no­wi­ły kom­ple­men­ty. Tylko 6,6 pro­cent sta­no­wi­ły wyra­zy nie­za­do­wo­le­nia. 75 pro­cent to były czy­ste infor­ma­cje: co robić, jak to robić, kie­dy zin­ten­sy­fi­ko­wać dzia­ła­nie. Jedną z naj­częst­szych form naucza­nia Woodena była trzy czę­ścio­wa instruk­cja, gdy mode­lo­wał wła­ści­wy spo­sób robie­nia cze­goś, poka­zy­wał nie­wła­ści­wy spo­sób, a następ­nie ponow­nie mode­lo­wał wła­ści­wy spo­sób.


Prawa ucze­nia się:

- wyjaśnie­nie,

- demon­stra­cja,

- imi­ta­cja,

- popra­wia­nie,

- powta­rza­nie.


„Nie szu­kaj­cie dużej, szyb­kiej popra­wy. Szukajcie małej popra­wy, raz dzien­nie. To jedy­ny spo­sób, w jaki może się to dziać – i gdy to się dzie­je, zosta­je na sta­łe.” – napi­sał w swo­jej książ­ce „Wisdom of Wooden”.

„Tego, jak ważne jest powta­rza­nie aż do osią­gnię­cia auto­ma­ty­zmu nie da się wyol­brzy­miać” – powie­dział w „You Haven’t Taught Until They Have Learned”.

Dobrzy tre­ne­rzy poma­gają akty­wo­wać wła­ści­wy obwód tak czę­sto, jak to moż­li­we.

Płyty DVD mają­ce dzia­łać na mózg nie­mow­ląt nie dzia­ła­ją, ponie­waż nie powo­du­ją głę­bo­kiej prak­ty­ki – w rze­czy­wi­sto­ści, aktyw­nie jej zapo­bie­ga­ją, zaj­mu­jąc czas, któ­ry mógł­by być wyko­rzy­sta­ny do akty­wo­wa­nia obwo­dów.

The Shyness Clinic – Klinika Wstydliwości: zało­ży­ciel Philip Zimbardo. „Uważamy, że ludzie są nie­śmia­li nie dla­te­go, że brak im umie­jęt­no­ści spo­łecz­nych, ale dla­te­go, że nie wyćwi­czy­li ich odpo­wied­nio. Rozmawianie przez tele­fon lub zapra­sza­nie kogoś na rand­kę jest umie­jęt­no­ścią, któ­rej moż­na się nauczyć tak, jak for­hen­du w teni­sie. Kluczem jest to, by ludzie trwa­li w nie­kom­for­to­wej stre­fie, uczy­li się tole­ro­wać nie­po­kój. Jeśli ćwi­czy­cie, może­cie zna­leźć się na takim pozio­mie, na jakim chce­cie.”

„Nerwica to po pro­stu wyso­kiej kla­sy słowo na jęcze­nie” – powie­dział – „Problemem więk­szo­ści tera­pii jest to, że poma­ga­ją nam się poczuć lepiej. Ale dzię­ki nim nie jeste­śmy lep­si. Musimy poprzeć to dzia­ła­niem, dzia­ła­niem, dzia­ła­niem.”