What Technology Wants

Technology is a living force...

NAJWAŻNIEJSZE
NOTATKI Z KSIĄŻKI:

Autor: Kevin Kelly

> technology wants

Technologia podob­nie do bio­lo­gii jest żyją­cą siłą, któ­ra może roz­sze­rzyć nasz poten­cjał, jeśli będzie­my słu­chać cze­go chce. Fascynujące spoj­rze­nie na tech­no­lo­gię z per­spek­ty­wy histo­rii i filo­zo­fii; skąd pocho­dzi tech­no­lo­gia, dokąd zmie­rza.

Technium – słowo uku­te, by okre­ślać więk­szy, glo­bal­ny sys­tem tech­no­lo­gii z ogrom­ną licz­bą połą­czo­nych ze sobą ele­men­tów.

Postrzeganie nasze­go świa­ta przez pry­zmat tech­no­lo­gii uka­za­ło mi więk­szy cel. A odkry­cie, cze­go chce tech­no­lo­gia, zmniej­szy­ło mój wewnętrz­ny kon­flikt doty­czą­cy tego, gdzie mam się w tym wszyst­kim odna­leźć.

Sieci inter­ne­to­we łączą ludzi z pomy­sła­mi, moż­li­wo­ścia­mi i inny­mi ludź­mi, któ­rych nie mogli­by poznać w inny spo­sób.

Sieci inter­ne­to­we uwal­niają pasje, kumu­lu­ją kre­atyw­ność i pomna­ża­ją hoj­ność.

Trzymam tech­no­lo­gię na wycią­gnię­cie ręki, tak bym łatwo mógł sobie przy­po­mnieć, kim jestem.

Przez wie­ki naukow­cy nazy­wa­li wytwa­rza­nie rze­czy „rze­miosłem”, a wyra­ża­nie swo­jej pomy­sło­wo­ści „sztu­ką”.

Jakkolwiek byśmy zde­fi­nio­wa­li życie, jego esen­cja nie tkwi w mate­rial­nych ele­men­tach, jak DNA, tkan­ki czy cia­ło, ale w nie­uchwyt­nym upo­rząd­ko­wa­niu ener­gii i infor­ma­cji zawar­tych w tych mate­rial­nych for­mach.

Jeśli tysią­ce lini­jek liter w UNIX-ie okre­śla się jako tech­no­lo­gię, to tysią­ce lini­jek liter w języ­ku angiel­skim tak­że musi się kwa­li­fi­ko­wać. Oba sys­te­my mogą zmie­nić nasze zacho­wa­nie, odmie­nić bieg wyda­rzeń lub umoż­li­wić wymy­śle­nie wyna­laz­ków w przy­szło­ści.

Potrzeby pier­wot­nia­ków są nie­świa­do­me, nie­wy­po­wie­dzia­ne – bar­dziej jak pra­gnie­nia czy skłon­no­ści.


JĘZYK: Stworzenie języ­ka było pierw­szą oso­bli­wo­ścią ludzi. Zmieniło wszyst­ko. Życie po stwo­rze­niu języ­ka było nie­wy­obra­żal­ne dla tych, któ­rzy żyli na dłu­go przed nim.

JĘZYK: Nowa idea może się szyb­ko roz­prze­strze­niać, jeśli ktoś może ją wyja­śnić i prze­ka­zać innym, żeby nie musie­li jej wymy­ślać sami. Jednak głów­ną zale­tą języ­ka nie jest komu­ni­ka­cja, ale auto­ge­ne­ro­wa­nie. Język to sztucz­ka, któ­ra pozwa­la umy­sło­wi kwe­stio­no­wać same­go sie­bie; magicz­ne lustro, któ­re odkry­wa umy­sło­wi to, co myśli umysł; uchwyt, któ­ry zmie­nia umysł w narzę­dzie. Mając kon­tro­lę nad śli­skim, bez­ce­lo­wym dzia­ła­niem samo­świa­do­mo­ści i auto­re­fe­ren­cji, język może zaprzę­gnąć umysł do wie­lu nowych pomy­słów. Bez mózgo­wej struk­tu­ry języ­ka nie mogli­by­śmy uzy­skać dostę­pu do wła­snej aktyw­no­ści umy­sło­wej. Z pew­no­ścią nie mogli­by­śmy myśleć w taki spo­sób, w jaki myśli­my. Jeśli nasze umy­sły nie mogły­by opo­wia­dać histo­rii, nie mogli­by­śmy two­rzyć świa­do­mie; mogli­by­śmy two­rzyć tyl­ko przez przy­pa­dek. Dopóki nie okieł­zna­my umy­słu dzię­ki sys­te­mo­wi narzę­dzi pozwa­la­ją­cych mu komu­ni­ka­cję z samym sobą, mamy do czy­nie­nia ze błą­ka­ją­cy­mi się myśla­mi bez żad­nej nar­ra­cji. Mamy dzi­ki umysł. Mamy mądrość bez narzę­dzi.


W wie­lu współcze­snych ple­mio­nach zbie­rac­ko-łowiec­kich brak obcią­że­nia róż­ny­mi rze­cza­mi jest uwa­ża­ny za zale­tę, a nawet cno­tę. Niczego ze sobą nie noszą; zamiast tego spryt­nie two­rzą lub zdo­by­wa­ją to, co jest potrzeb­ne, wte­dy, gdy jest to potrzeb­ne.

Im bar­dziej noma­dycz­ne ple­mię, tym bar­dziej było poko­jo­wo nasta­wio­ne, ponie­waż mogło po pro­stu uciec od kon­flik­tu.

Staliśmy się głę­bo­ko zależ­ni od tech­no­lo­gii. Jeśli cała tech­no­lo­gia – nawet każ­dy nóż i włócz­nia – mia­ła­by znik­nąć z pla­ne­ty, nasz gatu­nek nie prze­trwał­by dłu­żej niż kil­ka mie­się­cy. Żyjemy obec­nie w sym­bio­zie z tech­no­lo­gią.

Wynalezienie rucho­mej czcion­ki w Europie zachęci­ło Chrześcijan do samo­dziel­ne­go prze­czy­ta­nia ich świę­tej księ­gi i two­rze­nia wła­snych inter­pre­ta­cji, a to wywo­ła­ło ideę „pro­te­stu” wewnątrz i prze­ciw­ko reli­gii.

Twardy, dwu­me­tro­wy kopiec kolo­nii ter­mi­tów działa, jak gdy­by był zewnętrz­nym orga­nem owa­dów: tem­pe­ra­tu­ra kop­ca jest regu­lo­wa­na, a po uszko­dze­niu kopiec jest napra­wia­ny. Wyschnięte bło­to zda­je się żyć. To, co uwa­ża­my za koral – kamien­ne struk­tu­ry podob­ne do drzew – to apar­ta­men­tow­ce nie­mal nie­wi­docz­nych żyją­tek – kora­low­ców. Koral i kora­low­ce zacho­wu­ją się jak jed­no.

Schronienie jest tech­no­lo­gią zwie­rzę­cia, jego prze­dłu­że­niem. Przedłużeniem czło­wie­ka jest tech­nium.

Ubrania są prze­dłu­że­niem skó­ry czło­wie­ka, koła – prze­dłu­że­niem stóp, apa­ra­ty foto­gra­ficz­ne i tele­sko­py – prze­dłu­że­niem oczu.

Wiele ele­men­tów jed­nej tech­no­lo­gii jest wspól­nych dla innych tech­no­lo­gii, ogrom­na część postę­pu dzie­je się auto­ma­tycz­nie, gdy ele­men­ty są ulep­sza­ne dla innych zasto­so­wań „poza” głów­ną tech­no­lo­gią.


Głów­ne przej­ścia w tech­nium:

Komunikacja naczel­nych

→ język, prze­kaz ust­ny

→ pismo/notacja mate­ma­tycz­na, ręko­pi­sy

→ wie­dza czer­pa­na z dru­ko­wa­nych książek

→ meto­da nauko­wa, pro­duk­cja rze­mieślni­cza

→ pro­duk­cja maso­wa, kul­tu­ra indu­strial­na

→ wszech­obec­na glo­bal­na komu­ni­ka­cja


Mimowolne, prze­wi­dujące wyna­laz­ki nazy­wa­ne są koop­ta­cja­mi.

W moich pod­różach po świe­cie ude­rza­ło mnie, jak bar­dzo odpor­ne były sta­ro­żyt­ne tech­no­lo­gie, jak czę­sto były pierw­szym wybo­rem, gdy bra­ko­wa­ło siły i współ­cze­snych zaso­bów. Wydawało mi się, że żad­na tech­no­lo­gia nigdy nie znik­nę­ła.

Byłem w sta­nie zna­leźć każ­dy przed­miot wymie­nio­ny na stro­nach stu­let­nie­go kata­lo­gu. Każde narzę­dzie było dostęp­ne w nowym wcie­le­niu i sprze­da­wa­ne w sie­ci. Nic nie umar­ło.

Atomy wodo­ru w ludz­kim cie­le są zupeł­nie wymie­nia­ne co sie­dem lat. W mia­rę, jak się sta­rze­je­my, sta­je­my się tak napraw­dę rze­ką kosmicz­nie sta­rych ato­mów. Węgiel w naszych cia­łach powstał z pyłu gwiezd­ne­go. Materia w naszych dło­niach, skó­rze, oczach i ser­cu zosta­ła stwo­rzo­na bli­sko począt­ku świa­ta, miliar­dy lat temu.

Chip kom­pu­te­ro­wy prze­wo­dzi przez sekundę na gram wię­cej ener­gii przez swo­je maleń­kie kory­ta­rze niż zwie­rzę­ta, wul­ka­ny czy słoń­ce. Ten kawa­łek wyso­kiej tech­no­lo­gii jest naj­bar­dziej aktyw­ny ener­ge­tycz­nie w zna­nym nam wszech­świe­cie.

W ciągu jed­ne­go roku jeden orzeł zja­da 100 pstrą­gów, któ­re zja­da­ją 10 000 koni­ków polnych, któ­re zja­da­ją 1 milion źdźbeł tra­wy. Dlatego, pośred­nio, potrze­ba 1 milio­na źdźbeł tra­wy, by nakar­mić jed­ne­go orła.

Jednak ten stos 1 milio­na źdźbeł tra­wy jest cięż­szy niż orzeł. Ta prze­sad­na nie­wy­daj­ność jest spo­wo­do­wa­na entro­pią. Każdy ruch w życiu zwie­rzę­cia mar­nu­je nie­wiel­ką ilość cie­pła (entro­pię), co ozna­cza, że każ­dy dra­pież­nik łapie mniej ener­gii niż cał­ko­wi­ta ener­gia, któ­rą zuży­ła zdo­bycz, a ten nie­do­sta­tek jest cią­gle mno­żo­ny przez każ­de dzia­ła­nie. Krąg życia jest pod­trzy­my­wa­ny tyl­ko przez cią­głe uzu­peł­nie­nie zapa­sów przez słoń­ce prze­ka­zu­ją­ce tra­wie nową ener­gię.

Przez czte­ry miliar­dy lat ewo­lu­cja gro­ma­dzi wiedzę w swo­jej biblio­te­ce genów. Przez czte­ry miliar­dy lat może­my się wie­le nauczyć. Każdy z oko­ło 30 milio­nów uni­ka­to­wych gatun­ków żyją­cych dziś na zie­mi jest nie­prze­rwa­nym łań­cu­chem infor­ma­cji, któ­re­go począt­ki znaj­du­ją się w pierw­szej komór­ce. Ten łań­cuch (DNA) co poko­le­nie uczy się cze­goś nowe­go i doda­je tę cięż­ko zdo­by­tą wie­dzę do swo­je­go kodu.

Dane z nie­mal wszyst­kich stron świa­ta poka­zu­ją, że klien­ci wyda­ją rela­tyw­nie mniej na pro­duk­ty i wię­cej na usłu­gi, w mia­rę, jak ich docho­dy rosną.

Gdy ludzie zaspo­koją już swo­je pod­sta­wo­we potrze­by, zwy­kle chcą mieć opie­kę medycz­ną, trans­port, komu­ni­ka­cję, infor­ma­cje, rekre­ację, roz­ryw­kę, doradz­two finan­so­we i praw­ne itp.

Myśle­nie o myślach spo­wo­du­je tyl­ko, że będzie­my odro­bi­nę mądrzej­si.

Siłę tech­nium moż­na zwięk­szać w nie­ogra­ni­czo­nym stop­niu przez odzwier­cie­dle­nie na nim samym jego prze­kształ­ca­ją­cej się natu­ry.

Nowe tech­no­lo­gie sta­le ułatwia­ją wynaj­dy­wa­nie lep­szych tech­no­lo­gii.

Tego same­go nie można powie­dzieć na temat ludz­kie­go mózgu.

W sta­rożyt­nych cza­sach, gdy bro­da­ty pro­rok prze­po­wia­dał, co się wyda­rzy, wia­do­mo­ści były, ogól­nie rzecz bio­rąc, złe. Idea tego, że przy­szłość przy­nie­sie popra­wę do nie­daw­na nie była popu­lar­na.

Stałe nisz­cze­nie dobrych rze­czy i ludzi wyda­je się nie­ubła­ga­ne. I takie jest. Jednak sta­ły napływ dobrych rze­czy tak­że jest nie­ubła­ga­ny.

Na świe­cie jest wię­cej dobra niż zła – ale nie­wie­le wię­cej.

Pieniądze dają zwięk­szo­ny wybór, a nie tyl­ko wię­cej rze­czy.

Znajdujemy szczęście dzię­ki nie­co więk­szej kon­tro­li nad naszym cza­sem i pra­cą, w szan­sie na rze­czy­wi­stą roz­ryw­kę, w uciecz­ce od nie­pew­no­ści woj­ny, bie­dy, zepsu­cia i w szan­sie na podą­ża­nie za indy­wi­du­al­ną wol­no­ścią.

Nasze pra­wa, moral­ność i ety­ka z cza­sem powo­li roz­cią­gnę­ły się na sfe­rę ludz­kiej empa­tii. Ogólnie rzecz bio­rąc, ludzie począt­ko­wo iden­ty­fi­ko­wa­li się głów­nie dzię­ki swo­im rodzi­nom. Rodzinny klan to „my”. Ta dekla­ra­cja wyklu­cza­ła wszyst­kich spo­za kęgu jako „innych”. Mieliśmy – i wciąż mamy – inne zasa­dy zacho­wa­nia wobec tych wewnątrz krę­gu „my” i tych na zewnątrz.

Stopniowo krąg „my” powięk­szył się z rodzin­ne­go kla­nu do ple­mie­nia, a następ­nie z ple­mie­nia do nacji.

Obecnie tkwi­my w nie­do­kończo­nej eks­pan­sji poza nacje i być może nawet rasy, a wkrót­ce może­my prze­kro­czyć gra­ni­ce gatun­ków. Coraz bar­dziej uwa­ża­my, że inni naczel­ni zasłu­gu­ją na pra­wa podob­ne do ludz­kich.

Jeśli zło­tą zasa­dą moral­no­ści i ety­ki jest „zacho­wy­wa­nie się wobec innych tak, jak­by­śmy chcie­li, żeby zacho­wy­wa­no się wobec nas”, to cią­gle roz­sze­rza­my poję­cie „innych”. To jest dowód na moral­ny postęp.

Obywatele kra­jów roz­wi­jających się mogą po pro­stu wsiąść w auto­bus i wró­cić do swo­ich wio­sek, w któ­rych mogą żyć w duchu sta­rych tra­dy­cji i ogra­ni­czo­nym wybo­rze. Nie umrą z gło­du. Jeśli uwa­ża­my, że szczyt ist­nie­nia przy­pa­dał na cza­sy neo­li­tycz­ne, to w podob­nym duchu wybo­ru, mogli­by­śmy roz­bić obóz na pola­nie w pusz­czy ama­zoń­skiej. Jeśli uwa­ża­my, że zło­tym wie­kiem były lata 90. XIX wie­ku, może­my poszu­kać far­my Amiszów. Mamy wie­le moż­li­wo­ści odwie­dze­nia prze­szło­ści, ale nie­wie­lu ludzi tak napraw­dę chce w niej żyć.

Wszędzie na świe­cie, we wszyst­kich okre­sach histo­rycz­nych, we wszyst­kich kul­tu­rach, miliar­dy ludzi jak naj­szyb­ciej bie­gły w popło­chu do przy­szło­ści z „nie­co więk­szą licz­bą moż­li­wo­ści”. Migrując do miast, sto­pa­mi gło­so­wa­li za postę­pem.

Każde pięk­ne mia­sto zaczy­na jako slum­sy. Gdy wio­ska pro­spe­ru­je, zdo­by­wa cen­trum – reli­gij­ne lub oby­wa­tel­skie – a obrze­ża mia­sta roz­ra­sta­ją się w nie­pla­no­wa­nym, nie­opa­no­wa­nym bała­ga­nie. Babilon, Londyn i Nowy Jork – wszyst­kie mia­ły get­ta roją­ce się od nie­chcia­nych osad­ni­ków, budu­ją­cych liche schro­nie­nia, bez odpo­wied­niej higie­ny, zaj­mu­ją­cych się podej­rza­ny­mi spra­wa­mi. Nawet w latach 80. XVIII wie­ku, gdy Paryż był u szczy­tu swo­jej świet­no­ści, nie­mal 20 pro­cent jego miesz­kań­ców nie mia­ło „sta­łe­go miej­sca zamiesz­ka­nia” – to zna­czy, miesz­ka­ło w rude­rach.

Tak działają wszyst­kie tech­no­lo­gie. Gadżet zaczy­na jako kiep­ski pro­to­typ, a potem sta­je się czymś, co led­wie dzia­ła. Tymczasowe schro­nie­nie w slum­sach jest z cza­sem ulep­sza­ne, roz­wi­ja­na jest infra­struk­tu­ra i w koń­cu tym­cza­so­we usłu­gi sta­ją się ofi­cjal­ne. To, co kie­dyś było domem bied­nych nacią­ga­czy, sta­je się z bie­giem poko­leń domem boga­tych nacią­ga­czy. Rozwijanie slum­sów to coś, co robią mia­sta, a dzię­ki życiu w slum­sach mia­sta się roz­wi­ja­ją. Większość osie­dli w nie­mal każ­dym współ­cze­snym mie­ście to tyl­ko daw­ne slum­sy, któ­rym się uda­ło. Dzisiejsze mia­sta dzi­kich loka­to­rów sta­ną się osie­dla­mi błę­kit­no­kr­wi­stych jutra. To już się dzie­je w dzi­siej­szym Rio i Bombaju.

Każde slum­sy mogą pochwa­lić się jadło­daj­nia­mi i bara­mi, a więk­szość ma schro­ni­ska lub inne miej­sca, w któ­rych moż­na wyna­jąć łóż­ko. Mają zwie­rzę­ta, świe­że mle­ko, skle­py spo­żyw­cze, fry­zje­rów, uzdro­wi­cie­li, skle­py zie­lar­skie, punk­ty napraw­cze i sil­nych męż­czyzn ofe­ru­ją­cych „ochro­nę”. Miasto dzi­kich loka­to­rów jest, i zawsze było, mia­stem cie­ni, rów­no­le­głym świa­tem bez ofi­cjal­nych pozwo­leń, nie­mniej jed­nak, mia­stem.

Suketu Mehta, autor książki „Maximum City. Bombaj”, pyta: „Dlaczego kto­kol­wiek miał­by opusz­czać cegla­ne domy na wsi, z dwo­ma drzew­ka­mi man­go i wido­kiem na pagór­ki na wscho­dzi, by przy­być tutaj?”. Następnie odpo­wia­da: „By pew­ne­go dnia naj­star­szy syn mógł kupić dwa poko­je przy Mira Road, na pół­noc­nych obrze­żach mia­sta. A młod­szy syn mógł prze­nieść się jesz­cze dalej, do New Jersey. Dyskomfort to inwe­sty­cja.’

Wolność w mie­ście spra­wia, że ich wio­ska wyda­je się wię­zie­niem.

Wynalazki, takie jak język, pismo, pra­wo i nauka, spo­wo­do­wa­ły postęp tak fun­da­men­tal­ny i zako­rze­nio­ny w teraź­niej­szo­ści, że teraz naiw­nie ocze­ku­je­my, że zoba­czy­my podob­ne dobre rze­czy tak­że w prze­szło­ści. Jednak więk­szość tego, co uwa­ża­my za „oby­wa­tel­skie” czy nawet „huma­ni­tar­ne” daw­no temu nie ist­nia­ła.

Systematycznie zapi­sując dowo­dy prze­ko­nań i bada­jąc powo­dy, dla któ­rych rze­czy się spraw­dza­ły, a następ­nie ostroż­nie upo­wszech­nia­jąc spraw­dzo­ne inno­wa­cje, nauka sta­ła się naj­więk­szym narzę­dziem two­rzą­cym nowe rze­czy, któ­rych świat nigdy nie widział. W rze­czy samej, nauka była dla kul­tu­ry lep­szą meto­dą ucze­nia się.

Nauka jest kosz­tow­na dla jed­nost­ki. Dzielenie się wyni­ka­mi przy­no­si nie­wiel­kie korzy­ści, jeśli jedy­nie szu­ka­my lep­sze­go narzę­dzia na dzi­siaj. Dlatego korzy­ści pły­ną­ce z nauki nie są ani oczy­wi­ste, ani natych­mia­sto­we dla poje­dyn­czych osób. Nauka wyma­ga okre­ślo­nej gęsto­ści bez­czyn­nej lud­no­ści, któ­ra będzie chcia­ła dzie­lić się swo­imi poraż­ka­mi i wspie­rać się, by pro­spe­ro­wać. Ten czas wol­ny jest gene­ro­wa­ny dzię­ki przed­nau­ko­wym wyna­laz­kom. Techniki, któ­re zapew­nia­ją sta­łą nad­wyż­kę żyw­no­ści dla dużej licz­by ludzi. Innymi sło­wy, nauka potrze­bu­je dobro­by­tu i lud­no­ści.

To wzrost licz­by lud­ności osta­tecz­nie pro­wa­dzi naukę i przy­no­si dobro­byt.


Setki prac nauko­wych opi­sują zna­czą­ce ulep­sze­nia we wszyst­kich spra­wach, na któ­rych nam zale­ży. Trajektorie tych pomia­rów ogól­nie rzecz bio­rąc wska­zu­ją w tym samym kie­run­ku: w górę. Ich wspól­na waga wywo­ła­ła dzie­sięć lat temu tę słyn­ną pro­gno­zę Juliana Simona:


Oto moje naj­ważniej­sze dłu­go­fa­lo­we prze­wi­dy­wa­nia, uwa­run­ko­wa­ne bra­kiem woj­ny świa­to­wej i wstrzą­sów poli­tycz­nych:

(1) Ludzie będą żyli dłu­żej niż teraz; mniej ludzi będzie umie­rać mło­do.

(2) Rodziny na całym świe­cie będą mia­ły wyż­sze docho­dy i lep­szy stan­dard życia niż teraz.

(3) Koszty zaso­bów natu­ral­nych będą niż­sze niż obec­nie.

(4) Obszary rol­ni­cze będą coraz mniej waż­ne jako akty­wa eko­no­micz­ne w porów­na­niu do ogól­nej war­to­ści innych akty­wów eko­no­micz­nych.


Te czte­ry pro­gno­zy są dość pew­ne, ponie­waż takie same prze­wi­dy­wa­nia wcze­śniej w histo­rii oka­zy­wa­ły się praw­dzi­we. Warto powtó­rzyć powo­dy: Simon pole­ga histo­rycz­nej sile, któ­ra zacho­wy­wa­ła tra­jek­to­rię przez wie­le stu­le­ci.

Oko ewo­lu­owało nie­za­leż­nie oko­ło 40-60 razy w kró­le­stwie zwie­rząt.

Większość metod jest wyko­rzy­sty­wa­nych w życiu przez wię­cej niż jeden orga­nizm i w wię­cej niż jed­nej gro­ma­dzie. Rzadko spo­ty­ka się cechy, któ­re nie są wyko­rzy­sty­wa­ne ponow­nie gdzieś w natu­rze.

Serce i płuca myszy pra­cu­ją szyb­ko w porów­na­niu do sło­nia, ale zarów­no myszy, jak i sło­nie mają taką samą licz­bę ude­rzeń ser­ca i odde­chów w okre­sie życia. Tak, jak­by ssa­kom było przy­pi­sa­nych 1,5 miliar­da ude­rzeń ser­ca.

W, wyda­wałoby się, cha­otycz­nej pro­duk­cji ewo­lu­cji ist­nie­je pew­na skłon­ność do odkry­wa­nia ponow­nie tych samych form i wynaj­do­wa­nia tych samych roz­wią­zań. Prawie tak, jak­by życie mia­ło naka­zy. Jakby „chcia­ło” zma­te­ria­li­zo­wać pew­ne wzor­ce.

Niewiarygodna złożo­ność życia odkry­wa jego wyjąt­ko­wość. Istnieje tyl­ko jed­no życie. Całe obec­ne życie pod­cho­dzi z dłu­giej, nie­prze­rwa­nej linii kopiu­ją­cej jed­ną, sta­ro­żyt­ną czą­stecz­kę, któ­ra dzia­ła­ła wewnątrz jed­nej, pier­wot­nej, dzia­ła­ją­cej komór­ki. Pomimo oka­za­łej róż­no­rod­no­ści życia zale­d­wie powta­rza ono, miliar­dy miliar­dów razy, roz­wią­za­nia, któ­re dzia­ła­ły wcze­śniej.

Alfred Russel Wallace wymyślił taką samą teo­rię ewo­lu­cji, jak Darwin, w mniej wię­cej tym samym cza­sie, oko­ło 150 lat temu. Co dziw­ne, zarów­no Wallace i Darwin wymy­śli­li teo­rię selek­cji natu­ral­nej po prze­czy­ta­niu tej samej książ­ki Thomasa Mathusa na temat wzro­stu licz­by lud­no­ści. Darwin nie opu­bli­ko­wał swo­je­go odkry­cia, dopó­ki nie spro­wo­ko­wa­ło go rów­no­le­głe odkry­cie Wallace’a.

Alexander Bell i Elisha Gray złoży­li poda­nie o opa­ten­to­wa­nie tele­fo­nu tego same­go dnia, 14 lute­go 1876 roku. Nieprawdopodobna jed­no­cze­sność (Gray zło­żył poda­nie trzy godzi­ny wcze­śniej niż Bell).

Plamy słonecz­ne zosta­ły po raz pierw­szy odkry­te nie przez dwóch, lecz czte­rech nie­za­leż­nych obser­wa­to­rów, łącz­nie z Galileuszem, tego same­go roku: 1611. Znamy sze­ściu róż­nych wyna­laz­ców ter­mo­me­tru i trzech wyna­laz­ców igły do iniek­cji pod­skór­nej.

Im bar­dziej pro­mi­nent­ny nauko­wiec, tym większa licz­ba jed­no­cze­snych odkryć, w któ­rych brał udział.

Wielkie odkry­cia nie tyl­ko ponad­prze­ciętnie przy­czy­nia­ją się do licz­by „kolej­nych” kro­ków, ale tak­że bio­rą udział w kro­kach, któ­re mają naj­więk­szy efekt, któ­re natu­ral­nie są dzie­dzi­na­mi badań przy­cią­ga­ją­cych wie­lu innych gra­czy, a przez to są zwie­lo­krot­nio­ne. Jeśli odkry­wa­nie jest lote­rią, naj­więk­si odkryw­cy kupu­ją wie­le kupo­nów.

Cała histo­ria wyna­laz­ków to jeden nie­koń­czą­cy się łań­cuch rów­no­le­głych przy­pad­ków.

Nie ważne, co wyna­laz­cy i twór­cy racjo­nal­nie myślą na temat nie­uchron­no­ści, z doświad­cze­nia wiem, że wszy­scy zacho­wu­ją się tak, jak­by ich wyna­laz­ki czy odkry­cia były nie­uchron­nie jed­no­cze­sne. Każdy twór­ca, wyna­laz­ca i odkryw­ca, któ­re­go pozna­łem, pędzi, by roz­pro­pa­go­wać swo­je pomy­sły, zanim zro­bi to ktoś inny, albo sza­leń­czo spie­szy się, by opa­ten­to­wać je, zanim zro­bi to kon­ku­ren­cja, albo bie­gnie, by ukoń­czyć swo­je arcy­dzie­ło, zanim poja­wi się coś podob­ne­go.

Nathan Myhrvold jest człowie­kiem wszech­stron­nym i seryj­nym wyna­laz­cą, któ­ry kie­dyś kie­ro­wał szyb­kim tem­pem badań w fir­mie Microsoft, ale chciał przy­spie­szyć tem­po inno­wa­cji w innych dzie­dzi­nach poza świa­tem cyfro­wym – takich jak chi­rur­gia, meta­lur­gia lub arche­olo­gia – w któ­rych inno­wa­cje były czę­sto dru­go­rzęd­nym zada­niem. Myhrvold wymy­ślił fabry­kę pomy­słów zwa­ną Intellectual Ventures [przed­się­wzię­cia inte­lek­tu­al­ne]. Myhrvold zatrud­nia inter­dy­scy­pli­nar­ny zespół bar­dzo inte­li­gent­nych inno­wa­to­rów, któ­rzy sia­da­ją i wymy­śla­ją pomy­sły moż­li­we do opa­ten­to­wa­nia. Te eklek­tycz­ne, jed­no- lub dwu­dnio­we zgro­ma­dze­nia gene­ru­ją 1 000 paten­tów rocz­nie.


Gdy pomysł „wisi w powie­trzu” jego wie­le wystą­pień jest nie­unik­nio­ne. Potrzeba tyl­ko wystar­cza­ją­cej licz­by mądrych, płod­nych ludzi, by zacząć je łapać. I oczy­wi­ście wie­lu praw­ni­ków paten­to­wych, by hur­to­wo paten­to­wać, to co wymy­śli­my.

Warsztat inno­wa­cyj­nych pro­to­ty­pów, zwa­ny Applied Minds [umysły sto­so­wa­ne] to kolej­na fabry­ka pomy­słów. Generują tony pomy­słów w inter­dy­scy­pli­nar­nych obsza­rach: bio­in­ży­nie­ria, zabaw­ki, ste­ro­wa­nie kom­pu­te­rem z wyko­rzy­sta­niem widze­nia kom­pu­te­ro­we­go, weso­łe mia­stecz­ka, sta­no­wi­ska dowo­dze­nia dla woj­ska, dia­gno­sty­ka raka i narzę­dzia do two­rze­nia map. Niektóre pomy­sły sprze­da­ją jako pro­ste paten­ty; inne wykań­cza­ją jako maszy­ny lub opro­gra­mo­wa­nie ope­ra­cyj­ne.

„Mogą ist­nieć dzie­siąt­ki tysię­cy ludzi, któ­rzy w tym samym cza­sie wpa­da­ją na pomysł tego same­go wyna­laz­ku.


Jednak mniej niż jed­na oso­ba na dzie­sięć wyobra­ża sobie, jak moż­na go zre­ali­zo­wać.

Z wszyst­kich, któ­rzy wiedzą jak to zro­bić, tyl­ko jed­na oso­ba na dzie­sięć rze­czy­wi­ście ma prze­my­śla­ne prak­tycz­ne szcze­gó­ły i kon­kret­ne roz­wią­za­nia.

Z nich tyl­ko jed­na na dzie­sięć rze­czy­wi­ście będzie pra­co­wać nad pro­jek­tem przez dłu­gi czas.

I wresz­cie zwy­kle tyl­ko jed­na oso­ba z tych wie­lu tysięcy ludzi z pomy­słem spra­wi, że wyna­la­zek zado­mo­wi się w kul­tu­rze.

W naszym labo­ra­to­rium angażuje­my się we wszyst­kie pozio­my odkryć, w spo­dzie­wa­nych pro­por­cjach.”


Gdyby Rowling nie napi­sała „Harry’ego Pottera”, ktoś inny napi­sał­by mniej wię­cej podob­ną histo­rię, ponie­waż tak wie­lu ludzi już stwo­rzy­ło podob­ne frag­men­ty. Jednak książ­ki o Harrym Potterze, te, któ­re mają swo­je wyśmie­ni­cie cha­rak­te­ry­stycz­ne szcze­gó­ły, nie mogły­by być napi­sa­ne przez niko­go inne­go niż Rowling. Nieunikniony jest nie kon­kret­ny geniusz poszcze­gól­nych osób, takich jak Rowling, ale roz­wi­ja­ją­cy się geniusz całe­go tech­nium.

Odkrycia stają się nie­mal nie do unik­nię­cia, gdy gro­ma­dzo­ne są potrzeb­ne rodza­je wie­dzy i narzę­dzi.

Oprócz przyrządów i narzę­dzi, do odkry­cia potrzeb­ne są odpo­wied­nie prze­ko­na­nia, ocze­ki­wa­nia, słow­nic­two, wyja­śnie­nia, know-how, zaso­by, fun­du­sze i doce­nie­nie.

Wyszukana tech­no­lo­gia wpro­wa­dza­na w kra­jach roz­wi­jających się zwy­kle się­ga zwy­kle 5% roz­wo­ju zanim się tra­fia w mar­twy punkt. Nie jest roz­po­wszech­nia­na dalej, dopó­ki star­sze pod­sta­wo­we tech­no­lo­gie nie nad­ro­bią zale­gło­ści.

Kraje, któ­rym nie udało się przy­jąć sta­rych tech­no­lo­gii są w gor­szej sytu­acji, jeśli cho­dzi o przyj­mo­wa­nie nowych.

Postęp wyna­laz­ków to w wie­lu przy­pad­kach marsz w kie­run­kach wska­za­nych przez fizy­kę i che­mię w kolej­no­ści okre­ślo­nej przez zasa­dy zło­żo­no­ści. Można to nazwać impe­ra­ty­wem tech­no­lo­gii.

Obecnie wszyst­kie tech­no­lo­gie są następ­stwem tech­no­lo­gii kom­pu­te­ro­wej.

Prawo Moore’a tak naprawdę mówi o sys­te­mie prze­ko­nań ludzi; to nie pra­wa fizy­ki, cho­dzi o ludz­ką wia­rę, a gdy ludzie w coś wie­rzą, wkła­da­ją w to ener­gię, by to urze­czy­wist­nić.

Ludzie pamięta­ją w nas dowol­nie wybra­ny aspekt. To, jak radzi­my sobie z cią­giem praw­dzi­wych życio­wych wybo­rów wewnątrz kla­tek nasze­go uro­dze­nia i pocho­dze­nia, spra­wia, że jeste­śmy tym, kim jeste­śmy. To o tym ludzie roz­ma­wia­ją, gdy nas nie ma. Nie o moż­li­wo­ściach, lecz o wybo­rach, jakie pod­ję­li­śmy.

Zwykłe rzym­skie wóz­ki były tak skon­stru­owa­ne, by paso­wać sze­ro­ko­ścią do impe­rial­nych rydwa­nów wojen­nych, ponie­waż łatwiej było jechać w kole­inach pozo­sta­wio­nych przez te rydwa­ny. Wymiary rydwa­nów były dopa­so­wa­ne do sze­ro­ko­ści dwóch dużych koni bojo­wych, czy­li 1,44 m. Drogi w roz­le­głym Imperium Rzymskim były budo­wa­ne zgod­nie z tą mia­rą. Gdy rzym­scy legio­ni­ści wkro­czy­li do Brytanii, zbu­do­wa­li dłu­go­dy­stan­so­we dro­gi impe­rial­ne o sze­ro­ko­ści 1,44 m. Gdy Anglicy zaczę­li budo­wać dro­gi tram­wa­jo­we, zasto­so­wa­li taką samą sze­ro­kość, by moż­na było wyko­rzy­stać takie same kon­ne wozy. I gdy zaczę­li budo­wać dro­gi kole­jo­we z wago­na­mi bez koni, sze­ro­kość torów wyno­si­ła oczy­wi­ście 1,44 m. Pracownicy z Wysp Brytyjskich budo­wa­li pierw­sze dro­gi kole­jo­we w obu Amerykach wyko­rzy­stu­jąc takie same narzę­dzia i przy­rzą­dy, do jakich byli przy­zwy­cza­je­ni. Przejdźmy do ame­ry­kań­skie­go pro­mu kosmicz­ne­go, któ­re­go czę­ści były kon­stru­owa­ne w całym kra­ju i zło­żo­ne na Florydzie. Ponieważ część pro­mu z dwo­ma duży­mi sil­ni­ka­mi rakie­to­wy­mi trze­ba było prze­wieźć kole­ją ze sta­nu Utah, a po dro­dze znaj­do­wał się tunel nie­wie­le więk­szy od stan­dar­do­wych torów, sama rakie­ta nie mogła mieć dużo więk­szej śred­ni­cy niż 1,44 m.

Technologia jest kształto­wa­na przez tria­dę sił.

Pierwszym kon­tro­le­rem jest z góry usta­lo­ny roz­wój – cze­go chce tech­no­lo­gia.

Drugim kon­tro­le­rem jest wpływ histo­rii tech­no­lo­gii, cią­że­nie prze­szło­ści, tak jak w przy­pad­ku roz­mia­rów koń­skie­go jarz­ma okre­śla­ją­ce­go roz­miar rakie­ty kosmicz­nej.

Trzecią siłą jest wspól­na wol­na wola spo­łe­czeń­stwa kształ­tu­ją­ca tech­nium, nasze wła­sne wybo­ry.

Im lepiej potra­fi­my prze­wi­dy­wać, tym lepiej jeste­śmy przy­go­to­wa­ni na to, co się wyda­rzy. Jeśli potra­fi­my zauwa­żyć duże sche­ma­ty sta­łych sił, może­my lepiej nauczyć nasze dzie­ci odpo­wied­nich umie­jęt­no­ści potrzeb­nych, żeby pro­spe­ro­wać w świe­cie.

Biologia zmu­sza nasto­lat­ków do podej­mo­wa­nia ryzy­ka w ramach określa­nia wła­snej nie­za­leż­no­ści.

Instynkt samo­za­cho­waw­czy, pra­gnie­nie posia­da­nia, samo­roz­wo­ju to natu­ral­ne sta­ny każde­go żyją­ce­go stwo­rze­nia. Nie potę­pia­my samo­lub­nej natu­ry lwa, koni­ka polne­go czy nas samych.

Każda nowa tech­no­lo­gia two­rzy wię­cej pro­ble­mów niż ich roz­wią­zu­je.

Problemy to odpo­wie­dzi na roz­wiąza­nia.

Większość nowych pro­ble­mów na świe­cie to pro­ble­my stwo­rzo­ne przez poprzed­nie tech­no­lo­gie. Te tech­no­ge­nicz­ne pro­ble­my są dla nas nie­mal nie­wi­docz­ne. Co roku 1,2 milio­na osób ginie w wypad­kach samo­cho­do­wych. Dominujący tech­no­lo­gicz­nie sys­tem trans­por­tu zabi­ja wię­cej ludzi niż rak.

Nie potra­fię wyobra­zić sobie tech­no­lo­gii, któ­ra nie mogła­by być bar­dziej zie­lo­na.

Charakter tech­no­lo­gii jest nie­odzow­nie pro-życio­wy. Musi po pro­stu doro­snąć do tego poten­cja­łu.

Często myli­my jasną wizję przy­szło­ści z krót­ko­ter­mi­no­wo­ścią.

Gdy nowy pro­dukt tech­no­lo­gicz­ny zosta­je wpro­wa­dzo­ny jako opcja, którą moż­na zaak­cep­to­wać lub nie, nie koniecz­nie POZOSTAJE on opcją. W wie­lu przy­pad­kach nowa tech­no­lo­gia zmie­nia spo­łe­czeń­stwo w taki spo­sób, że ludzie w koń­cu są ZMUSZENI, by jej uży­wać.

Z chęcią wybie­ra­my tech­no­lo­gię, z jej wiel­ki­mi defek­ta­mi i oczy­wi­sty­mi szko­da­mi, ponie­waż nie­świa­do­mie bie­rze­my pod uwa­gę jej zale­ty. W roz­wa­ża­niach cał­ko­wi­cie pozba­wio­nych słów zauwa­ża­my uza­leż­nie­nia innych, degra­da­cję śro­do­wi­ska, odwra­ca­nie uwa­gi w naszym życiu, zamie­sza­ne zwią­za­ne z cha­rak­te­rem róż­nych tech­no­lo­gii, a potem sumu­je­my je i porów­nu­je­my z korzy­ścia­mi.


Dobrowolnie je przyj­mu­je­my – i płaci­my cenę.


Sposobem na uka­za­nie pełnych kosz­tów tech­no­lo­gii i wyci­sze­nie szu­mu wokół niej są lep­sze narzę­dzia i pro­ce­sy infor­ma­cyj­ne. Potrzebne nam są takie tech­no­lo­gie, jak auto­mo­ni­to­ro­wa­nie nasze­go użyt­ko­wa­nia w cza­sie rze­czy­wi­stym, jasne dzie­le­nie się pro­ble­ma­mi, głę­bo­ka ana­li­za wyni­ków testów, nie­ustan­ne ponow­ne testy, dokład­ne zapi­sy­wa­nie łań­cu­cha źró­deł w pro­duk­cji i uczci­we bra­nie pod uwa­gę nega­tyw­nych wpły­wów, jak na przy­kład zanie­czysz­cze­nie.

Amisze żyją oko­ło 50 lat za nami. Do tego cza­su, korzy­ści i kosz­ty będą jasne, tech­no­lo­gia sta­bil­na i tania. Mają kry­te­ria, według któ­rych podej­mu­ją wybo­ry: tech­no­lo­gie muszą wzmac­niać rodzi­nę i spo­łecz­ność, i dystan­so­wać ich od świa­ta zewnętrz­ne­go. Ich mot­tem jest „naj­pierw spró­buj­my, a póź­niej, jeśli trze­ba, zre­zy­gnuj­my”.

Leon, nasz przy­ja­ciel, Amisz, mówił o takim samym rów­na­niu: mniej roz­pra­sza­nia, wię­cej satys­fak­cji. Ciągła pomoc w jego spo­łecz­no­ści była ewi­dent­na. Wyobraźmy sobie: sąsie­dzi pła­cą nasze rachun­ki za lecze­nie lub za dar­mo budu­ją nam dom w kil­ka tygo­dni i, co waż­niej­sze, pozwa­la­ją nam robić to samo dla nich. Minimum tech­no­lo­gii, brak obcią­że­nia kul­tu­ro­wy­mi inno­wa­cja­mi, taki­mi jak ubez­pie­cze­nia czy kar­ty kre­dy­to­we, zmu­sza do codzien­ne­go pole­ga­nia na sąsia­dach i przy­ja­cio­łach. Pobyty w szpi­ta­lu są opła­ca­ne przez człon­ków kościo­ła, któ­rzy tak­że regu­lar­nie odwie­dza­ją cho­rych.

Amisze pole­gają na zewnętrz­nym świe­cie z powo­du swo­je­go obec­ne­go spo­so­bu życia. To, że korzy­sta­ją z mini­mal­nej ilo­ści tech­no­lo­gii jest dla nich wybo­rem – jed­nak wybo­rem, któ­ry tech­nium umoż­li­wia. Ich styl życia wpi­su­je się w tech­nium, nie jest poza nim.

Ten pomysł wyda­je się sza­lo­ny poza tech­no­lo­gicz­ną Ameryką. Ta moż­li­wość zre­zy­gno­wa­nia ma sens tyl­ko wte­dy, gdy jest z cze­go rezy­gno­wać.

Przedsiębior­stwo: Początki gene­ra­cji Wired i dłu­go­wło­sej kul­tu­ry kom­pu­te­ro­wej (otwar­te opro­gra­mo­wa­nie UNIX) moż­na odna­leźć w wyrzut­kach kontr­kul­tu­ry lat 70. Jak pamię­ta Steward Brand, hipi­sow­ski zało­ży­ciel kata­lo­gu Whole Earth „»Rób swo­je« łatwo zamie­nić na »Załóż wła­sny biz­nes«”.

Hipisi ode­szli z tego same­go powo­du, dla któ­re­go Thoreau porzu­cił życie w lesie; przy­szli i ode­szli by doświad­czać peł­ni życia. Dobrowolna pro­sto­ta to moż­li­wość, opcja, wybór, któ­re­go powin­no się doświad­czyć przez przy­naj­mniej część życia. Wysoce zale­cam dobro­wol­ne ubó­stwo i mini­ma­lizm jako fan­ta­stycz­ną naukę, nie tyl­ko dla­te­go, że pomo­że nam usta­lić prio­ry­te­ty tech­no­lo­gicz­ne. Zauważyłem, ze naj­peł­niej­szy poten­cjał pro­sto­ty wyma­ga, byśmy roz­wa­ży­li mini­ma­lizm jako jed­ną z wie­lu faz.

Gdy tech­nium eks­plo­du­je nowy­mi możli­wo­ścia­mi, trud­niej jest nam zna­leźć speł­nie­nie. Jak może­my być speł­nie­ni, gdy nie wie­my, co się speł­nia?

Uważam, że dwie róż­ne dro­gi tech­no­lo­gicz­ne­go sty­lu życia – opty­ma­li­za­cja zado­wo­le­nia albo opty­ma­li­za­cja wybo­rów – spro­wa­dza­ją się do bar­dzo róż­nych idei tego, jacy mają być ludzie. Zoptymalizowanie ludz­kie­go zado­wo­le­nia moż­li­we jest tyl­ko wte­dy, gdy wie­rzy­my, że ludz­ka natu­ra jest nie­zmien­na. Potrzeby nie mogą być cał­ko­wi­cie zaspo­ko­jo­ne, jeśli są płyn­ne. Minimaliści utrzy­mu­ją, że ludz­ka natu­ra jest nie­zmien­na.

Technologia to wszyst­ko, co zostało wyna­le­zio­ne po tym, jak się uro­dzi­li­śmy.

Ludzka natu­ra sama w sobie jest bar­dzo pla­stycz­na. Nasza natu­ra nigdy nie była sta­tycz­na.

Genetycznie rzecz biorąc, nasze cia­ła zmie­nia­ją się teraz szyb­ciej niż kie­dy­kol­wiek w cią­gu milio­na lat. Nasze umy­sły zysku­ją nowe oka­blo­wa­nie dzię­ki kul­tu­rze.

Im bar­dziej zaawan­so­wa­na tech­no­lo­gia, tym, ogól­nie rzecz biorąc, łatwiej jest spo­rej licz­bie osób wyobra­zić sobie bycie kimś innym.

Nasz poten­cjał otrzy­mu­je szan­sę dzię­ki pra­cy innych. Rozwijamy się w mia­rę, jak inni roz­wi­ja­ją sie­bie.

Naszą misją jest nie tyl­ko odkry­wa­nie peł­ni samych sie­bie w tech­nium i odna­le­zie­nie peł­nej satys­fak­cji, ale też roz­sze­rze­nie moż­li­wo­ści dla innych. Wspanialsza tech­no­lo­gia samo­lub­nie uwol­ni nasze talen­ty, lecz tak­że nie­sa­mo­lub­nie uwol­ni innych: nasze dzie­ci i wszyst­kie dzie­ci, jakie kie­dy­kol­wiek przyj­dą na świat.

Każdy, kto coś wynaj­du­je, odkry­wa i roz­wi­ja moż­li­wo­ści nie­bez­po­śred­nio będzie roz­wi­jał moż­li­wo­ści dla innych.

Pragnę mini­mum, ponie­waż nauczy­łem się, że mam ogra­ni­czo­ny czas i uwa­gę.

Dylemat tech­nium jest następu­ją­cy: by zmak­sy­ma­li­zo­wać wła­sne zado­wo­le­nie, szu­ka­my mini­mal­nej ilo­ści tech­no­lo­gii w naszym życiu. Jednak, żeby zmak­sy­ma­li­zo­wać zado­wo­le­nie innych musi­my mak­sy­ma­li­zo­wać ilość tech­no­lo­gii na świe­cie. Rzeczywiście, może­my odna­leźć nasze wła­sne mini­mal­ne narzę­dzia tyl­ko wte­dy, gdy inni stwo­rzą mak­sy­mal­ną pulę moż­li­wo­ści, z któ­rej może­my wybie­rać. Dylemat tkwi w tym, jak może­my oso­bi­ście zmi­ni­ma­li­zo­wać rze­czy bli­sko nas, jed­no­cze­śnie pró­bu­jąc je roz­prze­strze­niać glo­bal­nie.

Czy ludz­ki umysł może opa­no­wać to, co stwo­rzył ludz­ki umysł?

Rezygnujemy z większej ilo­ści tech­no­lo­gii niż wybie­ra­my.

Nasze oso­bi­ste nie­przyj­mo­wa­nie jest zwy­kle nie­lo­gicz­ne i bez­sen­sow­ne.

Zakazy wydają się bar­dzo efe­me­rycz­ne. Gdy jeden przed­miot jest zaka­za­ny w jed­nym miej­scu, w innym może pro­spe­ro­wać.

Na glo­bal­nym ryn­ku nicze­go nie można wyeli­mi­no­wać. Gdy w jed­nym miej­scu tech­no­lo­gia zosta­je zabro­nio­na, wycie­ka, by poja­wić się gdzieś indziej na świe­cie.

Młode tech­no­lo­gie czę­sto doświad­cza­ją pora­żek na począt­ku swo­jej karie­ry, zanim póź­niej uda im się zna­leźć lep­sze życie.

Zmiana zawo­du to dla tech­no­lo­gii nor­ma.

Mamy skłon­ność do wyobra­ża­nia sobie, że nowa rzecz lepiej wyko­nu­je sta­rą robo­tę. Dlatego pierw­sze samo­cho­dy nazy­wa­no „bez­kon­ny­mi powo­za­mi”. Pierwsze fil­my były po pro­stu bez­po­śred­ni­mi nagra­nia­mi sztuk teatral­nych. Chwilę zaję­ło nam zda­nie sobie spra­wy z peł­nych moż­li­wo­ści kine­ma­to­gra­fii jako nowe­go medium.

Możemy mieć obse­sję na punk­cie ryzy­ka, któ­re nio­są ze sobą pesty­cy­dy, ale nie na punk­cie ryzy­ka zwią­za­ne­go z żyw­no­ścią orga­nicz­ną.

Ludzie przyjmą tysiąc razy więk­sze ryzy­ko w przy­pad­ku tech­no­lo­gii lub sytu­acji, któ­re są dobro­wol­ne, a nie obo­wiąz­ko­we.

Pewien misjo­narz chciał ulep­szyć pra­co­chłon­ny spo­sób zbie­ra­nia zbo­ża przez chiń­skich chło­pów w swo­jej pro­win­cji. Okoliczni rol­ni­cy ści­na­li łody­gi swe­go rodza­ju mały­mi ręcz­ny­mi noży­ca­mi. Misjonarz spro­wa­dził więc z Ameryki kosę i zade­mon­stro­wał zafa­scy­no­wa­ne­mu tłu­mo­wi jej zwięk­szo­ną pro­duk­tyw­ność. Jednak następ­ne­go ran­ka do misjo­na­rza przy­by­ła dele­ga­cja. „Kosa musi zostać natych­miast znisz­czo­na. Co by się sta­ło, gdy­by wpa­dła w ręce zło­dziei; mogli­by w cią­gu jed­nej nocy ściąć całe pole i zabrać zbio­ry!” Tak więc kosa zosta­ła zaka­za­na, postęp się zatrzy­mał, ponie­waż nie­użyt­kow­ni­cy mogli wyobra­zić sobie moż­li­wy – ale cał­ko­wi­cie nie­praw­do­po­dob­ny – spo­sób, w któ­ry mogła­by znacz­nie zaszko­dzić spo­łe­czeń­stwu.

W podejściu „prze­zor­ny zawsze ubez­pie­czo­ny” ostroż­ność jest krót­ko­wzrocz­na. Mamy skłon­ność do mak­sy­ma­li­zo­wa­nia tyl­ko jed­nej war­to­ści: bez­pie­czeń­stwa. Bezpieczeństwo miaż­dży inno­wa­cje. Najbezpieczniejsze jest robie­nie tego, co dzia­ła i nie pró­bo­wa­nie tego, co mogło­by się nie udać, ponie­waż poraż­ka jest zawsze nie­bez­piecz­na.

Element bez­pie­czeństwa może stać się kolej­ną oka­zją do tego, by coś poszło nie tak. Na przy­kład zwięk­sze­nie licz­by ochro­nia­rzy na lot­ni­sku może zwięk­szyć licz­bę ludzi mają­cych dostęp do naj­waż­niej­szych miejsc, co zmniej­sza bez­pie­czeń­stwo. Zbędne sys­te­my, zwy­kle sta­no­wią­ce zabez­pie­cze­nie, mogą powo­do­wać błę­dy nowe­go rodza­ju.

Najpewniejszym lekar­stwem są szyb­sze, lep­sze bada­nia.

Większa licz­ba prac badaw­czych, wyko­ny­wa­nych otwar­cie przez scep­ty­ków i entu­zja­stów, pozwo­li nam wcze­śniej okre­ślić, czy powin­no się uży­wać danej tech­no­lo­gii.

Gdy kon­sen­sus zosta­nie już osią­gnię­ty, moż­na wpro­wa­dzić roz­sąd­ne regu­la­cje – jak w przy­pad­ku zawar­to­ści oło­wiu w ben­zy­nie, tyto­niu, pasów bez­pie­czeń­stwa i innych regu­lo­wa­nych praw­nie ulep­szeń w spo­łe­czeń­stwie. Jednak w mię­dzy­cza­sie powin­ni­śmy liczyć na nie­pew­ność.

Wprowadzana tech­no­lo­gia musi zostać prze­te­sto­wa­na w akcji i oce­nio­na w cza­sie rze­czy­wi­stym. Innymi sło­wy, ryzy­ko kon­kret­nej tech­no­lo­gii musi być usta­lo­ne w praw­dzi­wym życiu za pomo­cą prób i błę­dów.

Odpowiednią reak­cją na nową ideę powin­no być natych­mia­sto­we jej wypró­bo­wa­nie. I cią­głe pró­by, testo­wa­nie, dopó­ki ist­nie­je.


Zasada pro­ak­cji: uwy­pu­kla tym­cza­sową oce­nę i cią­głe popra­wia­nie – heu­ry­sty­kę, któ­ra pro­wa­dzi nas w oce­nie nowych tech­no­lo­gii.


1. Przewidywanie

Spróbujmy wyobra­zić sobie rów­nie wie­le hor­ro­rów, co chwa­leb­nych momen­tów i jeśli to moż­li­we, prze­wi­dzieć skut­ki zwią­za­ne z wszech­obec­no­ścią; co by się sta­ło, gdy­by wszy­scy mie­li to za dar­mo? Przewidywanie nie powin­no być oce­ną. Celem prze­wi­dy­wa­nia nie jest dokład­ne pro­gno­zo­wa­nie tego, co sta­nie się z tech­no­lo­gią, ponie­waż wszyst­kie dokład­ne pro­gno­zy są nie­pra­wi­dło­we, ale przy­go­to­wa­nie pod­sta­wy do kolej­nych czte­rech kro­ków. To spo­sób na prze­pro­wa­dze­nie pró­by przy­szłych dzia­łań.


2. Ciągła oce­na

Testujemy wszyst­ko przez cały czas, a nie tyl­ko raz.


3. Nadawanie prio­ry­te­tów ryzy­ka


4. Szybka napra­wa szkód

Założe­nie, że każ­da tech­no­lo­gia będzie powo­do­wać pro­ble­my, powin­no być czę­ścią pro­ce­su jej two­rze­nia.


5. Niezakazywanie i prze­kie­ro­wy­wa­nie zaka­zów, i odstąpie­nie od nie­pew­nych tech­no­lo­gii nie dzia­ła. Zamiast tego nale­ży zna­leźć im nowe zada­nie. Technologia może odgry­wać róż­ne role w spo­łe­czeń­stwie. Może mieć wię­cej niż jed­ną for­mu­łę. Może mieć róż­ne usta­wie­nia domyśl­ne.


Mamy wybór co do tego, jak trak­tu­je­my nasze dzieło, gdzie je umiesz­cza­my, i jak kształ­tu­je­my je za pomo­cą war­to­ści. Najbardziej pomoc­ną meta­fo­rą zro­zu­mie­nia tech­no­lo­gii może być trak­to­wa­nie ludzi jak rodzi­ców tech­no­lo­gicz­nych dzie­ci.

Możemy kształ­to­wać for­mu­łę tech­no­lo­gii tyl­ko poprzez anga­żo­wa­nie się w nią, przez ujarz­mie­nie jej jak dzi­kie­go konia. To ozna­cza przy­ję­cie tych tech­no­lo­gii już teraz. By je stwo­rzyć, musi­my je roz­krę­cić, wypró­bo­wać.


Sympatyczna mani­fe­sta­cja tech­no­lo­gii ofe­ru­je:

Kooperację. Promuje współ­pra­cę pomię­dzy ludź­mi i insty­tu­cja­mi.

Przezroczystość. Jej posia­da­cze i począt­ki są jasne. Jej dzia­ła­nie jest zro­zu­mia­łe dla ludzi nie będą­cych eks­per­ta­mi.

Decentralizację. Jej posia­da­cze, pro­duk­cja i kon­tro­la są roz­dzie­lo­ne. Nie jest zmo­no­po­li­zo­wa­na przez pro­fe­sjo­nal­ną eli­tę.

Elastyczność. Użytkownikom jest łatwo zmie­niać, dosto­so­wy­wać, ulep­szać i badać jej sed­no. Poszczególne oso­by mogą z niej korzy­stać albo zre­zy­gno­wać.

Zbędność. Nie jest jedy­nym roz­wią­za­niem, nie ma mono­po­lu, ale jest jed­ną z kil­ku opcji.

Efektywność. Minimalizuje wpływ na eko­sys­te­my. Ma dużą wydaj­ność w sto­sun­ku do ener­gii i mate­ria­łów, i jest łatwe do ponow­ne­go wyko­rzy­sta­nia.


Technologia chce tego, cze­go chce życie:

Zwiększe­nia wydaj­no­ści,

Zwiększe­nia moż­li­wo­ści,

Zwiększe­nia czę­sto­tli­wo­ści powsta­wa­nia,

Zwiększe­nia zło­żo­no­ści,

Zwiększe­nia róż­no­rod­no­ści,

Zwiększe­nia spe­cja­li­za­cji,

Zwiększe­nia wszech­obec­no­ści,

Zwiększe­nia wol­no­ści,

Zwiększe­nia wza­jem­no­ści,

Zwiększe­nia pięk­na,

Zwiększe­nia świa­do­mo­ści,

Zwiększe­nia struk­tu­ry,

Zwiększe­nia moż­li­wo­ści ewo­lu­cji.

Ta lista egzo­tro­picz­nych tren­dów służy jako swe­go rodza­ju lista kon­tro­l­na, któ­ra poma­ga nam oce­nić nowe tech­no­lo­gie i prze­wi­dzieć ich roz­wój. Może nas kie­ro­wać w ich kie­ro­wa­niu.


Te ten­den­cje są jak siła gra­wi­ta­cji dzia­ła­ją­ca na wodę. Woda „chce” wypły­nąć na dnie tamy. Nieuniknione jest to, że któ­re­goś dnia woda rze­czy­wi­ście wypły­nie – nawet jeśli tama może wytrzy­mać przez stu­le­cia.

Nie ist­nieją ogra­ni­cze­nia okre­śla­ją­ce naj­bar­dziej zło­żo­ne rze­czy, jakie będzie­my two­rzyć. Będziemy osza­ła­miać samych sie­bie nową zło­żo­no­ścią w wie­lu dzie­dzi­nach. To bar­dziej skom­pli­ku­je nasze życie, ale przy­sto­su­je­my się do tego. Nie ma powro­tu. Tę zło­żo­ność scho­wa­my za pięk­nym, „pro­stym” inter­fej­sem, ele­ganc­kim jak okrą­gła poma­rań­cza. Jednak pod skór­ką nasze rze­czy będą bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne niż komór­ki i bio­che­mia poma­rań­czy. By nadą­żać za tym pro­ce­sem kom­pli­ko­wa­nia, bar­dziej zło­żo­ny będzie nasz język, pra­wo podat­ko­we, biu­ro­kra­cja rzą­do­wa, media infor­ma­cyj­ne i codzien­ne życie. Na tę ten­den­cję może­my liczyć. Długa dro­ga do zło­żo­no­ści roz­po­czę­ła się przed ewo­lu­cją, pra­co­wa­ła przez miliar­dy lat ist­nie­nia życia, a teraz kon­ty­nu­uje swe dzia­ła­nie w tech­nium.

Zbyt wie­le możli­wo­ści wybo­ru może wywo­ły­wać żal, jed­nak „brak wybo­ru” to dużo gor­sza sytu­acja. Cywilizacja to sta­łe odcho­dze­nie od „bra­ku wybo­ru”. Jak zawsze, roz­wią­za­niem pro­ble­mów, któ­rych przy­spa­rza tech­no­lo­gia, jak wła­śnie przy­tła­cza­ją­ca róż­no­rod­ność wybo­rów, są lep­sze tech­no­lo­gie. Rozwiązaniem ultra róż­no­rod­no­ści będą tech­no­lo­gie poma­ga­ją­ce w wybo­rze. Te lep­sze narzę­dzia będą poma­gać ludziom w podej­mo­wa­niu wybo­rów wśród osza­ła­mia­ją­cej licz­by moż­li­wo­ści.


Dokąd podró­żu­ją boga­ci ludzie? Do miejsc, któ­re są inne (Bali).

Jakie jadłodaj­nie przy­cią­ga­ją klien­tów? Takie, któ­re mają cha­rak­te­ry­stycz­ne, wyróż­nia­ją­ce się cechy.

Jakie pro­duk­ty sprze­dają się na świa­to­wym ryn­ku? Takie, dzię­ki któ­rym myśli­my ina­czej.


Różni­ce kul­tu­ro­we, któ­re dobrze pro­spe­ru­ją bez odosob­nie­nia (nawet, jeśli się z nie­go zro­dzi­ły) będą mia­ły coraz więk­szą war­tość w mia­rę, jak świat będzie sta­wał się coraz bar­dziej ustan­da­ry­zo­wa­ny.

Przyjmujemy nowe tech­no­lo­gie głów­nie z powo­du tego, co dla nas robią, ale po czę­ści też z powo­du tego, co dla nas zna­czą. Często nie chce­my przy­jąć nowej tech­no­lo­gii z tego same­go powo­du: ponie­waż uni­ka­nie jej wzmac­nia lub kształ­tu­je naszą toż­sa­mość.


########## 10 uni­wer­sal­nych ten­den­cji posu­wających nas do przo­du:


### ZŁOŻONOŚĆ

Spory wzrost złożo­no­ści przez wszyst­kie epo­ki ewo­lu­cji.


### RÓŻNORODNOŚĆ

Różno­rod­ność wszech­świa­ta rośnie się od począt­ku świa­ta.


### SPECJALIZACJA

Ewolucja prze­su­wa się od ogó­łu do szcze­gó­łu.

Kolejność od ogó­łu do szcze­gó­łu jest praw­dzi­wa w przy­pad­ku więk­szo­ści tech­no­lo­gii.

Dziś ist­nie­ją set­ki wyspe­cja­li­zo­wa­nych apa­ra­tów foto­gra­ficz­nych, łącz­nie z taki­mi, któ­rych moż­na uży­wać głę­bo­ko pod wodą, zapro­jek­to­wa­nych do uży­wa­nia w próż­ni kosmicz­nej i tych, któ­re robią zdję­cia w pod­czer­wie­ni lub ultra­fio­le­cie.

W chwi­li obec­nej kom­pu­te­ry wydają się zmie­rzać w prze­ciw­nym kie­run­ku, by stać się urzą­dze­nia­mi bar­dziej nada­ją­cy­mi się do wszyst­kie­go, w mia­rę jak zysku­ją coraz wię­cej funk­cji.

Ta zbieżność jest tym­cza­so­wa. Wciąż znaj­du­je­my się w począt­ko­wym sta­dium kom­pu­te­ry­za­cji – albo raczej inte­li­gen­cja­cji. Wszędzie, gdzie obec­nie sto­su­je­my oso­bi­stą inte­li­gen­cję (inny­mi sło­wy, wszę­dzie, gdzie pra­cu­je­my i bawi­my się) w szyb­kim tem­pie wpro­wa­dza­my rów­nież sztucz­ną i zbio­ro­wą inte­li­gen­cję i szyb­ko odna­wia­my nasze narzę­dzia i ocze­ki­wa­nia. Zinteligencjowaliśmy mię­dzy inny­mi księ­go­wość, foto­gra­fię, tra­ding, meta­lur­gię maszyn i pilo­to­wa­nie samo­lo­tów. Jesteśmy o krok od skom­pu­te­ry­zo­wa­nia pro­wa­dze­nia samo­cho­dów, dia­gnoz medycz­nych i rozu­mie­nia mowy. W naszym pędzie do inte­li­gen­cja­cji na wiel­ką ska­lę, naj­pierw zasto­so­wa­li­śmy mały, wie­lo­za­da­nio­wy kom­pu­ter oso­bi­sty, z maso­wo pro­du­ko­wa­nym móżdż­kiem, śred­niej wiel­ko­ści ekra­nem i dostę­pem do Internetu. Wszystkie codzien­ne zada­nia uzy­sku­ją więc to samo narzę­dzie. Do ukoń­cze­nia pro­ce­su wpro­wa­dza­nia inte­li­gen­cji do wszyst­kich zawo­dów będzie­my praw­do­po­dob­nie potrze­bo­wać kolej­nej deka­dy. Dziś brzmi to głu­pio, ale wpro­wa­dzi­my sztucz­ną inte­li­gen­cję do młot­ków, nici den­ty­stycz­nych, pod­no­śni­ków widło­wych, ste­to­sko­pów i patel­ni. Wszystkie te narzę­dzia uzy­ska­ją nowe moce dzię­ki dzie­le­niu uni­wer­sal­nej inte­li­gen­cji sie­ci. Ale w mia­rę, jak ich nowo wzmoc­nio­ne role sta­ną się jasne, narzę­dzia będą się spe­cja­li­zo­wać. Pierwsze prze­ja­wy może­my zoba­czyć w takich urzą­dze­niach jak iPhone, Kindle, Wii, table­ty i net­bo­oki.

Gracze chcą jak naj­mniej­sze­go opóź­nie­nia; czy­tel­ni­cy chcą mak­sy­mal­nej czy­tel­no­ści; tury­ści chcą wodosz­czel­no­ści; dzie­ci chcą nie­znisz­czal­no­ści.

Możemy pro­gno­zo­wać przy­szłość nie­mal każ­de­go dzia­ła­ją­ce­go dzi­siaj wyna­laz­ku, wyobra­ża­jąc sobie jego ewo­lu­cję w kie­run­ku wie­lu wyspe­cja­li­zo­wa­nych zasto­so­wań. Technologia rodzi się w ogól­no­ści i dora­sta do spe­cja­li­za­cji.


### WSZECHOBECNOŚĆ

Konsekwencją samo­re­pro­duk­cji w życiu, a tak­że w tech­nium, jest wewnętrz­ne dąże­nie do cią­głej obec­no­ści. Gdyby tyl­ko mia­ły moż­li­wość, mle­cze, szo­py czy mrów­ki ogni­ste roz­mna­ża­ły­by się, dopó­ki nie zaję­ły­by całej Ziemi. Ewolucja wypo­sa­ża roz­mna­ża­ją­ce się orga­ni­zmy w spo­so­by na roz­prze­strze­nia­nie się bez wzglę­du na ogra­ni­cze­nia.

Na liście nie­mal wszech­obec­nych tech­no­lo­gii znaj­du­je się tka­ni­na baweł­nia­na, żela­zne ostrza, pla­sti­ko­we butel­ki, papier, sygna­ły radio­we. Tych pięć tech­no­lo­gicz­nych gatun­ków znaj­du­je się dziś w zasię­gu nie­mal każ­de­go żyją­ce­go czło­wie­ka.

Wszechobecność zmie­nia wszyst­ko

Tysiąc cią­gle włą­czo­nych kamer chro­ni cen­trum mia­sta przed kie­szon­kow­ca­mi, łapie prze­jeż­dża­ją­cych na czer­wo­nym świe­tle i nagry­wa nie­pra­wi­dło­we zacho­wa­nie poli­cji. Miliard cią­gle włą­czo­nych kamer słu­ży spo­łe­czeń­stwu do moni­to­ro­wa­nia i pamię­ta­nia, prze­ka­zu­je zada­nia świad­ków naocz­nych ama­to­rom, restruk­tu­ry­zu­je poję­cie „ja” i zmniej­sza auto­ry­tet władz.

Wszechobecna tech­no­lo­gia zwy­kle zni­ka.

Silnik elek­trycz­ny stał się wszech­obec­ny i nie­wi­docz­ny. W domach nie ma już jed­ne­go sil­ni­ka; są ich dzie­siąt­ki i każ­dy z nich jest nie­mal nie­wi­docz­ny. Nie są już samo­dziel­ny­mi urzą­dze­nia­mi, ale inte­gral­ny­mi czę­ścia­mi wie­lu urzą­dzeń.

Papieru i bawełnia­nych ubrań nie trak­tu­je­my jak tech­no­lo­gii z powo­du ich wszech­obec­no­ści.

To, co mamy i to, co będzie­my mieć póź­niej: to, co mamy finan­su­je to, co będzie­my mieć póź­niej. Czyż nie powin­no być tak, że boga­ci finan­su­ją roz­wój taniej tech­no­lo­gii dla bied­nych?

To samo powie­działbym na temat sekwen­cjo­no­wa­nia DNA, nawi­ga­cji GPS, tanich pane­li sło­necz­nych, elek­trycz­nych samo­cho­dów czy nawet żywie­nia. Nie mar­tw­my się o tych, któ­rzy nie mają wła­sne­go kabla świa­tło­wo­do­we­go w szko­le; mar­tw­my się o to, co się sta­nie, gdy każ­dy będzie go miał. Byliśmy tak sku­pie­ni na tych, któ­rzy nie mie­li wystar­cza­ją­co dużo jedze­nia, że nie zwra­ca­li­śmy uwa­gi na to, co się dzie­je, gdy wszy­scy mają go pod dostat­kiem.


### WOLNOŚĆ

Gdy poja­wia się ewo­lu­cja, rośnie licz­ba moż­li­wo­ści wybo­ru.

Do dziś nie uda­ło nam się wyna­leźć cze­goś, o czym mogli­by­śmy powie­dzieć, że jest „wystar­cza­ją­co inte­li­gent­ne”.

Im bar­dziej potężna tech­no­lo­gia, tym więk­szą zapew­nia wol­ność.


### WZAJEMNOŚĆ

W miarę, jak życie ewo­lu­uje, sta­je się coraz bar­dziej zależ­ne od inne­go życia.

Każdy orga­nizm, któ­ry stwa­rza sobie dobrą niszę, two­rzy tak­że poten­cjal­ne nisze dla innych gatun­ków.

Większa ten­den­cja wśród orga­ni­zmów do łącze­nia się w spo­łecz­no­ści jest sta­bi­li­zu­ją­cą zapad­ką w kole zęba­tym ewo­lu­cji.

Większość cię­ża­ró­wek, pocią­gów i samo­lo­tów nie prze­wo­zi ludzi, ale ładun­ki. Większość ogrze­wa­nia i chło­dze­nia nie jest sto­so­wa­ne dla ludzi, ale dla innych rze­czy.

Technium wyko­rzy­stu­je tyl­ko jedną czwar­tą ener­gii dla ludz­kiej wygo­dy, jedze­nia i podró­ży; resz­ta ener­gii jest pro­du­ko­wa­na przez tech­no­lo­gię dla tech­no­lo­gii.

Przez kolej­ne 10-20 lat, społecz­no­ścio­we aspek­ty tech­nium będą jed­ny­mi z naj­waż­niej­szych wyda­rzeń naszej kul­tu­ry.

Obecnie wyko­rzy­stu­je­my tech­no­lo­gie do wspól­ne­go two­rze­nia ency­klo­pe­dii, agen­cji infor­ma­cyj­nych, archi­wów fil­mo­wych i opro­gra­mo­wa­nia, w gru­pach, któ­re prze­kra­czają gra­ni­ce kon­ty­nen­tów. Czy w ten sam spo­sób może­my budo­wać mosty, uni­wer­sy­te­ty i czar­te­ro­we mia­sta? Każdego dnia w cią­gu minio­ne­go stu­le­cia ktoś pytał „Czy jest coś, cze­go nie może zro­bić wol­ny rynek?”. Wzięliśmy dłu­gą listę pro­ble­mów, któ­re, wyda­wa­ło­by się, wyma­ga­ły racjo­nal­ne­go pla­no­wa­nia lub wzor­co­we­go rzą­du i zamiast tego zasto­so­wa­li­śmy zdu­mie­wa­ją­co potęż­ny wyna­la­zek logi­ki ryn­ko­wej. W więk­szo­ści przy­pad­ków roz­wią­za­nie ryn­ko­we spraw­dza­ło się znacz­nie lepiej. Większość dobro­by­tu w ostat­nich deka­dach uzy­ska­no dzię­ki uwol­nie­niu w tech­nium sił ryn­ko­wych. Teraz pró­bu­je­my doko­nać tego same­go w przy­pad­ku nowych tech­no­lo­gii zwią­za­nych ze współ­pra­cą, zasto­so­wać te tech­ni­ki w rosną­cej liście życzeń – i, od cza­su do cza­su, w pro­ble­mach, któ­rych nie potra­fił roz­wią­zać wol­ny rynek – żeby zoba­czyć, czy się spraw­dzą. Zadajemy sobie pyta­nie „Czy jest coś, cze­go nie może zro­bić tech­no­lo­gicz­na wza­jem­ność?”.

Za każdym razem, gdy coś ponow­nie wynaj­du­je­my, nada­je­my tej rze­czy jesz­cze więk­szą wza­jem­ność.


### PIĘKNO

Większość roz­wi­nię­tych rze­czy jest pięk­nych, a więk­szość pięk­nych rze­czy jest wyso­ce roz­wi­nię­tych.

Wiele wie­ków temu kil­ka pierw­szych wer­sji mia­sta Londyn było uwa­ża­nych za ohyd­ne brzy­dac­two. Jednak przez wie­le poko­leń każ­dy frag­ment zabu­do­wy Londynu był testo­wa­ny przez codzien­ne użyt­ko­wa­nie. Te par­ki i uli­ce, któ­re speł­nia­ły swo­je role, zosta­wa­ły; te, któ­re się nie spraw­dza­ły, były nisz­czo­ne.

Miejsca, któ­re są naj­bar­dziej zna­ne ze swo­je­go pięk­na (Wenecja, Kyoto, Isfahan) uka­zu­ją prze­ci­na­ją­ce się war­stwy cza­su.

Podczas gdy nasze laic­kie umysły nie potra­fią odgad­nąć dla­cze­go tak się dzie­je, inter­pre­tu­je­my tę ska­mie­nia­łą naukę jako pięk­no. Mniej tutaj cho­dzi o gład­kie linie, a wię­cej o gład­ką kon­ty­nu­ację doświad­cze­nia. Atrakcyjne nożycz­ki, pięk­ny mło­tek i prze­ślicz­ny samo­chód – wszyst­ko to nie­sie w swo­jej for­mie mądrość swo­ich przod­ków.

Sieć pach­nie jak życie. Wie tak wie­le. Rozpościera swo­je pną­cza powią­zań we wszyst­kim i wszę­dzie.

Technologia nie chce być tyl­ko funk­cjo­nal­na. Chce stać się sztu­ką, być pięk­na i „bez­u­ży­tecz­na”.

Palenie świe­czek jest obec­nie zna­kiem luk­su­so­wej bez­u­ży­tecz­no­ści.


### ŚWIADOMOŚĆ

Miodowody, pta­ki z Kenii, przy­ciąga­ją ludzi do gniazd dzi­kich psz­czół, tak by pta­ki mogły poży­wić się tym, co zosta­nie, gdy ludzie zabio­rą miód; według orni­to­lo­gów mio­do­wo­dy cza­sa­mi „oszu­ku­ją” zbie­ra­czy mio­du co do rze­czy­wi­stej odle­gło­ści od leśne­go gniaz­da, jeśli znaj­du­je się w odle­gło­ści więk­szej niż dwa kilo­me­try, żeby ich nie znie­chę­cać.

Ludzie popełnia­ją szo­wi­ni­stycz­ny błąd wobec każ­de­go rodza­ju inte­li­gen­cji, uwa­ża­jąc, że nie dokład­nie odzwier­cie­dla ona naszą. Jeśli sztucz­ny umysł nie zacho­wu­je się dokład­nie tak, jak ludz­ki, nie będzie­my go uwa­żać go za inte­li­gent­ny.

Odkryjmy pełną róż­no­rod­ność inte­li­gen­cji. Każdy typ myśle­nia, bez wzglę­du na to, w jak wiel­kiej jest ska­li, może być zro­zu­mia­ny tyl­ko w ogra­ni­czo­nym stop­niu. Wszechświat jest tak olbrzy­mi, tak roz­le­gły w swo­ich tajem­ni­cach, że do jego zro­zu­mie­nia potrzeb­ny jest każ­dy moż­li­wy rodzaj umy­słu. Zadaniem tech­nium jest wyna­le­zie­nie milio­na lub miliar­da moż­li­wo­ści rozu­mie­nia.


==


Nauka jest zapro­jek­to­wa­na tak, by zwiększać porzą­dek i orga­ni­za­cję wie­dzy, któ­rą zdo­by­wa­my na temat świa­ta. Nauka two­rzy „narzę­dzia” – tech­ni­ki i meto­dy – któ­re mani­pu­lu­ją infor­ma­cja­mi w taki spo­sób, by mogły być testo­wa­ne, porów­ny­wa­ne, zapi­sa­ne i ponow­nie przy­wo­ła­ne w upo­rząd­ko­wa­ny spo­sób, i odwo­ły­wa­ne do innej wie­dzy. „Prawda” to tak napraw­dę jedy­nie oce­na tego, jak moż­na budo­wać nowe teo­rie na pod­sta­wie kon­kret­nych fak­tów, jak moż­na je roz­wi­jać i łączyć ze sobą.

Typowe odkry­cie nauko­we w dzi­siej­szych cza­sach pole­ga na fak­tach i dających się oba­lić hipo­te­zach; jest testo­wa­ne w powta­rzal­nych, kon­tro­lo­wa­nych eks­pe­ry­men­tach, z uży­ciem pla­ce­bo i podwój­nie śle­pych prób; jest opi­sy­wa­ne w maga­zy­nach eks­perc­kich i indek­so­wa­ne w biblio­te­ce z podob­ny­mi donie­sie­nia­mi.

Technologia to to, jak ludz­ki umysł odkry­wa prze­strzeń moż­li­wo­ści i zmie­nia meto­dy poszu­ki­wa­nia roz­wią­zań.

Technologia przy­niosła w cią­gu 100 lat tyle zmian na zie­mi, ilu doświad­czy­ło życie w cią­gu ostat­nich miliar­dów lat.

Kultura popu­lar­na niesłusz­nie sku­pia się na gwiaz­dor­stwie, będą­cym udo­wod­nio­ną gwa­ran­cją suk­ce­su. W rze­czy­wi­sto­ści pro­mi­nent­ne pozy­cje i gwiaz­dor­stwo mogą być wię­zie­niem, kafta­nem bez­pie­czeń­stwa, okre­śla­nym przez to, w czym inni osią­gnę­li suk­ces. Idealnie było­by, gdy­byś kon­cep­cja mistrzo­stwa była dopa­so­wa­na spe­cjal­nie dla każ­de­go czło­wie­ka.

Nauczyłem się szu­kać mini­mal­nej ilo­ści tech­no­lo­gii dla sie­bie, któ­ra stwo­rzy mak­sy­mal­ną ilość wybo­rów dla mnie i innych.

Zawsze powin­niśmy dzia­łać tak, by zwięk­szyć licz­bę wybo­rów.

Ta zasa­da nigdy nie zawo­dzi.

W każdej grze powin­ni­śmy zwięk­szać ilość swo­ich moż­li­wo­ści.