NAJWAŻNIEJSZE
NOTATKI Z KSIĄŻKI:
Spraw by ludzie Cię słuchali.
Autor: Confessions of a Public SpeakerScott Berkun
NAJWAŻNIEJSZE
NOTATKI Z KSIĄŻKI:
Autor: Confessions of a Public SpeakerScott Berkun
To najlepsza książka o wystąpieniach publicznych jaka kiedykolwiek została wydana. Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto się tym zajmuje. Wspaniałe, konkretne porady i osobiste opowieści.
To wspaniały sposób na życie, otrzymywanie pieniędzy za myślenie, uczenie się i wymianę pomysłów.
Moim celem jest sprawdzenie, jak długo będę w stanie prowadzić niezależne życie wyłącznie dzięki temu, co piszę i co mówię.
Jeśli kocha się idee, mówienie i pisanie to naturalne konsekwencje. Znamy historie wielkich myślicieli, ponieważ przemawiali albo pisali.
Mam nadzieję, że pewnego dnia będę wielkim myślicielem i wiem, że doprowadzi mnie tam przemawianie i pisanie.
Wyrażanie idei jest często jedynym sposobem na zrozumienie, czym one są, i dowiedzenia się, co tak naprawdę myślimy.
Wyrażanie się pozwala na naukę dzięki krytyce innych, a ja cieszę się, że wyszedłem na głupca, jeśli w zamian nauczę się czegoś, czego nie nauczyłbym się w żaden inny sposób. Fascynuje mnie wiele pomysłów z przeróżnych dziedzin i chciałbym pisać i mówić o każdym z nich. Jestem szalenie wdzięczny, że mogę utrzymywać się z tego, że jestem przekaźnikiem idei. Mam nadzieję, że będę w stanie robić to przez resztę mojego życia.
Wystąpienia publiczne to forma wyrażania siebie. Trzeba w tym uwzględnić temat, a wybór tematu określa nas lepiej niż faktyczna mowa. Ja jednak mówię o tych rzeczach, o których piszę, to znaczy w sumie o wszystkim. Nazywanie mnie myślicielem – wolnym strzelcem (bez względu na to, jak próżne może się to wydawać) jest bardzo trafne.
Gdy ma miejsce jakaś katastrofa, coś wybucha albo potykam się i upadam, uzyskuję od słuchaczy większą uwagę niż miałem 30 sekund temu. I jeśli nie dbam zbytnio o moją katastrofę mogę wykorzystać przyciągniętą w ten sposób uwagę i zrobić z nią coś dobrego – cokolwiek powiem zaraz po niej, publiczność z pewnością zapamięta.
Jeśli chcemy być w czymś dobrzy, pierwszą rzeczą, która powinna się ulotnić, jest koncepcja perfekcji.
Obsesja na punkcie perfekcji powstrzymuje nasz rozwój. Przestajemy podejmować ryzyko, co oznacza, że przestajemy się uczyć. Nie chcę być idealny. Chce być przydatny.
Pozwolono mi mówić przez 10 minut, a ponieważ przeciętnie wypowiadamy 2-3 słowa na sekundę, potrzebne nam jest zaledwie 1 500 słów materiałów (600 sekund x 2.5 słowa na sekundę).
Rzeczy, na punkcie których mówcy mają obsesje to zupełne przeciwieństwo tego, na czym zależy publiczności. Oni chcą, by ich zabawiać. Chcą się uczyć. I przede wszystkim, chcą by poszło nam dobrze.
Błędy, które popełniamy, zanim jeszcze wypowiemy jakieś słowo, a które mają duże znaczenie. To między innymi…
* brak interesującej opinii,
* niejasne myślenie o swoim przesłaniu,
* nie planowanie sposobów na uświadomienie tego przesłania publiczności.
To błędy, które mają znaczenie. Jeśli potrafimy ustalić, jak je naprawić, nic więcej nie ma znaczenia.
Strach skupia uwagę. Wszystkie fajne, interesujące rzeczy w życiu niosą ze sobą obawy.
Wszystkie dobre rzeczy niosą ze sobą możliwość porażki.
Ćwiczenie: stań przy biurku, wyobraź sobie publiczność wokół siebie i przemawiaj dokładnie tak, jakby to było naprawdę.
Jednak nie ćwicz po to, by być mistrzem, i nie ucz się na pamięć. Gdybym zrobił jedno lub drugie, brzmiałbym jak robot albo, co gorsza, jak osoba, która bardzo mocno próbuje powiedzieć coś w dokładnym, określonym, całkowicie nienaturalnym stylu, który da się wyczuć na kilometr. Mam zamiar po prostu znać moje materiały na tyle dobrze, by bardzo dobrze się z nimi czuć. Celem jest pewność siebie, nie perfekcja.
Czy mogę sprawić, że to zadziała, jeśli spróbuję ponownie?
Czy ten lub poprzedni slajd potrzebuje zmian?
Czy fotografia i historia mogłyby zastąpić ten cały tekst?
Czy istnieje lepsze wprowadzenie z poprzedniego punktu do tego?
Czy stan rzeczy się poprawi, jeśli po prostu zupełnie wyrzucę ten punkt/slajd/pomysł?
Powtarzam ten proces dopóki nie przejdę przez całą mowę, nie popełniając większych błędów.
Chcę, żeby moje ciało było tak zrelaksowane, jak to tylko możliwe i spalam sporo energii fizycznej wcześniej w ciągu dnia. Zawsze idę na siłownię rankiem w dniu przemówienia z zamiarem uwolnienia dodatkowej, nerwowej energii, zanim wejdę na scenę.
Dla celów prywatnych – powiedzmy, gdy Google lub Ferrari organizuje dla swoich pracowników coroczne wydarzenie – ile jest wart mówca, który sprawiłby, że pracownicy staliby się nieco mądrzejsi, lepsi lub bardziej zmotywowani, gdy powrócą do pracy?
Idealnym pomieszczeniem na wykład jest teatr.
Zapytajmy ludzi, czy nie jest im zbyt zimno lub zbyt gorąco, a później poprośmy organizatorów przez mikrofon, by coś z tym zrobili (nawet, jeśli nie mogą nic z tym zrobić, warto być jedynym mówcą, który przejmuje się tym, jak czuje się publiczność).
Wysłuchajmy poprzedniego mówcy. Czasem w poprzednim przemówieniu usłyszymy żart lub komentarz, który możemy podchwycić, albo którego możemy chcieć uniknąć, wiedząc, że był wykorzystany wcześniej.
Paranoja generuje uderzająco duże prawdopodobieństwo, że stworzymy to, czego się obawiamy, a to podtrzymując paranoję.
Jeśli chcę, by publiczność dobrze się bawiła, to sam muszę się dobre bawić. Jeśli chcę, by się śmiali, sam muszę się śmiać. Jednak muszę to zrobić w taki sposób, by mogli nawiązać ze mną kontakt, co jest trudne do wykonania. Pijany toast na weselu jest często świetną zabawą dla wykonującego go, ale dla wszystkich innych jest żałosny. Jednak wspaniali mówcy potrafią nawiązywać kontakt, dzieląc się autentyczną częścią samych siebie, by stworzyć wyjątkowe, pozytywne doświadczenie dla publiczności.
Nigdy nie twierdziłem, że mam nowy pomysł. Zajmuję się oczywistościami. Prezentuję, powtarzam i gloryfikuję oczywistości – ponieważ oczywistości to coś, co trzeba ludziom powiedzieć.
Największą potrzebą ludzi jest wiedza na temat tego, jak obchodzić się z innymi; powinno im to przychodzić naturalnie, ale tak nie jest. – (Dale Carnegie)
Problemem większości złych prezentacji, które widuje, nie jest przemawianie, slajdy, wygląd czy jakakolwiek z rzeczy, na punkcie których ludzie mają obsesje. Jest nim natomiast brak myślenia.
Wszystkie dobre wystąpienia publiczne opierają się na dobrym myśleniu.
Przekształćmy wstępny zestaw pomysłów w jasne punkty.
Gdy planujemy swoje przemówienie, zacznijmy od spełnienia poniższych warunków. Ludzie przychodzą, ponieważ:
Chcą się czegoś nauczyć.
Chcą być zainspirowani.
Mają nadzieję, że ich zabawimy.
Mają potrzeby, które chcą, byśmy zaspokoili.
Pragną poznać ludzi, którzy też są zainteresowani tematem.
Szukają pozytywnych doświadczeń, którymi mogą podzielić się z innymi.
Są zmuszeni, by tam być, przez swoich szefów, rodziców, wykładowców lub współmałżonków.
Gdy 100 ludzi słucha nas przez godzinę, daje to 100 godzin czasu ludzi, który ludzie poświęcają temu, co mamy do powiedzenia. Jeśli nie możemy spędzić 5 do 10 godzin na przygotowaniach, ulepszając swój przekaz tak, by jak najlepiej dopasować się do ich potrzeb, to co to mówi o naszym szacunku do czasu publiczności.
TYTUŁ
W tytule zajmijmy silne stanowisko. Wszystkie przemówienia i prezentacje mają punkt widzenia, a my powinniśmy wiedzieć jaki jest nasz.
Zacznijmy od mocnego tytułu. Tytuły przyciągają bardzo niewiele uwagi, jednak zawsze są to pierwsze słowa na slajdach. I jeśli przemawiamy na spotkaniu lub konferencji, od tego zależy to, czy ludzie będą chcieli wybrać się na naszą prezentację.
Jeśli zatytułuję ją „Kreatywność dla początkujących” od razu skazuję się na porażkę. W jaki sposób miałbym powiedzieć wszystko, co początkujący musi wiedzieć o kreatywności? I dlaczego publiczność miałaby chcieć wiedzieć wszystko? To byłoby nudne i zajęłoby wieczność. Dobre wykłady nigdy nie są wszechstronne, ponieważ nie jest to właściwy format.
Lepszym tytułem byłby „Jak być kreatywnym wykonując nudną pracę” albo „Zielone jaja i burza mózgów: jak nauczyć się kreatywności czytając Dra Seussa”.
Ludzie naprawdę chcą mieć wgląd. Chcą punktu widzenia. Dobry mówca lub nauczyciel znajdzie je.
Możecie ściągnąć jakikolwiek z poniższych tytułów, by znaleźć się na najlepszej drodze do mocniejszej prezentacji:
Pięć najczęstszych problemów z _____ i jak je rozwiązać
Dlaczego _____ jest do kitu i co możemy z tym zrobić
Najczęściej zadawane pytania i genialne odpowiedzi na temat _____
Prawda o _____ i jak może nam to pomóc
Mądre skróty i sprytne sztuczki na temat _____, które znają tylko eksperci
Pięć powodów, dzięki którym wygracie dając mi _____
Dlaczego _____ zmieni Wasze życie na zawsze, za darmo, już teraz
Myślmy uważanie o naszej konkretnej publiczności. Musimy wiedzieć, dlaczego tam są, jakie są ich potrzeby, jaka jest ich wiedza na dany temat, jakie są ulubione teorie, w które wierzą, i jak według nich zmieni się świat, gdy nasz wykład się skończy.
Niech konkretne punkty będą tak zwięzłe, jak to tylko możliwe.
Każdy punkt powinien zmieścić się w pojedynczym, ścisłym, interesującym zdaniu. Argumenty mogą być długie, ale nikt nie powinien mieć wątpliwości co do tego, jakie jest nasze stanowisko podczas gdy je argumentujemy.
Jeśli jasno przemyślę moje punkty, nawet jeśli zapomnę, na jakie konkretne sposoby miałem je przedstawić, wciąż mogę przedstawić je publiczności.
Jeśli jestem biegły w mojej dziedzinie, mogę zaoferować anegdoty w naturalny sposób.
W efekcie, dzięki ciężkiej pracy nad jasnym, silnym i dobrze uargumentowanym zarysem, udało mi się już zbudować trzy wersje przemowy:
1. Krótka prezentacja (tytuł)
2. Wersja pięciominutowa (wypowiedzenie każdego punktu i krótkie podsumowanie)
3. Pełna wersja (ze slajdami, filmami i wszystkim, co wzmacnia każdy z punktów)
Mark Twain, Winston Churchill i Franklin Roosevelt – oni wszyscy wykorzystywali krótki zarys w postaci pięciu lub sześciu punktów – często zawierającym tylko kilka słów na każdy punkt – które pomagały im przypomnieć sobie godzinne przemówienia w trakcie ich wygłaszania.
Jeśli dostatecznie przemyślimy wszystko wcześniej, wszystko czego potrzebuje nasz mózg to krótka lista, a większość mowy zajmie się sama sobą.
Gdy milknie cała publiczność. Wszystkie rozmowy i szelesty ustają, i wszyscy, w mniej więcej tym samym czasie zaczynają czekać na to, co ma się wydarzyć. Nazywa się to uciszeniem tłumu, ale tak naprawdę jest to moment, w którym tłum się tworzy. 200 unikatowych osób, z różnymi myślami i pomysłami staje się teraz jedną jednostką, łącząc się po raz pierwszy, by skierować zjednoczoną uwagę na przednią część sali.
Dziwne jest to, że publiczność oddaje kontrolę nieznanemu. Nie widzieli filmu wcześniej. Nie słyszeli wykładu ani nie widzieli sztuki. To akt szacunku i nadziei – i jest on niesamowity.
Tylko kilka rzeczy na świecie może uciszyć pomieszczenie pełne ludzi, a początek wystąpienia jest jedną z nich.
Ten wyjątkowy moment to jedyny czas, w którym mam pełną uwagę całej publiczności.
To, jak dobrze mi pójdzie na początku zależy od tego, jak wykorzystam potęgę tego momentu.
Jak utrzymam uwagę ludzi, gdy ten moment już minie?
Nigdy nie poświęcajmy ponad 10 minut na pojedynczy punkt.
Ukształtujmy cały wykład na podstawie kolejności punktów, których usłyszeniem zainteresowana jest publiczność.
Z założenia nierówno rozkładamy siły; mamy na przykład 100 senatorów, 50 gubernatorów i tylko jednego prezydenta, a ogrom władzy każdego z nich jest większy niż reprezentowanego przez nich obywatela. Nierówna dystrybucja sił jest niezbędna, do skutecznego wykonywania zadań.
Przez większość czasu w historii cywilizacji jedynymi publicznymi mówcami byli wodzowie, królowie i faraonowie. Jednak niewielu mówców wykorzystywało olbrzymi potencjał tej władzy. Większość mówców tak bardzo obawia się zrobić coś nietypowego, że marnują siłę, którą publiczność chciałaby, żeby wykorzystali.
Najłatwiejszym sposobem wykorzystania władzy jest ustalenie tempa.
„Mam na ten wykład 30 minut i muszę omówić pięć punktów. Poświęcę każdemu z nich pięć minut, a pozostały czas przeznaczę na pytania.”
Wypowiedzenie tego zajmuje jakieś 10 sekund, jednak za tę małą cenę wciąż posiadam uwagę zgromadzonych, ponieważ znają plan.
Gdy już mamy uwagę wszystkich ludzi, krótko przedstawmy im to, jak wszystko się potoczy.
Coś jest nie tak, gdy mija 60 sekund, a my wciąż nie przeszliśmy do pierwszego punktu. Nie marnujmy czasu na przestawianie swojego życiorysu czy opowiadanie historii wstecz („najpierw przeczytałem o bla bla w bla bla”). To ich nie obchodzi.
O pierwszej minucie należy myśleć jak o zwiastunie filmowym: powinna być pełna dramatyzmu, ekscytacji i podkreślać, dlaczego ludzie powinni nadal słuchać.
Najlepszym sposobem na przyciągnięcie uwagi jest opowiedzenie historii, która obchodzi publiczność. Wtedy mają dwa powody do zainteresowania: sytuację i to, komu się ona przytrafia.
„Teraz coś o kodach podatkowych.”
To po prostu nudny fakt, unoszący się gdzieś w przestrzeni, zachęcający ludzi do skierowania uwagi gdzie indziej. Zupełnie inaczej jest, gdy powiemy:
„80% z osób na widowni jest zdezorientowanych pozycją 5. lub 6. formularza zwrotów podatkowych, co kosztuje was 500$. Oto jak nie popełniać tego błędu.”
Nawet, jeśli temat jest tak ogłupiająco nudny jak formularze podatkowe, staje się on interesujący, jeśli mówca przejmuje się zarówno problemem, jak i ludźmi, których on dotyka.
Wpływ to funkcja, która przykuwa czyjąś uwagę, łączy się z tym, co do tej pory uważali za ważne i kojarzy to uczucie z tym, co chcemy, by zobaczyli, zrobili albo poczuli. Łatwiej jest najpierw opowiedzieć swoją historię, potem nakreślić wokół niej koło znaczeń/połączeń, wykorzystując to, co zobaczymy i usłyszymy w odpowiedzi od słuchaczy.
Jeśli ludzie poświęcają nam godzinę swojego czasu na to, byśmy do nich mówili, oczekują, że będziemy pewni tego, co mówimy i robimy.
Jeśli będziemy bawić się pilotem do laptopa, nie będziemy orientować się we własnych slajdach albo będziemy przepraszać za to, że nie przygotowaliśmy się lepiej do prezentacji, stanie się jasne, że nie jesteśmy warci ich uwagi. Nie odgrywamy roli, jakiej oczekują – pewnego siebie, jasno wyrażającego się, zmotywowanego i być może zabawnego eksperta w jakiejś dziedzinie.
Nie musimy być idealni, ale musimy grać swoją rolę. Innymi słowy, musimy być więksi niż jesteśmy.
Mówmy głośniej, przyjmujmy mocniejsze postawy i zachowujmy się bardziej agresywnie niż zachowywalibyśmy się w normalnej rozmowie. To są zasady występowania.
Powszechnym błędem, który popełniają ludzie jest kurczenie się na scenie. Nie stańmy się zbyt uprzejmi i ostrożni.
Bądźmy pełną pasji, zainteresowaną i w pełni obecną wersją samych siebie.
Sztuka grania to nie ćwiczenie sztucznego zachowywania się. To uczenie się jak stać się bardziej ekspresywnym i zastosowanie tego w życiu na scenie i poza nią. Wszyscy mówcy mogą skorzystać, jeśli dowiedzą się czegoś o teatrze.
Wiem połowę z tego, co wie na dany temat moja publiczność, a jednak nadal ich zadziwiam, zaskakuję i zabawiam tym, w jaki sposób snuję swoje historie.
To sprawia, że przejścia między slajdami są niezwykle ważne. Muszę wiedzieć, co pojawi się w następnej kolejności i tak ustalić to, co powiem przy bieżącym slajdzie, by kolejny się opłacił.
To, czy zrobię to dobrze zależy od tego, jak wiele ćwiczę. Nie pamiętam przejść pomiędzy punktami lub tego, jak jedna historia będzie się najlepiej łączyć z kolejną, dopóki nie powtórzę wszystkiego i nie nauczę się, jak to zrobić.
Najprostszym rodzajem napięcia, które możemy wytworzyć, a następnie uwolnić jest problem i rozwiązanie.
Jeśli nasza przemowa zwiera kilka ważnych dla publiczności problemów, a my obiecamy uwolnić napięcie stworzone przez te problemy poprzez rozwiązanie każdego z nich, odniesiemy duży sukces.
Publiczność będzie nas śledzić przez każdą sekwencję napięcia i rozwiązania.
Jeśli świetnie sobie poradzimy z pierwszym rozpoznanym problemem i zaproponujemy praktyczny lub inspirujący sposób, by dać mu radę, publiczność zostanie z nami przez całą przemowę.
W trakcie wystąpienia możemy także wykorzystać publiczność, by uzyskać opinię na temat jego tempa.
Zapytajmy „Ilu z was uważa, że mówię zbyt wolno?”, a potem „Ilu z was uważa, że mówię za szybko?”.
Teraz mamy aktualne dane i możemy się odpowiednio dopasować.
Najgłupszą rzeczą, którą może zrobić mówca, jest zapytanie publiczności „Czy są jakieś pytania co do tego, co właśnie powiedziałem?”
To brzmi jak groźba, jakbyśmy wyzywali publiczność, by podważyła nasz autorytet, czego nie podejmie się większość ludzi.
Zamiast tego, sprawmy, by pytanie było pozytywne i interaktywne. Na przykład „Czy jest coś, co chcielibyście, żebym wyjaśnił?”.
Pozwólmy publiczności pomóc nam w opowiadaniu historii lub pokażmy im, co już wiedzą:
„Czy ktoś tutaj wie, kto wynalazł sernik?”
Potem przyznajmy nagrody, przyzwoite rzeczy, o których wiemy, że są popularne wśród tłumów, na przykład egzemplarz naszej książki, albo kupon podarunkowy do Starbucks za 10$. Poziom uwagi publiczności z pewnością wzrośnie.
Jeśli znamy interesujące, wyzywające problemy związane z naszym tematem, przestawmy je publiczności. Wybierzmy na tyle małe problemy, by można było je rozwiązać w ciągu 30-60 sekund.
Nawet jeśli nikt nie odpowie na zadane pytanie, więcej ludzi będzie słuchać ciszy, która zapadnie w pomieszczeniu, niż gdy mówiliśmy, zanim wszyscy zamilkli.
Nigdy nie należy się obawiać wprowadzenia zasad, których wiemy, że publiczność chciałaby, byśmy przestrzegali.
Gdy mamy wątpliwości, poprośmy ludzi o podniesienie rąk: „Czy powinienem kontynuować ten temat, czy przejść dalej?”. Jeśli zechcą, byśmy przeszli dalej, powinniśmy to zrobić.
Gdy wprowadzamy popularną zasadę, ponownie angażujemy ludzi, którzy popierają tę zasadę. Przywracamy swoją władzę i zyskujemy szacunek publiczności.
Nie wahajmy się przerwać gadule, uciszyć gościa rozmawiającego przez telefon i przeszkodzić grupie odbywającej prywatną, lecz rozpraszającą rozmowę. Dopóki jesteśmy uprzejmi i bezpośredni, będziemy bohaterami.
Zawsze planujmy i ćwiczmy, by skończyć wcześniej.
Duża lekcja płynąca z bycia w telewizji jest prosta: zawsze występujemy.
Za każdym razem gdy otwieramy usta i spodziewamy się, że ktoś będzie słuchał, zachowujemy się inaczej, niż gdybyśmy byli sami.
Im większa publiczność, tym powinniśmy być więksi. Głos powinien być głośniejszy, gesty rękoma bardziej dramatyczne, a nasze tempo bardziej entuzjastyczne.
W szczególności powinniśmy się tak zachowywać w telewizji. Ponieważ nasze wystąpienie może pojawić się na malutkim telewizorku z salonie lub w oknie przeglądarki na komputerze, powinniśmy wydawać się duzi, by przebyć tę odległość.
Bez względu na to, za pośrednictwem jakiego medium występujemy, sprawmy, by wystąpienie wydawało się prostsze i mniej oficjalne. To sztuka sprawiania, by to, co nienaturalne, wydawało się naturalne.
Robienie czegoś interesującego sprawia, że będziemy regularnie słyszeć sprzeczne opinie.
Czasami opinia nie dotyczy nawet naszej pracy – jesteśmy po prostu łatwym celem dla jadu, który gromadzi się w ludziach w ciągu ich życia. Jesteśmy po prostu pierwszą rzeczą, którą ludzie mogą ocenić, po tym, jak przez wiele dni byli okrutnie oceniani przez innych. Chcą się wyżyć i wyżywają się na nas.
W rozmowie z występującym, większość ludzi mówi miłe, proste i pozytywne rzeczy. W wyniku tego tysiące złych mówców żyją wrażeniem, że radzą sobie nieźle.
Od większości nauczycieli oczekuje się bardzo niewiele. Gdy ludzie słuchają wykładu, większość z nich jest dość zadowolona, gdy są zaledwie zabawiani.
Wiarygodność nadaje gospodarz. Jeśli gospodarz powie „To jest ekspert ds. X” ludzie w to uwierzą. Ludzie chętnie zakładają wiarygodność na podstawie tego, jak i przez kogo został przedstawiony mówca.
Nasz wygląd, zachowanie, postawa i nastawienie mają znaczenie. Każda publiczność oczekuje pewnych powierzchownych elementów i jeśli je zrealizujemy, reszta jest łatwiejsza.
Im bardziej wyglądam, jakby mi zależało, tym bardziej prawdopodobne jest, że publiczności także będzie zależeć.
Oto trochę rzeczywistych opinii, których potrzebują mówcy:
Jak wypadła moja prezentacja w porównaniu z innymi?
Jaka jedna zmiana najbardziej ulepszyłaby moją prezentację?
Na jakie pytania oczekiwaliście, że odpowiem, a pozostały bez odpowiedzi?
Jakie irytujące rzeczy przeszkodziły mi w przedstawieniu wam tego, czego potrzebowaliście?
Lepsze pytania do zadania przybyłym to:
Czy dobrze wykorzystałem wasz czas?
Czy polecilibyście ten wykład innym?
Czy w wyniku tej mowy rozważacie zrobienie czegoś inaczej?
Czy wiecie, co robić dalej, by kontynuować naukę?
Czy byliście zainspirowani lub zmotywowani?
Jak sympatyczny wydawał się wam mówca?
Jak konkretne były według was materiały mówiącego?
Zadajmy pytania studentom tydzień lub miesiąc później (by zobaczyć, co faktycznie zostało w ich głowach).
Wykorzystajmy technologię, by pomogła nam pokazać, co faktycznie zrobiliśmy.
Jeśli za bardzo boimy się oglądania samych siebie w trakcie przemówienia, jak możemy oczekiwać, że będzie nas oglądać publiczność?
Nie prośmy ludzi, by słuchali czegoś, czego sami nie słuchaliśmy. Po prostu to zróbmy.
Jeśli nie podoba nam się to, co widzimy, skróćmy to. Weźmy 30 sekundowy – krótki, materiał długości reklamy i ćwiczmy, dopóki nie wyjdzie nam dobrze. Następnie dodajmy więcej.
Uczniowie zawsze ryzykują więcej niż ich nauczyciele, co pomaga wyjaśnić przestępcze zachowania niektórych uczniów. Boją się oblać lub być skrytykowanym i zawstydzonym przed całą klasą, więc pierwsi odrzucają nauczyciela.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego tak wielu nauczycieli w szkołach wydaje się tak zmęczonych, tak wypalonych? Nie zaczynali w ten sposób. Uczenie czegokolwiek rok po roku, obserwowanie jak wielu uczniów ma problemy z opanowaniem lekcji pożera duszę i nie ma możliwości, by nie odebrało nam miłości, która na początku popchnęła nas do nauczania.
Nauczanie, gdy działa jak powinno, jest jednym z najbardziej satysfakcjonujących doświadczeń. Zobaczenie, że idea, którą wyjaśniliśmy, zostaje przez kogoś zrozumiana i skutecznie zastosowana jest inna niż wszystkie życiowe przyjemności.
Jeśli weźmiemy dwóch oddanych, w miarę inteligentnych ludzi: jednego zainteresowanego nauczaniem, drugiego chcącego się uczyć, może wydarzyć się coś wspaniałego. Pomyślmy o mistrzu i czeladniku, mentorze i protegowanym. W nauce wygrywają małe liczby.
Sukces nauki jeden na jednego został już udowodniony w historii, wiele tak zwanych wyjątkowych talentów było uczonych przez rodzica lub przyjaciela rodziny (Einstein, Picasso i Mozart, wszyscy są w tej grupie). Tak, mieli zdumiewający talent, ale byli też uczeni prywatnie przez ludzi, którzy inwestowali w ich naukę.
Nauczanie jest intymnością umysłu i nie da się jej osiągnąć, jeśli musimy pracować w dużych grupach.
Trzy rzeczy, które zrobił mój brat, a które powinien zrobić każdy i nie jest zaskoczeniem fakt, że łatwiej je zrealizować w mniejszej grupie uczniów:
Sprawmy, by zajęcia były aktywne i interesujące.
Zacznijmy od analizowania tego, co interesuje uczniów.
Dopasujmy się do tego, jak uczniowie reagują na nr 1 i 2.
„Słyszę i zapominam. Widzę i pamiętam. Robię i rozumiem.”
O ile wykładanie jest trudne, o tyle danie publiczności zajęcia jest dużo trudniejsze.
Nauczyciel musi zejść z drogi; zamiast być gwiazdą, ułatwia uczniom zdobycie doświadczenia. Nauczyciel może osiągnąć to dzięki ćwiczeniom, grom i wyzwaniom, w których odgrywa raczej wspomagającą niż pierwszoplanową rolę.
Jeśli chcemy nauczyć kogoś umiejętności związanej z zachowaniem, na pewnym etapie uczeń powinien ją przećwiczyć.
To wyjaśnia, dlaczego wielu wykładowców i guru, będących fantastycznymi mówcami, jest jakimś cudem okropnymi nauczycielami. Gdy ich „uczniowie” wychodzą z wykładu, nie wiedzą jak wykorzystać cokolwiek z tego, co usłyszeli. Biorąc pod uwagę geniusz wykładowcy zakładają, że to oni stanowią problem i poddają się.
Stwórzmy dla swoich uczniów ćwiczenia, by mogli podszkolić konkretne umiejętności, a potem podzielmy ich na małe grupy tak, by mogli współpracować i zastosować pomysły wyjaśnione na wykładach.
Ludzie nigdy nie zasypiają, jeśli są centrum danego doświadczenia.
Poinformujmy wszystkich, że mogą zapytać „Kogo to w ogóle obchodzi?” w każdej chwili, a my zrobimy wszystko, by wytłumaczyć w jaki sposób jakakolwiek niejasna rzecz, o której mówimy łączy się z tym, dlaczego się tu znajdują.
Skupianie się na faktach i wiedzy ułatwia nauczycielowi utrzymanie kontroli i pozostanie w centrum wydarzeń. W rzeczywistości, umiejętność zrobienia tylko jednej rzeczy ma ograniczony związek z ilością posiadanej przez nas wiedzy.
Pamiętajmy o naszej ciężko zdobytej wiedzy, ale jednocześnie pamiętajmy, jak to było, gdy byliśmy kompletnymi nowicjuszami.
Zapytajmy siebie w różnych momentach prezentacji:
Czy znają już ten fakt lub lekcję?
Czy muszę im wyjaśnić ten punkt w inny sposób?
Czy są przesyceni informacjami i potrzebują przerwy albo chwili śmiechu?
Czy są zbyt cwani i potrzebują wyzwania?
Niemożliwe jest uczenie kogoś dobrze, bez uczenia się czegoś po drodze.
Dobrzy nauczyciele słuchają równie wiele, co mówią, improwizując w swoich materiałach na podstawie tego, co słyszą i badając, czy miało to pozytywne skutki.
Chociaż uwielbiam rozmawiać z interesującymi, przyjaznymi ludźmi, jestem ogromnie szczęśliwy, gdy jestem sam.
Ludzie, którzy w trakcie pracy są w centrum uwagi – jak komicy, nauczyciele i wykładowcy – są poza sceną bardziej cisi niż większość ludzi. Spalają wiele swojej energii społecznej w trakcie pracy.
Jeśli macie interesującą opinię, często się śmiejecie i przyniesiecie butelkę fajnego wina, z wielką chęcią z wami porozmawiam. Jednak biorąc wszystko pod uwagę, jestem ogromnie szczęśliwy, mając dobrą książkę i ładny widok.
Studiowałem teatr improwizowany. Nauczyłem się tam jak patrzeć i jak słuchać. Humor i intuicja wynikają z poświęcania uwagi, a nie ze specjalnych talentów.
Najłatwiejszym sposobem, by być interesującym jest być szczerym. Ludzie rzadko mówią to, co naprawdę czują, jednak tego najbardziej pragnie publiczność. Jeśli potrafimy powiedzieć prawdę, którą większość ludzi obawia się powiedzieć, jesteśmy bohaterami.
Koszule to najlepsze, najbardziej godne zaufania miejsce na przypięcie mikrofonu.
Dobrze traktujmy kamerzystów. Mogą zrobić wiele rzeczy, by sprawić, żebyśmy wyglądali, albo brzmieli głupio. Spytajmy ich o rady.
Wykorzystajmy emfazę, by każdy z punktów był tak jasny, jak to możliwe. Możemy posłuchać jakiegoś wielkiego mówcy i rozbijać każde wypowiadane przez niego zdanie po to, by zobaczyć, w których miejscach kładzie nacisk. Będzie wykorzystywał różnego rodzaju akcentowania, jak na przykład powtarzanie słów, pauzy, gesty rękoma, a nawet mówienie szeptem.
Większość ludzi mówi „yyy” lub „eee” w trakcie przemawiania. Nazywa się je dźwiękami wypełniającymi.
Wykonujemy je głównie dlatego, by nadal uczestniczyć w konwersacji. Dajemy znać ludziom, z którymi rozmawiamy, że jeszcze nie skończyliśmy mówić.
Gdy jesteśmy w trakcie prezentacji to nie jest konieczne, ponieważ tylko my trzymamy mikrofon.
Mówienie „yyy” jest złe. Nic nie zabija naszej władzy nad pomieszczeniem tak, jak brak ciszy.
Cisza ustala podstawową wartość energii w pomieszczeniu. Czasami, gdy w pomieszczeniu panuje cisza, ludzie zwracają więcej uwagi niż wtedy, gdy mówimy.
Posłuchajmy komików specjalizujących się w stand-upie: około 20-30% czasu przy mikrofonie spędzają w ciszy, często tylko po to, by dać publiczności się pośmiać i cieszyć się tym, co właśnie powiedzieli albo by stworzyć przerwę, by później zacząć kolejną rzecz, którą chcą powiedzieć.
Cisza zapewnia czas na skupienie się i przemyślenia. Odpowiednie wyczucie w czasie wymaga umiejętności aktorskich. Cisza przydaje się po pytaniach retorycznych albo po tym jak przedstawimy problem.
Gdy stajemy z przodu sali, musimy upewnić się, że nie zachowujemy się je ktoś, kto nigdy tego nie robił.
Żadna publiczność nie chce czuć, że przeprowadzamy na nich próbę na sucho, chyba że w jakiś sposób nasze eksperymenty sprawiają im frajdę (co jest jednak mało prawdopodobne).
Jeśli tempo prezentacji jest niejasne, albo nie jesteśmy pewni w jakim kierunku zmierzamy, jesteśmy żółwiem na haju.
Wejdźmy w rytm, za którym publiczność nadąży.
Miejmy dobrze określone, proste, jednolite tempo.
Podzielmy czas na tyle punktów, ile chcemy omówić i poświęćmy równą ilość czasu na każdy z nich.
Możemy też dalej podzielić każdy punkt na pojedyncze argumenty, które również powinny mieć jasny, prosty rytm, za którym można nadążyć.
Małe gesty, które powtarzamy, mogą rozpraszać. Jeśli będziemy ciągle pocierać nos, albo wkładać ręce do kieszeni i wyciągać je z nich, w końcu odciągnie to uwagę od tego, co mówimy.
Wszyscy mamy ulubione zwroty, których używamy zbyt często, jak na przykład „Tutaj chodzi o”, „A teraz…” albo „A tutaj mamy” przy przedstawianiu każdego nowego slajdu. Zawsze istnieje inny sposób, by powiedzieć tę samą rzecz, ale najpierw musimy zauważyć, na których zwrotach polegamy częściej.
Musimy wydawać się na tyle naturalni, by ludzie mogli skupić się na tym, co mówimy i musimy wydawać się zadowoleni, że tam jesteśmy.
Niewielu ludzi mówi z pasją. Ludzie myślą, że są pełni pasji, ale dla publiczności wygląda to zaledwie średnio wciągająco.
Co 10 minut ponownie przyciągajmy uwagę publiczności, by ustalić po prostu, kto wciąż jest z nami.
Czasem mówię: „Sprawa wygląda tak. Chciałbym, żebyście poświęcili mi pięć minut niepodzielnej uwagi. Jeśli po pięciu minutach będziecie znudzeni, będziecie uważać mnie za idiotę, albo będziecie mieć większą ochotę na przeglądanie Sieci niż na słuchanie, możecie to zrobić. Nie będę mieć nic przeciwko, jeśli faktycznie wstaniecie i wyjdziecie po pięciu minutach. Jednak przez pierwsze 300 sekund, proszę poświęćcie mi niepodzielną uwagę.”
Większość ludzi zamyka laptopy.
Pamiętajmy o tym, niektórzy ludzie robią na laptopach notatki. Mogą na żywo pisać na blogu lub Twitterze o tym, co mówimy, bardzo rozszerzając naszą publiczność poza pomieszczenie. Otwarty laptop nie zawsze oznacza, że jesteśmy ignorowani.
Gospodarz jest naszym przewodnikiem. Powinien powiedzieć nam, czy jest coś, o czym powinniśmy wiedzieć, jak na przykład niedawne zwolnienia albo inne złe wiadomości, o których mogą myśleć ludzie. Jeśli wpadamy w paranoję, możemy zapytać „Czy jest coś, co wydarzyło się niedawno, a o czym powinienem wiedzieć?”.